— Tam gdzie moja sypialnia? — spytałam niepewnie.

— Tak.

— Nie widziałam tam żadnych drzwi oprócz moich. — Zdziwiłam się.

— Wejście do niego jest ukryte. To taki jakby loch — zrobiła cudzysłów rękoma w powietrzu. — Najmniej przyjemne pomieszczenie. Jest bardzo malutkie. Jak ktoś przegnie z gościnnością wysyłany jest tam za karę. — Puściła mi oczko. — Oczywiście goście często specjalnie wymyślają różne rzeczy, aby tylko tam trafić. To też taki nasz chwyt marketingowy. Klienci lubią takie smaczki. Pokaże ci później.

— Czuję się jakbym chodziła po starym zamku — przyznałam.

— Na upartego można go przypisać do zamku. Ten dom ma ponad dwieście lat.

Zrobiłam wielkie oczy.

— Czyli ma swoją historię i duszę...

— Oj tak. Dosłownie, duszę... Mieszkał tu dziadek Hulia. Kilkoro gości opowiadało nam, że widziało zjawię, chodzącą po korytarzu.

— Greto? Czy ty chcesz, abym opuściła jeszcze dziś posiadłość? — dopytałam. Kobieta była na dobrej drodze do tego, abym wyjechała stąd. Przerażały mnie takie opowieści. Nie wiem czy chciałabym zobaczyć tu ducha zmarłej osoby.

— Nie, nie skądże — zaprzeczyła szybko ruchem głowy. Zbliżyła się i objęła mnie ręką. — To tylko takie plotki. Ale dodają miejscu klimatu.

— No tak, taki chwyt marketingowy — dodałam, cytując jej słowa.

— Szybko łapiesz — stwierdziła. Uśmiechając się.

Ruszyłyśmy dalej. Greta o każdym pomieszczeniu opowiadała z wielka fascynacją. Na końcu zeszłyśmy do piwnicy, gdzie znajdowały się beczki, w których przechowywano wino.

Nie powiem, to wnętrze zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Na jednej ze ścian stały wielkie, drewniane beczki. Po drugie zaś stronie znajdowały się różnego rodzaju sprzęty do produkcji wina.

— I najważniejsze... — Zaczęła nagle, gdy opuściłyśmy piwnicę. Wyszłyśmy na zewnątrz i idąc wyłożoną kamieniem dróżką doszłyśmy do łąki. — Winnica. — Przystanęła, wskazując dłonią pole z winogronem.

— Ło! Sporo tego — mruknęłam zdumiona, omiatając wzrokiem pole. — A ten domek tu poniżej? — spytałam ciekawa, spoglądając na niewielki budynek.

— Tam mieszkam ja z mężem. Mój syn Luciano śpi w domu, by pilnować gości. A swoją drogą muszę was sobie przedstawić.

— My się już chyba poznaliśmy — powiedziałam nieśmiało. Kobieta spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.

— O! Kiedy? — Nie ukrywała zaskoczenia.

— Wczoraj wieczorem, gdy wracałam do pokoju. Wpadliśmy na siebie.

Destino (Przeznaczenie)— wyszeptała kobieta. Zmrużyłam oczy, nic nie rozumiejąc. Koniecznie czekała mnie nauka języka.

— Słucham?

— Wracajmy — nakazała nagle kobieta, ucinając temat. Ruszyła w stronę willi.

— Greto, czy mogę przejść się po winnicy? — zapytałam niepewnie, zwracając tym samym na siebie uwagę.

— Oczywiście. To twoja ziemia — oznajmiła, odwracając się w moją stronę — Możesz robić co uważasz za słuszne. Czuj się jak u siebie w domu. — Posłała mi radosny uśmiech i tym razem szybkim krokiem udała się do budynku.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now