Rozdział 2

7.1K 341 789
                                    

— Mad?

Pomrugałam powiekami, otrząsając się z chwilowego osłupienia, gdy dotarł do mnie głos Naomi.

— Przepraszam. Po prostu jestem zaskoczona, że to mnie chcesz na świadkową. — przyznałam szczerze.

— Zawsze się dobrze dogadywałyśmy i tylko ciebie widzę jako swoją świadkową. — odpowiedziała.

Wzięłam drżący wdech, zastanawiając się nad jej propozycją. Jasne, że chciałabym pojawić się na ich ślubie i być świadkową. Ale nie wiedziałam czy jestem gotowa, aby znowu zobaczyć Brandona. W końcu nie widziałam go od prawie dwóch lat. Nie wiedziałam co u niego, jak sobie radzi, a nawet jak teraz wygląda. Nie wiedziałam o nim nic.

— Słuchaj, Mad...— zaczęła, gdy przez dłuższą chwilę się nie odzywałam. — Z pewnością zdajesz sobie sprawę, że mój brat będzie drugim świadkiem...I dlatego wiem, że może to być dla ciebie ciężkie. Zrozumiem, jeżeli odmówisz pojawienia się na naszym ślubie. Ale naprawdę chciałabym, żebyś na nim była. Dam ci czas na zastanowienie się. Nie czuj presji. Zrób to, co uważasz za dobre dla siebie.

Przymknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Głowa bolała mnie od natłoku myśli. Już zaczynałam wszystko analizować, co wcale nie działało na mnie dobrze.

— Dobrze, przemyślę to, Naomi. Dam ci znać do końca tygodnia. I jeszcze raz wam gratuluję. Cieszę się waszym szczęściem. — powiedziałam.

— Dziękuje, Mad. I nawet jeżeli nie zgodzisz się na pojawienie się na naszym ślubie, w pełni to zrozumiemy i nie będziemy mieli ci tego za złe. Chcemy, żebyś przede wszystkim czuła się komfortowo. — odparła, a ja uśmiechnęłam się, słysząc jej słowa.

— Jasne, dziękuje. — odpowiedziałam, a następnie zakończyłam połączenie.

Spojrzałam na Allison, która przygryzała wewnętrzną stronę policzka, nic nie mówiąc.

— Wiedziałaś o tym ślubie? I że Naomi będzie chciała mnie na świadkową? — zapytałam.

Allie zacisnęła usta w wąską linię i skinęła delikatnie głową.

— Przepraszam, Madison. Po prostu chciałam, żeby sama ci o tym powiedziała. — wyznała, a ja widziałam po niej, że ma trochę wyrzuty sumienia.

— Nie jestem na ciebie zła. Lepiej wyszło, że sama to zrobiła. — powiedziałam, a ona odetchnęła z ulgą.

— Kurwa, jak dobrze. — westchnęła. — Już się bałam, że zaraz zaczniesz rzucać talerzami, bo ci odjebie.

Przewróciłam z rozbawieniem oczami. W salonie zapanowała cisza i teraz było tylko słychać Thora bawiącego się swoją zabawką na podłodze.

— I jak się z tym czujesz? No wiesz...że zobaczysz go po takim czasie. — zapytała, patrząc na mnie.

— Po pierwsze, to jeszcze nie wiadome, bo wciąż nie powiedziałam, że pojawię się na ślubie. — zaznaczyłam, a dziewczyna przewróciła oczami. — Nie wiem jak się czuję, Allie. — westchnęłam po chwili.

— Minęły już prawie dwa lata, Madison. On ruszył do przodu i ty też to zrobiłaś. Masz chłopaka i to Nowy Jork jest teraz twoim domem. — powiedziała cicho.

— Wiem, Allison. Ale boję się wrócić do Seattle, bo nie wiem czego się spodziewać. Nie byłam tam już przecież tak długo. Kiedyś to tam był mój dom, a teraz...czuję się jakbym miała wracać do obcego miasta. — wyznałam, bawiąc się swoimi dłońmi. — W dodatku na samą myśl, że ludzie Venoma mnie znajdą, gdy pojawię się tam po dwóch latach, czuję tak ogromny strach, że nie wiem czy dam radę być na tym ślubie i dobrze się bawić...

Regain ControlWhere stories live. Discover now