Alex
Carter śpi dłużej niż się spodziewałam, nawet zaczęłam się martwić, ale zdaniem Rosalyn ranny potrzebuje odpoczynku. Dzięki uprzejmości kobiety mogłam skorzystać z ich łazienki i się ogarnąć. Tym razem ciało obmyłam ciepłą wodą, co uznaję w tej chwili za prawdziwy luksus. Mogłam także przeprać bieliznę i wysuszyć przy kominku. Gdy tylko było zdatna do założenia, wróciłam szybko do łazienki i założyłam czyste majtki. Nie mam stanika, nigdy nie był mi potrzebny pod stertą luźnych ciuchów i całe szczęście. Nie mogłabym przecież się ujawnić wywieszając tak charakterystyczną odzież. A majtki, cóż, zwinęłam na pół i położyłam na krześle, nikt nie zwrócił na nie uwagi.
Po ogarnięciu się, postanowiłam pomóc Rosalyn przy obiedzie. Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za ich gościnność. Obrałam warzywa, następnie pilnowałam gotującej się kaszy, a kobieta w tym czasie smażyła mięsa z dzika. Aromatyczny zapach roznosił się po całej izbie, ale nawet i on nie obudził Cartera.
Sprawdziłam, czy nie ma gorączki, przykładając dłoń do jego czoła, jednak jego temperatura ciała była pokojowa. Odetchnęłam z ulgą, ale nadal oczekiwał z zapartym tchem jego ocknięcia.
Po posiłku, Harry wyszedł na zewnątrz, aby narąbać drewno. Zanim opuścił dom, spojrzał wymownie na swoją żonę, jakby chciał jej przypomnieć, że nadal nie mogą nam ufać. Rosalyn, aby go uspokoić, jak mniemam, tylko przytaknęła z delikatnym uśmiechem. Usiadła przy stole z kubkiem gorącej herbaty, a ja w tym czasie chwyciłam za miotłę i zaczęłam sprzątać w pomieszczeniu.
– Zostaw to Alex, nie musisz sprzątać – powiedziała, po czym machnęła ręką. Jednak nie zaniechałam swojej pracy, moja wdzięczność za przygarnięcie nas pod swój dach była naprawdę ogromna, dlatego chciałam być jak najbardziej pomocna na czas naszej obecności.
– Alex?
Gdy tylko głos Cartera dociera do mnie, od razu patrzę w jego stronę. Obserwuje mnie, po czym siada na kanapie. Uśmiecham się widząc go przytomnego. Nie widzi mojej ulgi wypisanej na twarzy, kominiarka ukrywa wszystkie moje emocje. Odkładam miotłę, po czym podchodzę do rannego. Przysiadam na samym końcu łózka, tuż przy jego stopach. On spogląda na gospodynię, po czym mówi poważnie.
– Nie pamiętam, czy już dziękowałem za pomoc. Tak czy inaczej...cóż...dziękuję.
Nigdy nie widziałam Cartera, który nie wie, jak coś ująć w słowa. Chyba sam nie spodziewał się takiej pomocy ze strony kompletnie obcych ludzi. Zawsze źle się wypowiadał na temat pozostałej reprezentacji społeczeństwa. Nigdy nie miał nic dobrego do powiedzenia. No może o moim dziadku w miarę pozytywnie się wypowiadał, ale nie był zbyt wylewny. Nie mam pojęcia jak dokładnie jego życie wyglądało w mieście, nie wiem co widział i przez co musiał przejść. Jedno jest pewne, Carter Prescott nie jest optymistą i z góry zakłada, że ktoś się prędzej zaatakuje, niż wyciągnie w twoją stronę pomocną dłoń. Rosalyn i Harry udowodnili mu, że jeszcze na tym świecie są porządni ludzie.
– Nie ma za co chłopcze. Musimy sobie pomagać, zwłaszcza teraz.
– Zwłaszcza teraz ludzie się boją, nawet gdy chodzi o udzielanie pomocy.
– To prawda i ubolewam nad tym strasznie. Nie taki świat pamiętam.
– Tamtego świata już nie ma.
Rosalyn wstaje, strzepuje niewidzialny kurz ze swojego fartucha, po czym z uśmiechem mu odpowiada.
– Każdy kreuje swój świat jak chce. Postępuje jak uważa i wyznaje własne zasady. Ja postanowiłam nie dać się rozpaczy i poczucia beznadziejności. Dzięki temu moje życie jest barwniejsze.
YOU ARE READING
UKRYTA TOŻSAMOŚĆ - Eden#1 - Zakończona!
RomanceGdy świat jest wielką areną, gdzie nieustannie walczy się o przetrwanie. Opowieść o pierwszej miłości, o odwadze, by zawalczyć o lepsze życie, o trudzie budowania zaufania do drugiej osoby, o nadziei i o porażkach. Zapraszam na podróż z bohaterami w...
