rozdział 10 (mikołajki)

Start bij het begin
                                    

-ok-odpowiedział Tymek

-Dobra, już się nie mogę doczekać- zażartował Kacper.

....................................................................................

Po lekcjach spotkaliśmy się w pokoju chłopaków, wpadłam tylko do mnie po pudełko i dołączyłam do przyjaciół. Przez te parę miesięcy jeszcze wyraźniej zaznaczyli swoje połowy. Tymek trzymał swoje nieliczne ubrania w plecaku, a Kacper w dużej torbie. Co tydzień, w środę po korytarzach przechodził Karol i zbierał brudne ubrania, wtedy oddawał też czyste, z pralni. Wyjaśniło się też, dlaczego prosili, żebyśmy mieli ubrania, które znamy. Obaj mieli na łóżkach rozłożone rzeczy, które widać dostali na Mikołajki. Kacper oprócz nowych słuchawek nie dostał nic, za to Tymek, oprócz swetra miał też nowy nóż. Długi na prawie 30 centymetrów, ostro zakończony i gruby na grzbiecie na jakieś pół centymetra. Obok noża leżała skórzana pochwa. Kiedy weszłam do środka Kacper siedział przy biurku i podpinał swój telefon do laptopa. Tymek stał przy łóżku i właśnie ściągał sweter przez głowę.

-Cześć, przeszkadzam? - zapytałam

-Nie- odpowiedzieli jednocześnie. Kacper się odwrócił na krześle w naszą stronę, a Tymek się w końcu wyswobodził z masy wełny. Wyciągnęłam kartkę z pudełka, gdzie wsadziłam ją wcześniej. - Może wy coś z tego zrozumiecie-powiedziałam siadając na podłodze i zamykając drzwi.

-Ty, to runy słowiańskie, zaczekaj chwilę to ci przetłumaczę. -powiedział Kacper i przeklepał wszystkie znaki do komputera, wybrał jakaś opcje i po chwili było już po polsku. Oto tłumaczenie:

„Witaj córko

Zacznę od początku, kiedy piszę te słowa, mam tylko przeczucie, że kiedyś będziesz żyć. Moja magia to właśnie przeczucia, instynkty i nagłe olśnienia, nic, poza tym. Całe dzieciństwo słyszałem, że magia to zło, ale jak najpewniej już wiesz, w przypadku magii wrodzonej, wyrzeczenie się jej często prowadzi do śmierci lub szaleństwa.

Liść należał do mnie, ukruszył się, kiedy postrzelono mnie na czwartym roku szkolenia na zwiadowcę. Bransoletka z kolei należała do mojej mamy, dostała ją od mojego ojca, który zaginał, kiedy miałem pięć lat. Założono, że zginął na morzu, jako że był żeglarzem i magicznym, choć dość specyficznym. Wiedział, że będzie miał dziecko, więc zostawił wspomnienie na bransoletce mojej mamy, Bronisławy. Kiedy moja mama umierała na nieuleczalna wówczas chorobę, kazała mi przysiąc dwie rzeczy, że nigdy nie pójdę na morze i że kiedyś jej bransoletkę będzie nosić moje dziecko. Oprócz wspomnienia jest na niej zaklęcie, które wzmacnia osłonę noszącej ją osoby. Martwiła, że stanę się piratem, jak mój ojciec, dlatego zabraniała mi nawet krótkich wycieczek na statkach.

Dość o tym, córko, nawet nie wiem, jak masz na imię, i żałuję, że nigdy się nie poznam, ale już od dawna wiedziałem, że nie dożyje narodzin mojego dziecka, może to taka klątwa. Szkoda, ale no cóż stało się. Bądź zawsze silna i niezależna, nie daj się oszukać. Nie wiem może mnie nienawidzisz, mam nadzieję, że nie. Podpisuję się nazwiskiem mojej mamy.

Twój tata, Andrzej Wróbel (pierwotnie Andy Cat)"

Kiedy skończyliśmy czytać siedzieliśmy chwilę w milczeniu.

-Grubo- stwierdził Tymek

-Ano- zgodził się Kacper

Włożyłam bransoletkę i zapięłam zatrzask.

-łapcie mnie jakbym miała paść na podłogę- powiedziałam i w tym momencie przeniosłam się w przeszłość, tyle że nie patrzyłam moimi oczami, a kogoś innego. Choć o ile czułam ten ktoś był kocurem.

Zoja ( w trakcie korekty)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu