Pewnien rudowłosy nastolatek o niebieskich oczach i niskim wzroście szedł przed siebie pewnym krokiem mimo iż nie czuł się tu do końca pewnie. Nadal nie rozumiał na czym miał polegać ten cały sojusz i chyba nie chciał zrozumieć patrząc na Akutagawe-san i Atsushiego-san. Oglądał się dookoła aż w końcu jego wzrok nie padł na drzwi do pokoju osoby do której tak właściwie przyszedł. Przestąpił z nogi na nogę nie wiedząc jak postąpić. Niby powinien pójść do niego i wyjaśnić wszystko na temat zadania, które zostało im przydzielone, ale coś podświadomie go hamowało. Nie chciał widzieć tego zdrajcy na oczy nawet jeśli za chwilę miał stamtąd wyjść, po prostu powiedzieć to co ma powiedzieć i zniknąć. Zaczął się wiercić w miejscu próbując znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dlaczego z nim nie porozmawiał kiedy doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. Nie mógł przed tym uciekać jak jakiś tchórz. Tak więc ruszył do przodu i nacisnął klamkę od drzwi, które aż wręcz zbyt łatwo ustąpiły pod jego naciskiem.
Zajrzał do środka rozglądając się dookoła kiedy natrafił spojrzeniem na siedzącego na kolanach tyłem do niego chłopak na przeciw szafki nocnej. Widać było, że coś przy niej majstrował i najwyraźniej nie zarejestrował jeszcze obecności drugiego. Stał tak więc czekając kiedy wreszcie nie wytrzymał i podszedł do niego żwawym krokiem. Klęknął koło niego i uderzył go delikatnie w ramię patrząc na cześć jego twarzy pokrytej bandażem, kiedy ten podskoczył wysoko na niepsodziewany dotyk drugiego. Spojrzał na Chuuye zdezorientowany po czym posłał mu spojrzenie mówiące "Musiałeś?". Rudowłosy pokręcił tylko głową w geście załamania po czym spojrzał a dół na to co robił Osamu. Jakież było zaskoczenie kiedy nie dostrzegł bandaży na jego lewej ręce. Mógł to dostrzec ponieważ za duży czarny rękaw płaszcza był podwinięty do samego łokcia. Co jeszcze bardziej go zaciekawiło, pod bandażami skrywała się tylko zwykła skóra. Żadnych blizn, znamion czy czegokolwiek wstydliwego. No chyba, że szatyn miał nadwrażliwą skórę i dlatego nosił opatrunki jednak też nie wydawało mu się, że to nie to.
Nagle poczuł uderzenie poduszką w twarz przez co poleciał do tyłu nie spodziewając się takiego ciosu. Upadł na podłogę czując jak obija sobie plecy o twardą powierzchnię. Za chwilę cios się powtórzył, ale on był już przygotowany. Pochwycił miękki materiał w dłonie i szarpnął chcąc je wyrwać młodszemu. Ten jednak zapierał się nogami i po chwili użył zakazanego triku w takich sytuacjach, kopania. Chuuya od razu puścił poduszkę i odsunął się na bezpieczną odległość patrząc na drugiego jak na wariata.
— Oszalałeś?! — Krzyknął na niego czując jak krew buzuje mu w żyłach.
— A ciebie matka nie nauczyła pukać?! A no tak, nie miała okazji.
Zapadła gwałtowna cisza, która momentalnie dała o sobie znać. Ryży patrzył tylko szeroko otwartymi oczami na brązowookiego który powoli zaczynał rozumieć co tak naprawdę powiedział. Niebieskie oczy skierowały się na podłogę po czym ich właściciel stanął na nogi jednym płynnym ruchem poprawiając elegancji kapelusz na głowie. Atmosfera była zbyt ciężka żeby tu wytrzymał.
— Wrócę później — oznajmił tylko posyłając mu przeciągłe spojrzenie po czym zaczął iść w stronę upragnionego przez niego wyjścia. Wtedy również poczuł uścisk na nadgarstku na co spojrzał tylko beznamiętnie na nastolatka za nim. — No co?
— Ech... Przepraszam — powiedział cicho drapiąc się po głowie na co ten tylko szerzej otworzył oczy. Dazai Osamu którego znał nigdy nie przepraszał. — Chciałeś powiedzieć mi o co chodzi z tą misją nie? Powiedz szybko i będziesz mógł iść — oznajmił puszczając go i łapiąc się za gołą rękę pocierając ją lekko. Chuuya nie skomentował tylko zasiadł na łóżku wyższego, które znajdowało się zaraz obok.
— To nic wielkiego, Akutagawa-san mówi, że nie będziemy musieli jakoś bardzo się wysilać, ale najlepiej by było gdybyśmy się przyłożyli bo mimo wszystko jest to ważne. Chyba musimy nadzorować załadunek pewnego statku. Ten twój czterooki został przydzielony do Ody — wzruszył ramionami.
— Do mojego Ody?! Jemu to fajnie, a ja muszę się z tobą użerać — jęknął teatralnie robiąc zbolałą minę.
— He?! Mam ci przypomnieć kto przed chwilą chciał mi złamać szczękę poduszką?!
— Przecież przeprosiłem! — Zaprotestował.
I tak zapewne zaczęłaby się kolejna sprzeczka gdyby Dazai nie odszedł z powrotem do szafki sięgając do nadal otwartej szuflady. Dopiero teraz ryży dostrzegł, że była najwyraźniej głównie przeznaczona dla bandaży, którymi ten maniak się codziennie owijał i sprawiał wrażenie jakby w nich spał.
— Daj mi to — zaproponował wyciągając rękę kiedy Dazai wyraźnie nie miał siły na mocowanie się jedną ręką z opatrunkiem elastycznym.
Ten tylko spojrzał na niego podejrzliwie po czym rzucił do niego jedną rolkę podnosząc się i siadając koło niego. Niebieskooki pochwycił jego kończynę w dłonie i rozciągając bandaż zaczął ją owijać starając się jej nachalnie nie przyglądać. Po prostu starał się skupić na czymś innym co najwyraźniej zostało źle zrozumiane przez nastolatka przed nim o czym świadczył lekki grymas, który wymalował się na jego twarzy. Westchnienie opuściło spierzchnięte wargi kiedy wreszcie uniósł na niego wzrok.
— Dlaczego je nosisz? — Zapytał próbując zrobić obojętną minę, udawać, że go to nie obchodzi.
— Nie lubię jak ludzie mnie dotykają — usłyszał tylko w odpowiedzi.
Następnego dnia wraz z towarzystwem ich dwójki przyjaciół pilnowali pracowników przy pracy. Kunikida zdołał się dowiedzieć za lekką pomoc, że jest to niezwykle ważny ładunek, ale okropnie niebezpieczny dlatego tu są. Oda skomentował tylko, że według niego w takim razie nie powinni tu być bo nie oszukujmy się, czasami zachowywali się doprawdy niedojrzale. Za to Chuuya nie mógł wyrzucić z głowy jednej myśli, która nawiedzała go od czasu jego pamiętnej krótkiej wymiany zdań z Dazaiem. I za każdym razem jak na niego patrzył próbował wmówić sobie, że to nic nie znaczy jednak nie potrafił.
On pozwolił mu się dotknąć.
ČTEŠ
Bungou stray dogs age swap au
FanfikceCzyli wszystko do tego au, a mianowicie - tłumaczenia komiksów, talksy, krótkie historyjki. Uważam, że to uniwersum ma potencjał więc chcę mu poświęcić chwilę.