— Dopóki nie pokazałaś mi tych dokumentów sama w to nie wierzyłam — wtrąciła. Podeszła do mojej walizki, a potem zerknęła na szafę. — Weź jeszcze tą elegancką sukienkę. — Wyciągnęła z szafy i zaprezentowała mi ją.

— W sumie nie pomyślałam o tym. Może się przyda...— przyznałam.

— Może poznasz tam jakiego przystojnego Włocha — rzuciła nagle Judyta, poruszając sugestywnie brwiami.

— Nie mam głowy do związków — jęknęłam, próbując wybić jej tą myśl z głowy. — Daj mi odsapnąć.

— No nie wiem, nie wiem... A jak stanie przed tobą taki Simone Susinna?

— Nie jest w moim typie, choć jest przystojny — przyznałam bez ogródek.

— Czekaj, czekaj... Jak on się nazywał...Aktor taki...— Milczała dłuższą chwilę, próbując sobie przypomnieć kolejnego gwiazdora, który rzekomo by mi się podobał. Chwyciła telefon i zaczęła czegoś w nim szukać.

— Wiem... — Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. — Giulio Berruti — powiedziała podekscytowana. I pokazała mi zdjęcie kolejnego aktora.

— Masz mnie... Gdyby ktoś taki stanął obok mnie, na bank zapomniałabym języka w gębie. Do tego oblał by mnie rumieniec.

— Tak też myślałam. I życzę ci, by ktoś taki stanął na twojej drodze, bo na to zasługujesz.

— Kochana jesteś...— wyznałam wzruszona i przytuliłam ją.

Rozmawiałyśmy jeszcze niecałą godzinę, po czym Judyta pojechała do domu. Wykąpałam się, podlałam kwiaty, zamknęłam okna, wyłączyłam z prądu kilka sprzętów elektrycznych i wyszłam z domu. Tą noc chciałam spędzić u rodziców, by rano ruszyć w trasę.

***

Budzik przerwał mój koszmar, w którym rolę główną odgrywał mój były partner. Śniło mi się, że pojechałam do Włoch, weszłam do domu i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je a wtedy zobaczyłam Nikodema. Na szczęście był to tylko sen, z którego udało mi się wybudzić. Niechętnie wynurzyłam się spod kołdry i poczłapałam do łazienki. Przemyłam twarz i zrobiłam lekki makijaż. Wróciłam do pokoju ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Ku mojemu zaskoczeniu krzątała się tam już moja mama.

— O! Cześć córciu — mruknęła, witając się ze mną.

— Cześć, co ty u robisz o tak wczesnej porze? — zapytałam. Podeszłam i oparłam głowę o jej ramię. Patrzyłam jak robiła kanapki.

— Chyba nie myślałaś, że wyjedziesz bez pożegnania. — Posłała mi radosny uśmiech.

— Domyślałam się, że nie uda mi się wymsknąć z domu niezauważoną. Zawsze któreś z was czuwało jak to robiłam.

— A ja myślałam, że robiliśmy to dyskretnie — stwierdziła, mrużąc oczy.

— Niestety...— mruknęłam. — Gdzie tata? — spytałam ciekawa. Domyślałam się, że on również był już na nogach.

— Upewnia się, że z autem jest wszystko w porządku — odpowiedziała mama.

— No tak, cały tata. Wczoraj wieczorem też sprawdzał i jechał na stacje jeszcze dopompować opony — oznajmiłam. Odeszłam od mamy i wyciągnęłam z szafki szklankę, do której nalałam wodę. Upiłam odrobinę.

— Zrobiłam ci kanapki. W pudełku masz obiad — tłumaczyła mama i wskazywała dłonią. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na leżące rzeczy na wyspie kuchennej.

— Ja mam to wszystko zjeść? — Omiotłam wzrokiem przygotowany prowiant. Spokojnie najadły by się tym trzy osoby.

— Przed tobą tyle godzin jazdy, że zjesz wszystko — stwierdziła i włożyła wszystko do papierowej torby.

Zielona KrainaWhere stories live. Discover now