Część 5: Załącznik A

Start from the beginning
                                    

Nic z tego nie powstrzymywało go jednak od spacerowania po bibliotece z zamyślonym wyrazem twarzy lub zmarszczonymi brwiami, jakby głęboko kontemplował najbardziej złożone sekrety magicznego świata. Zawsze przybierał minę pełną zdziwienia, kiedy na horyzoncie pojawiała się kolejna czarownica próbująca zaciągnąć go do swojej przydzielonej czytelni. On jednak zawsze szybko protestował, rzucając wymówką, że jest nowy i ledwo wyszkolony, nim w końcu dawał się im namówić.

Kiedy kobiety opuszczały bibliotekę, zawsze robiły to wręcz emanując radością.

To było niedorzeczne.

Do uszu Hermiony dobiegł kolejny chichot.

Rozejrzała się ukradkiem dookoła, a potem rzuciła na drzwi zaklęcie tłumiące dźwięki.

Na powrót otoczona ciszą i spokojem, wróciła do swojej pracy.

Była już na ostatniej prostej, kiedy dotarła do książki, której miejsce znajdowało się na półce niemal przy samym szczycie regału. Rozejrzała się za schodkiem, który powinien stać w pobliżu, jednak nigdzie go nie znalazła.

Stanęła na palcach, próbując wsunąć książkę na miejsce. I prawie, prawie jej się to udało...

Cholera. Nie była w stanie trafić do właściwej szczeliny.

Jeszcze mocniej wniosła się na palcach i przylgnęła ciałem do regału, prostując się, wyciągając kręgosłup i unosząc książkę jedynie opuszkami palców. Napięła dłoń, próbując umieścić tom na właściwym miejscu.

Nagle Hermiona odkryła, że ​​księga została wyjęta spomiędzy jej palców i odłożona na półkę przez kogoś innego.

Umięśniony tors napierał na jej plecy, przygniatając ją do półki.

— Naprawdę jesteś tak niepraktycznie niska — powiedział Draco przeciągle. — Można by pomyśleć, że biblioteka powinna mieć określone wymogi co do wzrostu swoich pracowników.

Przewróciła oczami i próbowała wywinąć się z potrzasku.

— Czy nie masz w swojej pieczy potomkini kolejnego rodu, dla której mógłbyś powyszukiwać książki? — zapytała cierpko.

— Nie. Już wyszła. Dzięki Merlinowi — powiedział z dramatycznym westchnieniem. — Zdaję sobie sprawę, że sam mam dopiero dwadzieścia pięć lat, ale naprawdę zaczynam się martwić luźnym stanem moralności naszego pokolenia. Wydaje mi się, że próbowała mnie uwieść.

— Naprawdę?— Hermiona ponownie przewróciła oczami. — Chcesz powiedzieć, że nie przybyła tutaj tylko po to, żeby przeczytać runiczny traktat swojej ciotki o usuwaniu brodawek za pomocą magii krwi? Jestem zdumiona — prychnęła.

Draco zaśmiał się cicho.

— Czytałaś ten traktat, Granger?

— Oczywiście. Przeczytałam wszystkie pozycje z Sali Run — powiedziała, pociągając nosem i próbując go odepchnąć. Chciała wrócić do swoich obowiązków.

Złapał ją za łokieć, zanim zdołała wbić go w jego żebra.

— Oczywiście że tak. — Zachichotał, a jego oddech spłynął na jej szyję. — Wydajesz się dzisiaj dość rozdrażniona. Co zrobiłem tym razem?

Hermiona spojrzała na niego przez ramię.

— W ogóle nie traktujesz tej pracy poważnie — powiedziała bezbarwnym tonem.

— Nieprawda — powiedział z szeroko otwartymi oczami. — Jestem całkowicie oddany byciu bibliotekarzem.

Hermiona odwróciła wzrok.

[T] Biblioteka Aleksandryjska | DramioneWhere stories live. Discover now