– Mieszkałem w drugiej połowie bliźniaka, którego pierwszą zajmowali Marshallowie, zanim wyprowadziłem się do ojca do Santa Barbara. Stąd znam Marcusa i Millie – wyjaśniam w końcu, otrząsając się z myśli.

Zoey kiwa głową.

– Chyba za tobą nie przepadała, co?

Przypominam sobie łzy w oczach Millie, kiedy wsiadałem do samochodu ojca po zapakowaniu moich rzeczy na ciężarówkę, ale szybko odrzucam od siebie ten obraz.

– Chyba nie. Ja za nią też nie.

Współlokatorka parska.

– Twoja strata. Millie to świetna dziewczyna – stwierdza.

– Jest na drugim roku, prawda?

Zoey rusza już do kuchni, ale podążam za nią.

– Mhm. Studiuje fotografię i robi naprawdę świetne zdjęcia – odpowiada, siadając przy blacie. Ja przystaję w progu i opieram się o futrynę. – Ma zresztą profil na Instagramie, gdzie je wrzuca. Ale pewnie to wiesz, skoro się znacie?

Marszczę brwi.

– Nie widzieliśmy się cztery lata.

– I nie mieliście kontaktu?

Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.

– Tylko z Marcusem – rzucam, po czym zaczynam się wycofywać. – Dobra, nie przeszkadzam dłużej. Chociaż nadal nie rozumiem, czemu siedzisz nad jakimiś papierami, zamiast wykorzystać ostatni tydzień...

– Gdy zostaniesz asystentem wymagającego profesora, zrozumiesz – burczy Zoey. – A teraz spadaj. I nie wylewaj więcej piwa na żadne dziewczyny, bo nie lubię nikomu pożyczać ciuchów.

– To ona wylała je na mnie.

Zoey macha ręką.

– Jasne, Nicky.

Nie próbuję jej przekonywać, tylko po prostu wychodzę i ruszam do domu znajdującego się kawałek dalej. Dzielą mnie od niego trzy podobne, jasnoszare budynki, więc szybko docieram na miejsce. Zdążyłem się tak przyzwyczaić do dudniącej muzyki, że już prawie nie zwracam uwagi, jak głośno rozbrzmiewa w okolicy i wcale nie odpadają mi uszy, gdy wchodzę do środka. Od razu rzuca mi się w oczy Marcus taszczący gigantyczną różową walizkę Millie po schodach na piętro. Parskam na ten widok i wyjmuję telefon, by zrobić mu zdjęcie.

– Hej, Marc, uśmiech!

Przyjaciel odwraca się w moim kierunku, po czym klnie pod nosem i wystawia mi środkowy palec. Śmieję się więc lekko, chowam komórkę, a potem wbiegam po stopniach i łapię walizkę z drugiej strony.

– Dawaj, pomogę, żeby nikt więcej nie wykorzystał okazji.

Dopiero po tych słowach dostrzegam Millie stojącą na piętrze. Dziewczyna zaciska wargi na mój widok i odwraca się na pięcie. Jej sukienka faluje przy tym ruchu i unosi się nieznacznie, odsłaniając zgrabne uda.

– Dzięki, stary – rzuca Marcus, więc spoglądam znów na niego. – Nie mam pojęcia, co ona tu zapakowała.

Wtaczamy walizkę na piętro. Przyjaciel ciągnie ją wtedy za materiałową rączkę do swojego pokoju na końcu korytarza, który czeka otwarty. Nie ma tutaj nikogo, bo chłopaki nie pozwolili imprezowiczom wchodzić na piętro i o dziwo wszyscy to uszanowali. To dlatego nie zamykam drzwi, tylko staję w nich i spoglądam na Millie, która odbiera walizkę od brata, po czym od razu kładzie ją z trudem na panelach i sięga do zamka.

– Dobra, a teraz może opowiesz mi... – zaczyna Marc.

– Chwila.

Millie sięga do środka, przerzuca jakieś ubrania do górnej połowy walizki, odsłaniając przed nami kolejne rzeczy leżące pod nimi. Wpatruję się w kosmetyczkę i suszarkę, które wyjmuje, nim wreszcie łapie jakiś ogromny przedmiot owinięty toną folii bąbelkowej. To on zajmował większą cześć tego giganta.

Uzupełniasz mnie [ZOSTANIE WYDANE] Where stories live. Discover now