Zostań na zawsze

444 44 18
                                    

Cześć!

Jezu jak dobrze coś wstawić po tak długiej nie obecności. Oczywiście to nie tak, że się lenie i nic nie robię. Cały czas coś skrobie do książki i kurcze czas ucieka.

Dzisiaj wracam z OneShotem z tekstu piosenki Taylor Swift - "Love Story", jednak niektóre detale są wzięte tylko  ode mnie i moich jakże kreatywnych pomysłów.

Ilość słów - 3265

Mam nadzieję, że wam się spodoba! 

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to motywuje mnie do dalszego pisania!

Ja już się nie odzywam, miłego czytania i widzimy się za jakiś czas <33

----------------------------------------------

Rozglądałem się po wystawnej sali, szukając czegoś ciekawego, na czym mógłbym zawiesić oko na chwilę dłużej. Nie szukać wzrokiem czegokolwiek jak ten zagubiony idiota. Tu jakaś tańcząca para. Tam pijany inwestor wraz z żoną, która jest tylko jego maskotką. Tam matka upominająca swoje czteroletnie dziecko, że to ważne przyjęcie i nie ma jej przynosić wstydu. I nagle... Wszedłeś przez wielkie drzwi. Wyglądałeś niesamowicie. Aż rozwarłem usta ze zdziwienia, jednak od razu odzyskałem rezon. Napotkałeś mój wzrok, a mnie dosłownie zalała lawina...

Pomyślałem, że muszę trzymać się od ciebie z daleka, przecież nasze rodziny się nienawidzą i konkurują na rynku. I wtedy podszedłeś prosto do mnie, ignorując każdą laskę, która chciała ci się przypodobać, żebyście byli razem, bo przecież nie tylko ona będzie miała korzyści, a cała rodzina. Jednak ty miałeś na twarzy szeroki uśmiech i powiedziałeś jednej z dziewczyn prosto w twarz "spierdalaj". Pomyślałem wtedy - "Myślałem, że rodzina Wayne'ów ma więcej manier".

A potem stanąłeś przede mną. Twoje niebieskie oczy wpatrywały się w moje i... Z zawstydzeniem przyznałem, że twoje oczy są naprawdę piękne. I nie mogę odwrócić od nich swojego wzroku.

- Cześć - powiedziałeś uprzejmie, a ja starałem się utrzymać pokerową minę. Tak bardzo starałem się nie uśmiechnąć...

Nie musieliśmy się sobie przedstawiać, każdy znał nasze nazwiska, zwłaszcza twoje. W końcu jesteś bardzo kontrowersyjny.

- Ta, cześć - odpowiedziałem sceptycznie.

Przez cały wieczór dawałem ci informację swoją postawą i drętwymi odzywkami, żebyś w końcu sobie poszedł (chociaż w głębi duszy tego nie chciałem). Jednak ty uczepiłeś się mnie i nie opuszczałeś przez cały wieczór. A gdy wracałem z tej całej imprezy, w moim wnętrzu rozlewało się przyjemne ciepło.

*

Minęło parę miesięcy od naszego pierwszego spotkania. Na każdej imprezie bądź balu rozmawiałeś tylko ze mną. Nie powiem, na początku było to cholernie uciążliwe, ale później zacząłem to doceniać i szczerze lubić.

Wieczór. Słońce zdążyło już zajść, a ja stałem na balkonie, trzymając w ręce karteczkę od ciebie. Nic z niej nie rozumiałem. "Poczekaj". Co to miało znaczyć? Jakiś żart? Miałem się zatrzymać na środku drogi i czekać na ciebie?

Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałem. Gdy postanowiłem wrócić do środka, by nie zmarznąć, usłyszałem stuknięcie. Obróciłem się, marszcząc brwi, a później pomyślałem, że to ptak i znów zacząłem się chować do środka. Ciche "kurwa" zatrzymało mnie. Kto to? Cholera, ktoś się włamuję? Wyszedłem i delikatnie wychyliłem się przez balkon, próbując dojrzeć jakiegoś złodzieja, który pokusił się na moją rodzinną fortunę. Albo mój samochód. Usłyszałem "Psst". Wychyliłem się bardziej i ujrzałem twoją niebieską czuprynę. Natychmiast zacząłem się delikatnie śmiać z politowaniem, kręcąc głową.

Już dawno przepadłem [OneShot] - Dante Capela x Xander WayneWhere stories live. Discover now