Zostałem zamknięty w złotej klatce

Start from the beginning
                                    

-Dziękuje jest piękna.-Spojrzałam na nią jeszcze raz szeroko się uśmiechając, wyglądał na zamyślonego-Coś się stało?

-Taka dziwna sytuacja w sali rozpraw.-Zerknęłam cwaniacko na chłopaka a ten już wiedział że chciałam się o tym dowiedzieć i aby mi o tym opowiedział.

-Która to godzina że zdążyłeś na rozprawę pójść i wrócić w dresach.

-Piętnastą mała.-Otworzyłam szeroko oczy w zdziwieniu, wydawało mi się jakby ósma była.-Tak pięknie wyglądałaś jak spałaś że nie chciałem cię budzić.

-Już nie pieprz tylko o tej rozprawie mów, ułożyłam się wygodniej na kanapie jednak podczas tego ruchu zabolało mnie podbrzusze położyłam na nim rękę a szatynowi to nie umknęło na uwadze.

-Powiedziałem zamknij pizdę do sądu.-Powiedział ze śmiechem patrząc na mnie.

-Poważnie?-Pokręciłam z niedowierzaniem głową ale ostatecznie też się zaśmiałam.-Jak to się stało?

-Przerwał moją przemowę, nie lubię jak ktoś mi przerywa, wkurwia mnie to.-Zaśmiałam się głośniej, tem uśmiechnął się na ten śmiech.-Dobra kurwa, zbieraj się.

-Gdzie jedziemy?-Mruknęłam zadowolona wstając nie miałam ochoty kłębić się w mieszkaniu.

-Niespodzianka.-Odszedł do kuchni gdy ja weszłam szybko do pokoju wybierając jakieś ubranie. Zakładałam że to jakaś niespodzianka urodzinowa więc ubrałam czerwoną sukienkę była trochę odważna jednak nie odsłaniała dużo. Skrzywiłam się przez ból brzucha przejrzałam się w lustrze uśmiechając się ze swojego wyglądu. Wreszcie jakoś, postawiłam na mocniejszy makijaż wyszłam z pokoju a w mieszkaniu panowała głucha cisza ostrożnie usiadłam na kanapie wpatrując się w widoki za oknem padał deszcz a dźwięk kropel uderzający w rynnę uspokajał mnie, usłyszałam za sobą cichy stukot odwróciłam się szybko przez co się skrzywiłam z bólu nie uszło to uwadze Victora który opierał się o framugę swojego pokoju ze szklanką z prawdopodobnie wodą chociaż mogło to być wszystko.

– Idziemy?–Zapytałam wstając z kanapy poprawiając sukienkę, chłopak rzucił mi obojętne spojrzenie odkładając szklankę z cichym stukotem. Rozpiął zwinnie guzik koszuli po czym odwrócił się z w stronę drzwi i wyszedł z domu poszłam za nim przygryzłam wargę patrząc jak szatyn znudzony zamyka drzwi, ciekawiło mnie co się stało. Weszłam do windy nie spuszczając z niego wzroku.

Może udawał?

Nie wydaję mi się, znałam go i wiedziałam że naprawdę był znudzony, czym? Moją obecnością? Siedziałam w aucie patrząc na Victora który stał tyłem do mnie opierając się o maskę palił papierosa już drugiego. Poczułam wibracje w ręku w którym trzymałam telefon uniosłam go, widząc nieznany numer goła podeszła mi do gardła.

Od:Nieznane

Dzisiaj

Jedno słowo a spowodowało taką pustkę, o co chodziło? Wzdrygnęłam się na dźwięk otwieranych drzwi, zgasiłam ekran smartfona  unosząc wzrok. Siedział już za kierownicą odpalając auto, nie racząc na mnie spojrzeć. Oparłam głowę o szybę patrząc na widoki za oknem , zawsze ciekawiło mnie co się dzieje z duszą człowieka po śmierci, byłam pewna że ciało zostaje w trumnie za to dusza ukazuje się w innej postaci. Kiedyś uważałam że zmarła osoba pojawiała się jako ćma, teraz jednak sama nie wiem.

-Sto lat słodka.-Spojrzałam na Victora który wypowiedział te słowa, uśmiechał się sztucznie starając się abym tego nie zauważyła, wyjrzałam przez okna i uśmiechnęłam się lekko na widok domu Apolla, zorganizowali mi imprezę urodzinową.

-Coś się stało?-Mruknęłam patrząc w jego oczy przez które na dosłownie sekundę zaiskrzył ból.

-Nie.-Odpowiedział stanowczo wychodząc z auta, zrobiłam to samo starając się nie robić nagłych ruchów które przyprawiły by mnie ból. Zapiszczałam kiedy poczułam że ktoś mnie podnosi a potem niesie w stronę domu, Williams patrzył w moje oczy opiekuńczo a zarazem pytająco, bał się że mnie coś zabolało. Słodziak. Chłopak postawił mnie przed drzwiami i otworzył je, zmarszczyłam brwi bo w domu było ciemno a wokół nikogo nie widziałam.  Weszłam do środka gdy nagle włączyły się czerwone ledy, już wiedziałam co się dzieje zza kanapy wyskoczyli wszyscy krzycząc na raz "Sto lat" to były moje pierwsze tak hucznie zorganizowane urodziny, to uczucie było... Miłe? Do moich oczu od razu napłynęły łzy, rozejrzałam się po wnętrzu mieszkania, kilku osób nie znałam widziałam Charlie'go Apolla Vanessę Lunę Davida, i... jakieś dziecko? Był to chłopczyk wtulony w nogę Charliego zapewne jego ośmioletni letni brat o którym mówił mi Victor. Był blondynem tak samo jak jego brat, teraz dostrzegałam podobieństwo. Odwróciłam się w stronę Williamsa który uważnie obserwował moją reakcje, cały czas jego wyraz twarzy wyglądał na obojętny a ja nie wiedziałam czemu.

-Wszystkiego najlepszego!-Krzyknęła Vanessa, odwróciłam się w jej stronie z uśmiechem na twarzy.-Ile to już na karku? Czterdzieści?

-Dwadzieścia dwa.-Wzdrygnęłam się gdy poczułam czyiś oddech na karku.

-Obiecałem ci kiedyś że zabiorę cię na imprezę.-Szepnął szatyn do mojego ucha, widziałam ten uśmieszek na twarzy Carter chłopak odszedł w stronę Apolla, miałam dziwne przeczucia na ten wieczór.

--Victor--25.08.2015--

Sam. Zostałem sam. Sam jak pieprzony nieudacznik. Bo jaki mężczyzna pozwolił by na stratę najważniejszych osób w swoim życiu.  Żaden. Kim byłem? Po co tu jestem? Klęczałem przed grobem mojej własnej matki i siostry. Nie liczyłem już ile tu byłem i nie zważałem na ból który czułem w kolanach. Nienawidziłem siebie. Czemu mnie nie zabili? To ja byłem tu niepotrzebny, niepotrzebnie pozwoliłem im wyjść gdybym im nie pozwolił byłyby ze mną prawdopodobnie siedziałbym teraz w swoim pokoju a nie klęczał na cmentarzu. To wszystko było przeze mnie. Byłem winny. Już na zawsze 25 sierpnia zostanie znienawidzonym przeze mnie dniem i nic tego nie zmieni. A w tej chwili jak wrócę do domu Halton będzie mógł zrobić ze mną co będzie chciał. Według umowy którą podpisał mój ojciec podczas ślubu, dopóki moja mama nie zginie nie może ze mną nic zrobić, ani oddać ani zabić nie mógł nic. Jednak teraz kontrakt nie działał, byłem jego, zamknięty w złotej klatce z której nie było wyjścia jeżeli sam go nie wydrążę. Albo ktoś za mnie jej nie otworzy poświęcając dla mnie wszystko co ma, abym ja mógł poczuć smak wolności. Przecież kto by poświęcił wszystko bym ja mógł być wolny, to nie miało prawa bytu. Muszę znaleść jakąś lukę w dokumentach, to będzie moją wydrążoną dziurą, będę musiał sobie poradzić sam.


Nie zapomnij o gwiazdce!⭐️

IG:Cloudybooktook

OD AUTORKI: Szykujcie się na następny rozdział który rozwali wam głowę...


The last lie [18+]Where stories live. Discover now