Rozdział 35

2.4K 100 57
                                    

Clara

Leżałam zwinięta w kłębek na kanapie, próbując uspokoić oddech. Z każdą mijaną sekundą było mi coraz ciężej oddychać. Ten stan trwał od kilku godzin, a poczucie bezsilności się pogłębiało. Położyłam płasko dłoń na klatce piersiowej, czując pod palcami przyśpieszone bicie serca.

Minęło dziewięć godzin.

Dziewięć godzin od momentu, gdy policja zabrała Dylana jak jakiegoś przestępcę.

Tuż po tym zdarzeniu Ryan zniknął, a Nina zabrała mnie na następną lekcję. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, więc po dzwonku uciekłam. Przyjaciółka próbowała się ze mną skontaktować, ale ignorowałam jej wiadomości.

Chciałam być sama.

Martwiłam się o Dylana. Maya była świetną aktorką, a oskarżenia, które skierowała w jego stronę, były okropne. Nie wiedziałam, jak mogłabym pomóc. W końcu Ryan zabronił mi mówić, że kilka godzin wcześniej to ja byłam z mężczyzną.

W domu panowała cisza, która przerywana była przez silny wiatr na zewnątrz. Moi rodzice wyjechali z Morganami i mieli wrócić dopiero jutro. Planowałam spędzić dzisiejszą noc z Dylanem, ale on nadal się nie odezwał.

Czy wyszedł już z aresztu?

Czy udało mu się udowodnić, że jest niewinny?

Nagle światła zamigotały, a tuż po tym nastąpił przeraźliwy grzmot. Zadrżałam, kuląc się mocniej.

- Odezwij się. – Szepnęłam, mając nadzieję, że wkrótce mój telefon się rozdzwoni i usłyszę dobre wieści.

Przymknęłam powieki, wzdychając.

Serce nie przestawało mnie kłuć.

Podskoczyłam gwałtownie, kiedy ktoś szarpnął za klamkę w drzwiach wejściowych. Ciche sapnięcie wyrwało się z moich ust.

Ten ktoś nie poprzestał na tym. Wyglądało na to, że usilnie stara się dostać do środka.

Czułam obezwładniający mnie strach. Na drżących nogach wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi, nie spuszczając wzroku z poruszającej się klamki. Słyszałam jedynie bicie własnego serca.

Stanęłam na palcach, aby wyjrzeć przez wizjer, ale w tym samym momencie w domu zgasły wszystkie światła. Przerażona odskoczyłam od drzwi, chwytając się za pierś.

- Kurwa. – Zaklęłam siarczyście, przymykając oczy. – Weź się w garść.

Bez zastanowienia pobiegłam po telefon, który leżał na stoliku kawowym i odpaliłam latarkę. Zanim odwaga zdążyłaby opuścić moje ciało, podeszłam do okna i rozejrzałam się po okolicy. Prąd musiał paść na całej ulicy, ponieważ wszędzie było ciemno. Oparłam palce o szybę, chwytając łapczywie oddech. Może to któryś z sąsiadów dzwonił, a ja nie usłyszałam i dlatego pociągnął za klamkę?

To wytłumaczenie było najgłupszym, na jakie wpadłam, ale naprawdę chciałam w to wierzyć.

Jednak straciłam wszelkie nadzieje, gdy po drugiej stronie ulicy dostrzegłam ciemną sylwetkę. Postać była zakapturzona i zlewała się z panującą ciemnością, ale nie miałam wątpliwości, że wpatruję się wprost na mnie. Z tej odległości nie byłam w stanie dostrzec, czy owa postać była mężczyzną, czy kobietą. Wstrzymałam oddech, ponieważ bałam się, że każdy najmniejszy ruch popchnie ją do ataku.

Nie wytrzymałam dłużej niż kilka sekund. Przesunęłam się w bok, znikając z zasięgu wzroku postaci. Serce obijało mi się boleśnie o klatkę piersiową, ale to było teraz moim najmniejszym zmartwieniem.

Beauty and the Beast Where stories live. Discover now