– W puszczaniu się? – rzucił, a ja czułem jak wkurwienie we mnie narasta ze zdwojoną siłą. – Zaliczyła fotografa, to ciekawe na kogo teraz kolej?

– Stary, przeginasz. Nie oceniaj wszystkich swoją miarą. – Dean także tracił cierpliwość. – Idź sobie zapal, bo widzę, że masz jakieś braki nikotyny.

Jimmy prychnął i oddalił się, chwytając tylko identyfikator z przepustką, by potem móc wejść z powrotem.

– Widzisz jak to z nim jest. Takie teksty pojawiają się non stop. Nie chce kwasów w zespole, ale nie mogę patrzeć na to, żeby traktował tak tę dziewczynę.

– Właśnie. Ona nikomu nic nie zrobiła.

– Ja osobiście ją uwielbiam

Dodaliśmy, każdy po kolei. My trzej naprawdę ją polubiliśmy i kolejna zmiana nie była nam potrzebna.

– Współpracujcie z nią tak jak należy. Jest was trzech przeciw Jimmiemu, więc to powinno jej wynagrodzić jego zachowanie. A teraz nie przeszkadzam wam. Bo zaraz Sky to wparuje i zacznie mnie poganiać. Wracam do żony i widzimy się niedługo. Bawicie się dobrze.

– Jak zawsze. Dzięki Dean.

Tak jak powiedział, tak zrobił. I przewidział także, że po chwili zjawi się Sky, która w krótkich spodenkach i bluzce z logo zespołu, stanęła w zasięgu mojego wzroku. Ciarki przeszły przez moje ciało. Wyobraziłem sobie jak zdzieram z niej dolną część garderoby i wchodzę w nią głęboko.

Nie. Stop. Tym myśleniem doprowadzę się do permanentnego wzwodu.

– Potrzebujecie czegoś? Jakaś woda? Jesteście głodni? W ogóle gdzie się podział pan maruda? – wyrzuciła z siebie jak z katapulty.

– Przystopuj kobieto. Jimmy po spotkaniu z Deanem musiał iść sobie zapalić. A my niczego nie potrzebujemy. Wodę jeszcze mamy, a głodni też nie jesteśmy.

– Jak coś to mówcie. Nie chcę, aby moi muzycy padli mi na scenie z wycieńczenia.

– Nie musisz się, aż tak martwić.

– Zawsze martwię się jeśli na czymś mi zależy, a dobro zespołu i przebieg tego koncertu to pierwszorzędna sprawa.

Przez chwilę milczała, więc jeszcze bardziej wlepiałem w nią ślepia. Nie wiem czy widziała, że ją obserwuję, ale gdy uniosła twarz nasz wzrok się spotkał. Od razu się uśmiechnęła.

– Dobra chłopaki. Chodźcie przećwiczymy wszystko raz jeszcze. – rzuciłem patrząc na zbliżającego się Jimmiego.

– Sky chcesz prywatny koncert? - Aaron błysnął uśmiechem, na co Sky zareagowała śmiechem.

– Mam go cały czas, ale dziękuje za propozycję.

Salwy jej śmiechu zostały z nami jeszcze na długo po tym jak nas zostawiła samych za sceną. Nie marnując czasu ostatni raz zagraliśmy piosenki, którymi chcieliśmy uraczyć publiczność.

♫♫♫

Minuta, tyle właśnie zostało do wyjścia na scenę. Byliśmy podekscytowani, a radość przebijała się ponad wszystko. Teraz nie było miejsca na spięcia, kłótnie czy inne problemy. Teraz byliśmy tylko my, muzyka i nasi fani. A ich właśnie był cały ogrom. Z tego co zdążyłem zauważyć to nie dość, że wszelkie miejsca siedzące zostały zajęte to jeszcze płyta całkowicie zasłonięta przez tłum.

Ludzie skandowali nasze imiona. Krzyczeli nazwę zespołu. Na wspólny znak wyszliśmy i się przywitaliśmy. To co się działo przed nami to jakiś obłęd.

Aaron puknął trzy razy pałeczkami w górze, po czym zaczął walić w bębny i talerze. Dołączyliśmy się z gitarami równocześnie wydając pierwsze dźwięki jednej z naszych piosenek. Pociągałem na struny, a przed oczami miałem same przyjemne obrazy. Chwyciłem mikrofon i zaśpiewałem pierwsze słowa. Grałem i śpiewałem, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego z publicznością.

Zaczęliśmy poruszać się na scenie w rytm muzyki robiąc niezłe show, jak to zwykle mieliśmy w zwyczaju. Ludzie przed nami bawili się coraz lepiej. Śpiewali z nami, a czasem próbowali nas przekrzyczeć. Znali teksty na pamięć, co tylko dawało mi jasno do zrozumienia, że to co robię ma po prostu sens.

♫♫♫

Po kilku bisach zeszliśmy ze sceny. Od razu chwyciłem od Sky butelkę wody i wychyliłem ją niemal całą. Nasza menadżerka stała za sceną wraz z Emily, która po znajomości dostała opaskę VIP i mogła wejść wszędzie tam, gdzie my. A po za tym była wsparciem dla brunetki. Przy czym obie bawiły się równie dobrze co pozostali ludzie.

Ci nie zawiedli i już ustawiali się w kolejce, licząc na autograf albo szybką fotkę. Nigdy nie mieliśmy w zwyczaju odmawiać tego. Wychodziliśmy z założenia, że skoro wydali pieniądze, aby nas zobaczyć, to my możemy zrobić coś dla nich i dać tego czego chcą. Skinąłem do ochroniarza, by uszykował bramkę. A sam skupiłem uwagę na brunetce, jej przyjaciółce i Collinie, który jak ją zobaczył poszedł w drugą stroną. Coś czułem, że ich relację skomplikował jeden bądź kilka numerków.

– Byliście świetni. Zresztą jak zawsze. – usłyszałem z ust Emily, która niemal wisiała na ramieniu Skyler. – To co teraz będzie czas na jakąś imprezkę? Noc jeszcze młoda.

– Najpierw autografy, potem impreza. Są rzeczy ważne i ważniejsze. – dodał Collin, który nie wiadomo kiedy się zjawił obok. Dopiero co lazł kawał od dziewczyn, a już był z powrotem.

Wzruszyłem tylko ramionami i pognałem w stronę ochroniarza. Złapałem chłopaków i wspólnie, trzymając w rękach markery i kilka naszych płyt przeszliśmy w tłum. Panowie dbali, aby żaden z fanów nie przekroczył granic. 

Melodia uczućWhere stories live. Discover now