"Paulo Calamitas"

4 0 0
                                    


Koniec świata wypadł wczoraj

Nikt nie spostrzegł, żadna twarz

Truistyczne krzyki radia

Zagłuszyły ryki rogów

Wyrywanych z mojej piersi

Tak jak sen przerywa spazm


Pośród monomanii sennych

Co koiły resztki zmysłów

Wzrok obaczył orszak jeźdźców

Który tłumy ciął i rżnął


Sam Hefajstos kuł swym młotem

Moje zapocone skronie

Przetapiając resztki powiek

Na strumienie łez goryczy


Wyżymali moje członki 

By móc uszczknąć chociaż kroplę

Tej skrwawionej zimnej limfy

Która zanikała w bryłach soli


Zgwałcił ziemię orszak duszny

Rwąc sklepienie barwy rdzy

Plwając na codzienność świata

Którym mieliśmy być my


Wyrwał mnie z koszmaru bezdech 

W którym trwałem jak wisielec

Oplótł mnie Twój włos w pościeli

Kiedyś byłby mi zbawieniem


Koniec świata wypadł wczoraj

Nikt nie spostrzegł, tylko ja

Świat wczoraj wchłonął aksamit

Przypominał Twoją twarz




PseudoartyzmWhere stories live. Discover now