One Shot

4 1 0
                                    

*najlepiej czytać z muzyką w tle, na samym początku polecam Juice - September*

Tubbo teleportował się do fabryki cały w skowronkach. Gdy tylko ułożył Sunny do snu, nie mógł przestać myśleć o dzisiejszej randce z Fredem. Choć czuł, że zrobił z siebie kompletnego idiotę, co dobitnie uświadomił mu Fit, to euforia przewyższała jego zmartwienia.

Czuł się szczęśliwy. Szczęśliwy nie z samego spotkania, a raczej ze świadomości, że Fred o nim nie zapomniał. Jego głupi błąd, jego głupia dysklesja prawie doprowadziła do tego, że omal by go stracił. Wiedział, że nie może już na to pozwolić. Nie teraz, kiedy nareszcie był z nim tak blisko.

Wspiął się na dach głównej fabryki. Spoglądał na zachodzące słońce, a wiatr rozwiewał mu włosy na wszystkie strony. On też najwidoczniej miał dobry humor.

Przez głowę Tubbo przelatywały fragmenty pierwszego spotkania, pierwszej rozmowy, pierwszego listu, pierwszych wręczonych kwiatów, pierwszych uczuć, które w nim wykiełkowały... To wszystko przyprawiało go o jeszcze większy uśmiech. Nareszcie znalazł osobę, przy której poczuł się tak swobodnie.

"Nie zjeb tego", powtarzał sobie ciągle w myślach.

Słońce zniknęło za horyzontem, a niebieskie sklepienie zmieniło swój kolor na granatowy. W górze zaczęły migotać pierwsze gwiazdy, a serce Tubbo przyspieszyło. Już za chwilę pojawi się...

Nawet nie zdążył dokończyć, bo kiedy tylko obrócił głowę, aby spojrzeć w dół, dostrzegł charakterystyczny niebieski kask. Uśmiechnął się szeroko a jego oczy błysnęły. Chrząknął cicho, aby się uspokoić i powoli zeskoczył do czekającego na niego pracownika.

- Hej - rzekł neutralnie, a Fred mrugnął odwracając głowę w jego stronę.

Fred nie był nikim niezwykłym, przynajmniej nie określał się tym mianem. Jego ranga pracownika w Federacji nie definiowała kim tak naprawdę był. Odgórnie kazano im zachowywać dystans od mieszkańców wyspy, wykonywać jedynie powierzone im zadania z ogromnym poświęceniem i oddaniem. A każde, nawet najmniejsze przewinienie, było surowo karane. Ale Fred złamał te zasady. A teraz stał w miejscu, w którym pół roku temu myślał, że nigdy nie postanie. Patrzył na chłopaka, którego zielono-niebieskie oczy wprawiały go w stan kompletnego ogłupienia.

Nie miał pojęcia, jakim cudem to się stało, jakim cudem pozwolił uczuciom zagościć w jego sercu, ale nie był w stanie przestać myśleć o Tubbo. Był zagubiony, ale widział, że dla chłopaka także było to coś nowego i niespodziewanego. Czasem zachowywali się wręcz jak typowa para przedszkolaków. Nie zmieniało to faktu, że Fred cieszył się na każdą możliwość spotkania.

Uniósł rękę i pomachał do Tubbo, który pojawił się obok niego.

- Cieszę się, że przyszedłeś - rzekł Tubbo nie kryjąc już swojego uśmiechu.

Fred natychmiast chwycił za pióro i kartkę, i zaczął pisać.

- "Ja też się cieszę, że cię widzę".

- Och, to sama przyjemność - machnął ręką z cichym parsknięciem. - Cóż, chcesz może coś porobić, zanim zaczniemy nasz maraton?

- "Jeśli masz jakiś pomysł, zawsze jestem na tak".

- A więc pomyślałem, że może... - przerwał na chwilę i rozejrzał się. Miał dziwne poczucie bycia obserwowanym. Bardziej, że to znowu Fit go szpieguje. Tym razem jego stary skrzydłowy nie miał prawa wtrącać się w jego działania. - Wiesz co? Może porozmawiajmy w bardziej ustronnym miejscu - wyciągnął rękę i chwycił łapę Freda, po czym zaczął go ciągnąć w stronę pola uprawnego pełnego ziemniaków.

Dear Fred... II Letter Duo / Frubbo One shot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz