Nienawiść od pierwszej wiadomości

9 1 0
                                    

Późny wrzesień, powoli robi się chłodno na dworze. Zaczynam nowy rozdział w życiu - Studia. Wybrałam kurs zaoczny, więc niedługo odbędzie się pierwszy zjazd. Zdążyłam poznać kilka osób, między innymi moją drogą przyjaciółkę Izę. To od niej wszystko się zaczęło, ale po kolei...

Iza mieszka daleko poza miastem, dlatego widujemy się tylko na zjazdach. Jednak codziennie pisze z nią i z Laurą. Poznałyśmy się na grupce kierunku. Tam poznałam też Oktawiana. Jeśli diabeł miałby syna, to byłby nim on. Od początku miałam mieszane uczucia. Sarkastycznie odpowiadał na moje wiadomości. Na ogół starałam się go unikać.

Potem przyszedł pierwszy dzień na studiach. Bardzo się denerwowałam. Nowi Ludzie, nowe otoczenie. Ze sto razy poprawiałam fryzurę. Na ogół jestem bardzo nerwową osobą, i takie sytuacje mnie stresują. Postanowiłam jednak, że nie przegram sama ze sobą. Starałam się być jak najbardziej przyjazna, zabawna i towarzyska. Z perspektywy czasu widzę, że i tak nic z tego nie wyszło. Chociaż poznałam kilka bliższych osób. 

Nie pamiętam dobrze początku tego dnia, jednak pamiętam, iż na drugich zajęciach mieliśmy filozofię. Mieliśmy się dobrać w pary i przygotować prezentacje o danym filozofie. Tak miały wyglądać zajęcia do końca semestru, godzina prezentacji, reszta czasu na omówienie. Rozglądając się po sali zobaczyłam przerażony wzrok jednego chłopaka. Wątłej postury, lekko przerażony. Kiwnęliśmy na siebie głowami. Niemy znak, że pracujemy razem. 

Po zajęciach wyszliśmy z sali.

- Leokadia, uratowałaś mi dupę. - rzucił z ulgą jeszcze przerażony kolega.

- haha, nie przesadzaj - po chwili się zastanawiając - emmm... - dziwny dźwięk sugerujący, że nie znam imienia swojego rozmówcy. Zrozumiał od razu, mówiąc szybko "Mikołaj" i podając mi dłoń. Uścisnęłam, po czym padło kilka żartów na przełamanie lodów. 

Następne zajęcia mieliśmy w sali obok. Usiedliśmy na ławce, prosta, drewniana. Trochę szersza niż te w liceach, a mimo to równie niewygodna. Dosiadły się do nas 3 dziewczyny. Ruda Kornelia,  była sympatyczna, bardzo gadatliwa. Istna dusza towarzystwa. Obok stała wysoka blondynka, nie pamiętam jej imienia. To nie było zresztą istotne, zamieniłam z nią zaledwie kilka zdań. Nie przepadałam za nią. Była powściągliwa i dumna. I ostatnia, bardzo nieśmiała i cicha - Sonia. Lubiłam ją, chociaż zdecydowanie bardziej przyjaźniła się z Kornelią niż ze mną. Albo raczej trzymała się blisko Korneli, bo była nieśmiała. Jak się później okazało, z Sonią chodziłyśmy razem na Angielski. 

Szybko złapaliśmy wspólny język. Do końca dnia siedzieliśmy razem czy to w ławkach, czy na przerwach. Zrobiła się  z nas taka mała paczka. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, jak pielęgnacja włosów czy muzyka. Mikołaj i Kornelia interesowali się astrologią. Siedząc obok, nie koniecznie czułam się komfortowo. Nie dlatego że przeszkadzał mi temat. Dlatego że nic o tym nie wiedziałam.

Nie chciałam wypaść z grupy, więc po powrocie do domu całą noc spędziłam na zbieraniu informacji, żartów, memów. Wszystkiego, co dało się znaleźć w internecie. Przyznam się, że zarwałam na tym nockę. 

Następnego dnia dużo lepiej odnajdowałam się w grupie. Żarty o astrologicznych lwach czy wagach nie były problemem.

I wtedy pojawił się on... Oktawian.

Lekko spóźniony, rozczochrany. Zapach kolońskiej i szlugów na kurtce. Okulary w grubych czarnych oprawkach niczym te z 2016 roku. Przecież one już dawno wyszły z mody... Wysoki, bardzo wysoki. Jestem przekonana, że co chwile ktoś go pyta, czy gra w koszykówkę. Od początku czułam, że się nie dogadamy. Nie, że zdążyliśmy zamienić ze sobą jeszcze ani słowa a ja już w środku to wiedziałam. Tak jakby mój żołądek wiedział, zanim wiedziałam ja. Może to przez te dziwnie sarkastyczne uwagi na chacie grupowym. Siadł w ławce przedemną. Nie pamiętam czy odwrócił się i o coś zapytał, a może to było na innych zajęciach, a może nawet miesiąc później. W każdym razie później było już tylko gorzej...

Bo on jest LwemWhere stories live. Discover now