One Shot

14 2 2
                                    

- Tallulah, tylko nie odchodź za daleko!

- Dobrze, tato!

Tallulah i jej adopcyjny ojciec Philza wybrali się na pole kwiatowe. Dziewczynka oczarowana pięknem tego miejsca skakała od kwiatka do kwiatka i zrywała te w swoim ulubionym kolorze, aby ułożyć z nich wianek. Usiadła na jednym z pagórków i zaczęła pleść. Po chwili usłyszała machnięcia skrzydeł nad sobą. Spojrzała w górę i na niebie dostrzegła znajome krucze skrzydła. Mężczyzna wylądował na ziemi przed nią i włożył kwiatek w jej włosy.

- Amapola dla mojego małego smoczka - uśmiechnął się.

Tallulah spojrzała na niego z wdzięcznością. Poprawiła czapkę na głowie.

- Kucnij - powiedziała cicho, czego Philza od razu dokonał. Dziewczynka natychmiast położyła wianek, który już uplotła, na jego kapeluszu. - Prezent.

- Oh, Tallulah... - na jego usta wkradł się uśmiech. - Dziękuję.

Wiatr poruszył drzewami. Włosy dziewczynki zaczęły falować, tak jak i ubrania. Poczuła, jak ręka Philzy dotyka jej głowy, jak delikatnie gładzi ją po włosach. Smoczyca podniosła wzrok i uśmiechnęła się do kruczego człowieka. Mężczyzna ponownie wzbił się w powietrze, a gdy dziewczynka wodziła za nim wzrokiem, dostrzegła na niebie coś dziwnego. Coś zielonego mignęło jej przed oczami. Potrząsnęła głową.

- Tylko mi się przywidziało - zapewniła się, spoglądając z pagórka w dół.

Zaczęła zbiegać, ostrożnie stawiając kroki. Niestety nie zauważyła jednego z wystających kamieni. Potknęła się i zaczęła się staczać, upadając na klatkę piersiową.

- Auć - stęknęła cicho do siebie i westchnęła powoli się podnosząc. Otrzepała ziemię i resztki trawy z ubrań. - Och, wow... - wyszeptała do siebie, a jej słowa rozmył wiatr, gdy zdała sobie sprawę, gdzie wylądowała.

Wokół niej roiło się mnóstwo żółwi. Jej ulubione zwierzęta stąpały powolnym krokiem przez polany. Niektóre pilnowały jajek, jeszcze inne zajmowały sobie miejsce przy niewielkim zbiorniku wodnym. Uszy jej się zatrzęsły i wielki uśmiech wskoczył na jej twarz. To wyglądało jak miejsce wprost ze snu!

Nagle poczuła jak coś ociera jej się o stopę. Skierowała wzrok w dół i dostrzegła małego żółwika. Tak małego, tak słodkiego, jakby dopiero co się wykluł. Kucnęła i pozwoliła wejść mu na rękę. Zaczęła głaskać go delikatnie po czubku głowy i skorupie.

- Papa Phil! Spójrz! - uśmiechnęła się i spojrzała w niebo. Nigdzie jednak nie dostrzegła kruczego człowieka w powietrzu. - Hrmf... - mruknęła do siebie lekko obrażona.

Wiedziała dobrze, że tego dnia Philza ma urwanie głowy. Dlatego kazał jej zostać na łące i nie odchodzić za daleko od teleportu. Tallulah przyzwyczaiła się, że czasem zostaje sama. Nigdy jednak nie było to dla niej przyjemne.

Gdy przypatrzyła się oddalonym drzewom, zauważyła że ktoś stoi na jednym z ich czubków. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Papi Will?... - powiedziała cicho kładąc po sobie uszy, a postać zeskoczyła w dół posługując się spadochronem.

- Tallulah, mi niña... - wyszeptał i rozłożył ręce, aby przytulić swoją córkę. Ona natychmiast się w niego wtuliła.

- Nie miałam pojęcia, że już wróciłeś - szepnęła w jego ubranie.

- O czym ty mówisz? Ja tu cały czas byłem - odparł niewzruszony.

Dziewczynka odsunęła się od niego. Dopiero teraz bardziej mu się przyjrzała. Był ubrany w niecodzienny dla niej płaszcz a pasmo jego włosów przemalowanie było na biały kolor. Tallulah zrobiła krok do tyłu.

Koszmar II Tallulah Qsmp One ShotWhere stories live. Discover now