Prolog

59 5 6
                                    

Dla wszystkich, którzy stracili wiarę w miłość. 
Ona przyjdzie — znienacka. 
Nie obniżajcie swoich standardów przez to, 
że nie ma jej w tej chwili. 

Playlista 

Piosenki główne:
Kasia Lins, WaluśKraksaKryzys – Do śmierci mamy czas
Bovska – Kimchi
Bovska – Bałtyk
Daria Zawiałow – Pistolet

*
LemON – Scarlett
Daria Zawiałow – Ballada o niej
Lor – $hrek 2
Lor, Dawid Tyszkowski – PAM PAM PAM
Mery Spolsky – Miło było pana poznać
Mery Spolsky – Liczydło
Wiktoria Zwolińska – Zazdrość
Szczyl – Byłaś ze mną wczoraj
Męskie Granie Orkiestra – Byłaś serca biciem
  Ania Dąbrowska – Nigdy więcej nie tańcz ze mną
Dawid Podsiadło – Dżins
Dawid Podsiadło – LIS 

Prolog 

Przyszła na świat jako ostatnia z ośmiorga dzieci państwa Mitchell. Niechciana, nieplanowana, ale skoro tak Bóg chciał, to urodzić się musiała. Miała być chłopcem, bo silnych rąk do pracy w firmowym sklepie nigdy za dużo. Nic więc dziwnego, że ojciec pokręcił nosem, kiedy okazało się, że zamiast Mitchella kolejną Mitchellównę spłodził. Dziwne to dziecko było, wielu tak o niej mówiło, nie dość, że duże, to jeszcze włosy jakieś takie... niedziecięce.

Gdy matka ją zobaczyła, wzruszyła ramionami, mówiąc, że Bóg tak chciał. Ojciec machnął ręką i wyszedł, bo sklep z narzędziami na przedmieściach Nowego Jorku wzywał. Jej babka wprowadziła siódemkę rodzeństwa na salę, by otoczyły łóżko matki z każdej strony. Widząc najmłodszą siostrzyczkę, westchnęły zaskoczone. Bowiem żadne z nich tak nie wyglądało tuż po narodzinach. A przynajmniej nie na zdjęciach, które lubili przeglądać.

Dziecko trzymane w beciku w ramionach matki było zupełnie nie-Mitchellowe. Krnąbrne, blade i z pióropuszem włosów czarnych jak węgiel. Z każdym ruchem małej główki odsłaniało się jednak coś, czego nikt wcześniej nie dostrzegł. Jasne, wręcz białe pasemko na grzywce. Matka uniosła brwi w zdziwieniu, widząc to cudo. Babka zawołała pielęgniarkę, a dzieci spekulowały między sobą, że to na pewno pozostałość po bocianie, który podrzucił ich małą siostrzyczkę.

– Wiem! Ona wygląda jak Cruella ze 101 dalmatyńczyków. Tylko jest grubsza, dużo grubsza – powiedziała ze śmiechem Stephanie, najstarsza z rodzeństwa, kiedy matka z nowo narodzoną wróciła już do domu. – Możemy ją tak nazwać? – spytała, zaglądając do łóżeczka.

Matka popatrzyła na ojca, ojciec na matkę. Oboje wzruszyli ramionami, bo było im to szczerze obojętne. W domu Mitchellów tajemnicą nie było to, że dla czwórki ostatnich dzieci imiona wymyśliło ich rodzeństwo. Dlaczego więc i tym razem nie miałoby się tak stać?

Kolejnego dnia wybrali się do urzędu. Zasiedli przy ogromnym dębowym biurku, patrząc na siedzącego naprzeciw nich urzędnika. Patrzył na nich spod byka, stukając coś na maszynie do pisania.

– Nazwisko? – spytał pochmurno.

– Mitchell. Przez dwa L na końcu.

– Imię.

– Cruella. Również przez dwa L.

Nastała cisza. Głucha i długa. Mitchellowa popatrzyła na męża. Ten siedział przerażony, jakby wiedział, że zrobił coś, co nie przystało. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na swoją żonę, przełykając głośno ślinę. Pokręcił głową. I wtedy z ust urzędnika wydobył się cichy, spokojny i bardzo przyjacielski głos.

– Imion z bajek nie można. A przynajmniej nie wypada. Ale może Ruelle? Brzmi podobnie, z francuska.

Mitchellowa machnęła ręką, będąc całkowicie obojętną, jak nazywać się będzie jej najmłodsza i ostatnia już córka.

– Pisz pan – zarządziła, a potem wstała i wyszła z wózkiem, czując, że robi jej się gorąco.

Ruelle Mitchell, powtarzała sobie w głowie, nie mogąc pozbyć się widoku białego pasemka i wyobrażeń o charakterze Cruelli.

– Obyś nie była taka sama – skomentowała, łapiąc dziewczynkę za rękę, kiedy zajrzała do jej wózka. – Ruelle. 

Ogień we mnie szuka wody [18+]Where stories live. Discover now