Rozdział 1

176 69 4
                                    

Sonia 14 lat

Biegłam właśnie do sali gimnastycznej, na której miały się odbyć przesłuchania do nowego spotu reklamowego. Producenci nowej linii perfum dla nastolatek postanowili zaangażować utalentowaną piosenkarkę lub zespół muzyczny, który będzie dopiero mógł wejść do show biznesu. Obrali sobie za cel odniesienie sukcesu w nowym zapachu i wykreowaniu dzięki reklamie nowej gwiazdy. Prawdę powiedziawszy nie liczyłam na sukces i nawet na to, że przejdę do dalszego etapu, jednak mój Tata od małego zachęcał mnie do śpiewania twierdząc, że mam głos anioła który muszę pokazać światu.

To właśnie Tata zaszczepił we mnie miłość do muzyki, jest kompozytorem i gitarzystą. W młodości wraz z przyjaciółmi założył zespół i pomimo tego, iż nie odnieśli jakiegoś spektakularnego sukcesu to byli znani. Tata wraz z moimi wujkami, bo tak nazywałam jego kolegów z zespołu grywali w naszej piwnicy która służyła im za studio nagraniowe. Jako bardzo żywiołowe i ciekawe dziecko często wpadałam tam i słuchałam jak grają. Uwielbiałam to odkąd pamiętam. Mając 5 lat wpadłam na ich próbę posłuchać tej magicznej dla mnie muzyki. Ponieważ Tata często komponował w domu słuchałam jak nucił piosenki i niektóre z nich znałam na pamięć. Gdy postanowili zagrać balladę którą niedawno napisał zaczęłam ją śpiewać nie patrząc na nic. Zespół zagrał całość, a ja to zaśpiewałam nie zauważając nawet tego, że wujek Morgan nie śpiewał słów ze mną.

- Kochanie, kiedy nauczyłaś się tego tekstu? - Zapytał mnie wtedy Tata.

- Jak go nuciłeś komponując Tatusiu. To moja ulubiona piosenka i bardzo mi się podoba.

Tata z wujkami był oczarowany i namówił Mamę aby zapisali mnie do szkoły muzycznej. Oboje gdy usłyszeli moje wykonanie jeszcze raz tej ballady stwierdzili, że mój głos jest anielski i nie może się zmarnować.

Moja szkoła a dokładnie Los Angeles Music School, była wylęgarnią talentów jak wielu mówiło, i to właśnie do tej szkoły rodzice mnie zapisali gdy tylko skończyłam 7 lat. Dlatego aby zrobić Tacie przyjemność postanowiłam wziąć udział w przesłuchaniu.

- Sonia, już myślałam, że się wycofałaś?! - Zawołała moja najlepsza przyjaciółka Amber.

- Oszalałaś? Musiałam oddać zaliczenie z angielskiego dlatego mi to tyle zajęło. Obiecałam sobie, że się tutaj pojawię i zrobię to dla Taty. Wiesz jak mu zależy na tym aby ktoś mnie odkrył i pomógł w karierze.

- A Ty tego chcesz? Bo wiesz głos masz anioła gdy śpiewasz to jest niepodważalne, tylko czy chcesz być na tym świeczniku Ty sama, czy może są to ambicje Twojego Taty? - Amber nie owijała w bawełnę, mówiła co myśli właśnie za to ją lubiłam i ceniłam jej przyjaźń.

-Amber, może i mój Tata ma jakieś parcie na rozwój mojej kariery, ale zrozum ja kocham śpiewać. Nie wyobrażam sobie co innego mogłabym robić, bo tylko to potrafię. Śpiewam i gram na pianinie i innych klawiszach, dobrze o tym wiesz. Mogę to robić godzinami więc jeśli jeszcze będę na tym zarabiać to tak chcę to robić i osiągnąć sukces, tylko brakuje mi pewności siebie i dlatego nikt mnie nie chce zauważyć bo jestem szara i nijaka.

- Sońka na litość boską przestań pierdolić. Szara i nijaka też wymyśliłaś. Ty jesteś nieoszlifowanym diamentem którym trzeba się porządnie zająć. A teraz idź na scenę i rozwal wszystkich pokazując jaka jesteś zdolna.

Boże uwielbiałam tą dziewczynę ale ona sobie chyba nawet w połowie nie zdawała sprawy z tego, jak jej osoba podnosiła moją niską samoocenę do góry. Może i miałam anielski głos, jednak wizualnie do anioła było mi bardzo daleko. Niska, pulchna o mysich włosach i zielono niebieskich oczach. Taka właśnie byłam. Mała szara myszka, ale śpiewając wydobywałam z siebie to co najlepsze pomimo iż moja uroda mogła mieć wiele do życzenia.

- Następny proszę!!! - krzyk naszej sekretarki Pani Brown przerwał naszą rozmowę i musiałam iść się zademonstrować przed rekinami show biznesu. - Jak to mówią show must go on! - Powiedziałam do Amber uśmiechając się lekko i weszłam dać najlepszy występ mojego życia.

- Dzień dobry Państwu. - Powiedziałam niepewnie w stronę jury, zasiadających na trybunach. Było tam około 15 osób, ewidentnie znudzonych i pragnących opuścić to miejsce. Wiedziałam już że to nie wróży nic dobrego i jeśli chcę aby Tata mógł być ze mnie dumny muszę dać z siebie nie 100, a 300%. Chcę spełnić jego marzenie o mojej karierze i móc wystąpić z jego zespołem, bo to Oni pierwsi uwierzyli we mnie i zainwestowali w moją edukację w tej elitarnej muzycznej szkole.

- Przedstaw się, powiedz co zaśpiewasz i miejmy to za sobą. - Powiedział jakiś znudzony facet. Kurdę poczułam się jak totalne zero! Podniósł mi ciśnienie tak jak nikt inny, ale postanowiłam nie dawać tego po sobie znać.

- Nazywam się Sonia McKenna i zaśpiewam piosenkę "Bonnie Tyler - It's A Heartache".

Facet popatrzył na mnie jak na cholerną kosmitkę, tak wiem gościu to nie jest łatwa piosenka bo Bonnie ma nietypową barwę głosu, ale ja mam swoją interpretację i Ci udowodnię, że nie jestem samobójcą muzycznym.

- Mam swoją interpretację tej piosenki chciałabym ją zaśpiewać akompaniując na pianinie jeśli Państwo pozwolicie. - Powiedziałam to unosząc wyzywająco brew. A co niech facet wie, że trafił na kogoś kto pomimo iż nie ma twarzy anioła ma charyzmę. Do cholery jestem córką Daniella i Camilli McKenna. Mój tata to wirtuoz klawiszowy. Sam mnie uczył gry na pianinie.

- Mamy tu jakieś pianino? Jeśli tak to dajcie na scenę chętnie zobaczę tą własną interpretację. - Dodał to tak prześmiewczo, że nawet zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię. Ale Mama zawsze powtarzała powiedziałaś A to mów cały cholerny alfabet. Podstawiono pianino a ja zajęłam miejsce przy nim, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam. Zamknęłam oczy i zatraciłam się w muzyce, grałam i śpiewałam nie patrząc na zebranych, poddałam się moim zmysłom słuchu i dotyku. Tak dotyku, dotykałam klawiszy które były przedłużeniem moich palców, moim motorem napędowym. Dźwięki i nuty wydobywały się ze mnie i płynęły prosto z serca. Zatraciłam się w tym odczuciu i nie było już odwrotu. Wyśpiewałam tą piosenkę swoją duszą. Zakończyłam ostatnie takty i bardzo, bardzo powoli otworzyłam oczy. Mężczyźni patrzyli po sobie jakby bez wyrazu, ale miałam wrażenie też, że w lekkim szoku.

-Przypomnij mi jak się nazywasz? - Powiedział chyba główno dowodzący tego zamieszania.

- Sonia, Sonia McKenna proszę Pana.

- Jesteś córką Daniella MCKenny z The Demons?

- Tak Daniell to mój Tata. - Uśmiechnęłam się mimowolnie ja jego wspomnienie. Cieszyłam się, że pomimo braku spektakularnej kariery ludzie w branży go kojarzyli.

- A więc to Ty jesteś tym ukrywanym Anielskim głosem swojego Ojca. - Mówiąc to uśmiechnął się do mnie, i o Boże było szczery uśmiech. Normalnie zabrakło mi słów nie wiedziałam co to może oznaczać. I dlaczego powiedział ukrywany, skoro Tata chciał abym się rozwijała muzycznie.

- Panowie chyba mamy zwycięzce castingu! Ten głos podłożymy do reklamy, i to będzie hit wszystkich stacji telewizyjnych. Soniu naprawdę masz anielski głos, stwierdzenia Twojego Ojca i reszty zespołu były w 100% procentach adekwatne. Cieszę się na naszą współpracę. Liczę że dasz z siebie wszystko i Nas nie zawiedziesz. Kto wie może się to okazać przepustką do Twojej solowej kariery.

Zaparło mi dech, nie wiedziałam czy to sen, żart czy może jeszcze coś innego. Ukryta kamera czy jak. Przecież powinnam przejść dalej i konkurować z innymi w dalszym etapie. Czy to nie tak powinno wyglądać?!

- Soniu dziękujemy za występ, szkoda tylko, że tak długo musieliśmy na niego czekać. Gdybyś zaśpiewała pierwsza już by Nas tu nie było. - Zaśmiał się sam ze swojej wypowiedzi a ja nadal nie wiedziałam co się tutaj odwaliło.

- Przepraszam jak się Pan w ogóle nazywa? - Zapytałam bo przecież facet nawet nie raczył się przedstawić.

- Nazywam się Connor Cooper, jestem agentem gwiazd i łowcą talentów. A Ty Soniu jesteś właśnie moim nowym odkryciem. Będę chciał porozmawiać z Twoimi rodzicami i zaproponować Ci współpracę nie tylko w tej reklamie ale również w karierze solowej. Masz talent którego nie można zmarnować, jestem pewien, że Twoi rodzice się ze mną zgodzą. - Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i puścił oczko, a ja byłam pewna, że złapałam Pana Boga za nogi. To był pierwszy błąd jaki popełniłam w swojej karierze, zaufałam nie tej osobie co trzeba...

Partnerka AlfyWhere stories live. Discover now