Chłopak spogląda na nią znad własnej miski pełnej kulek czekoladowych.

– A wyglądam jak służący?

– Wyglądasz jak kretyn, ale nie to jest tematem rozmowy. Podaj saszetki. Już.

Przygryzam wargę, gdy Rylan wstaje z westchnieniem i sięga na najwyższą półkę szafki wiszącej przy lodówce. Do tego wyjmuje szklankę, do której nalewa wody i wsypuje zawartość saszetki.

– Połykać chyba umiesz? – pyta, odwracając się do mnie.

– Jezu, Rylan – odzywa się Sydney.

Summers napina ramiona, chyba orientując się, jak idiotycznie i dwuznacznie to zabrzmiało.

– Połykać napój – uzupełnia, patrząc na siostrę. – Nie chcę nawet wiedzieć, o czym ty pomyślałaś, zboczona wariatko. – Kręci głową i podsuwa szklankę po blacie w moim kierunku. – A ty po prostu to wypij.

Podchodzę bliżej. Jestem przyzwyczajona do ich przepychanek, dlatego nie robią na mnie wrażenia. Sama mam za sobą wiele kłótni z siostrą i wiem, jak to bywa między rodzeństwem. Choć Syd i Rylan czasami przechodzą samych siebie w tej kwestii.

– Ja... dziękuję. Ale chyba najpierw musiałabym posprzątać na weran...

– Już się tym zajęłam – przerywa Sydney. – Na spokojnie. Większość rzygów i tak wylądowała na Joshu. Piękny widok. Musimy to powtórzyć też z tą jego zdzirą, co ty na to?

Rumienię się z zażenowania, łapiąc szklankę.

– A może nie?

– Daj spokój. To było najlepsze podsumowanie, jakie mogłaś mu zafundować. Tylko na koniec zapomniałaś dodać liścia, więc zrobiłam to za ciebie, gdy zaczął wyklinać.

– Przecież mówiłaś, że nie możecie mu nic zrobić.

Syd wzrusza ramionami.

– Mówiłam, że Ry nie powinien do niego iść ani dać mu w mordę, bo wiem, jak by się to skończyło. Po mojej interwencji ślad zaraz zniknie.

Uśmiecham się do niej lekko, wypijam elektrolity, a po odstawieniu szklanki przyglądam się przez chwilę Summersom. Chociaż są bliźniętami, nie są do siebie za bardzo podobni. Ona blondynka, on brunet. Ona ma zielone oczy, on szare. Jej rysy są łagodne, jego dość ostre. Serio niewiele ich łączy. Nawet jeśli oboje są wysocy, to Rylan i tak nad nią góruje, no i jest postawny, a ona drobna. Gdyby nie pokazali mi kiedyś dokumentów z datą urodzenia i nie poznałabym ich rodziców, chyba nie uwierzyłabym, że to w ogóle rodzeństwo.

– Jeśli chcesz jeść, to płatki są w szafce, a mleko w lodówce. Moich nie dostaniesz, więc się tak na nie nie patrz – odzywa się Rylan, wyrywając mnie z zamyślenia. – I nie siadasz obok. Nie będę ryzykował.

– Czasami jednak zapominam, jaki z ciebie palant, ale potem się odzywasz – odpowiadam. Wstawiam szklankę do zmywarki, po czym przysiadam z kubkiem herbaty przy blacie. – Nie będę nic jeść. Nie planuję kraść ci jedzenia. Chciałam zwyczajnie podziękować.

Wydaje się zaskoczony i nie odpowiada, a ja ciągnę:

– Wam obojgu. Dzięki, że mi pomogliście z... z nim. Ja... – Spuszczam wzrok. – Przepraszam, że stawiam was w takiej sytuacji, bo wiem, że wasi rodzice i rodzice Josha...

– Nie mają z tym nic wspólnego – przerywa Sydney. – Nie chcemy ich w to mieszać, dlatego nie mogłam pozwolić Rylanowi na pobicie tego sukinsyna, bo wtedy zrobiłby się między nimi kwas, ale to nie znaczy, że będziemy tylko się przyglądać, Sel. Skrzywdził cię. Nie pozwolę na to ponownie, nieważne czyim synem jest, okay?

Chcę właśnie ciebie [WYDANE]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon