CZĘŚĆ 12 - c.d.

480 41 7
                                    


Wigilia

Dni do wigilii nie różniły się od siebie niczym szczególnym. Niedziela, poniedziałek i wtorek minęły Dalii głównie na doglądaniu świnek, rezolutnych rozmowach z babcią i panem Stanisławem na przeróżne i ważne dla Dalii tematy oraz na lepieniu bałwana i igloo, między przerwami w zjazdach saneczkowych z towarzyszącym jej królikiem. Poza tym głęboko wierzyła w magiczną moc lawendy, o której przy wyjeździe rodziców wspominała babcia. Zresztą podczas wspólnych posiłków oraz przy pracach domowych nie omieszkała o to babcię zapytać. I dopiero po otrzymaniu twierdzącej i zadowalającej ją odpowiedzi odpuściła doszukiwania się dodatkowych magicznych mocy w roślinie. Wierzyła, że lawenda pomoże rodzicom w trudnych chwilach, a poza tym co noc mocno i bardzo głęboko modliła się do Anioła Stróża, powierzając mu swoje troski i obawy. Dodatkowo pan Stach utwierdził ją w przekonaniu, że wieczór wigilijny, jest jedynym dniem w roku, w którym spełniają się życzenia, a przynajmniej jedno. Dlatego należy się bardzo, ale to bardzo dobrze zastanowić nad marzeniem. Tak, że Dalia od niedzieli, a jeszcze bardziej od poniedziałku, tuż po rozmowie z panem Stachem oczekiwała wigilii.

Wreszcie nastała oczekiwana przez dziewczynkę środa.

- Dzień dobry – przywitała się Dalia z babcią i panem Stanisławem, którzy właśnie popijali, a raczej dopijali poranną kawę w kuchni.

- Ale dzisiaj panienka pospała... - zażartował pan Stach. – Pewnie chce panienka wytrzymać do północy. I puścił do Haliny oczko. Dalia uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Jak babcia pozwoli – i spojrzała na stół.

- Siadaj wnusiu i zjedz śniadanie. Cooo? – zaniepokoiła się Halina. – Nie lubisz tostów z serem? Są jeszcze płatki z mlekiem i sałatka jarzynowa.

- Lubię babciu, lubię. Tylko kompletnie nie wyczuwam magii – odpowiedziała, a Halina ze Stanisławem buchnęli śmiechem.

- Słonko wyczujesz, jak tylko zerkniesz przez okno – wtrąciła Halina. – Zobacz, jak pięknie sypie śnieg. Jak w bajce.

- A jeszcze bardziej poczujesz, jak na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka – dodał pan Stach. Podziękował babci za kawę i poszedł do drewutni. Dalia usiadła do stołu, nalała sobie herbaty i nałożyła na talerz dwa chrupiące tosty.

- A gdzie to twój królik kochanie? Przecież się nie rozstajecie? – ze śmiechem w głosie spytała wnuczkę Halina.

- Zostawiłam go wczoraj w salonie. Ma dać znać kiedy pojawi się Mikołaj – najpoważniej w świecie odpowiedziała dziewczynka i zajęła się zjadaniem śniadania, a Halina o mało nie parsknęła śmiechem.

- To wiesz co wnusiu? – spytała. Dalia przełknęła kęs tosta. – Cooo?

- Jak skończysz śniadanko, to zajrzyj do tego królika. Może przysnął i nie widział Mikołaja – z błyskiem w oczach odpowiedziała Halina. – Mógł być zmęczony ciągłymi zabawami z tobą i po prostu zasnął.

- Nie Ali – dopowiedziała Dalia. – To mój zaufany królik. Jemu nic nie umknie.

Halina roześmiała się i zabrała się za sprzątanie ze stołu. Po chwili zwróciła się do dziewczynki: - Zaprosiłam pana Stanisława na wigilię kochanie. Nie masz nic przeciwko temu zaproszeniu?

- Ależ skąd babciu. Przecież wiesz, że lubię pana Stach... - ugryzła się w język - ... Stanisława. A o której przyjdzie pan Stanisław? – spytała. – Przed, czy po pierwszej gwiazdce?

- Oj! Daliuś, Daliuś – odkręciła kran i nalała wody do konewki. – Proszę. Postawiła konewkę na stole. – Jak skończysz podlejesz w kwiaty i choinkę w salonie? – spytała z chytrym uśmieszkiem pod nosem

Po drugiej stronie kufraKde žijí příběhy. Začni objevovat