Stałam w kuchni, oparta o blat. Popijałam sok i myślałam. To o moich relacjach z innymi ludźmi, to o tym czym jestem. I inne takie bzdety. Miałam nadzieję, że chociaż ten wieczór minie spokojnie, ale myliłam się. Do pomieszczenia weszła moja przybrana ,,matka", Claudia. Od początku nie umiałyśmy znaleźć wspólnego języka, a kiedy się wprowadziła, chciałam się wyprowadzić.
-Jony jest u siebie w pokoju, iść i się nim zajmij- mówi z wyższością i odwraca się w moją stronę patrząc z pogardą.- Ja wychodzę z Rosalie.
-To weź go ze sobą- odpowiadam znudzona, odkładając pustą szklankę do zlewu. Przy okazji biorąc jabłko.
-Nie pyskuj tylko idź do niego. Jestem twoją matką.-odpowiada podkreślając ostatnie słowo. Mówi to odrazą, która wyprowadza mnie z równowagi.
- Ty? Kto ci to powiedział?- pytam ironicznie spoglądając na nią. Moje oczy pociemniały.
-Nie igraj ze mną! Jestem też twoją alfą więc masz się mnie słuchać.
-Wyjaśnię ci coś.- mówię poważnie i odwracam się w jej stronę patrząc prosto w jej mocno umalowane oczy przez, które wygląda jak panda.- Po pierwsze. Ty moją matką? Błagam cię, mojej mamie to ty nawet do pięt nie dosięgasz. A po drugie, alfą jesteś dla pozostałych członków stada. Nie wiem dlaczego, ale zaakceptowali ciebie i przyjęli twoje przywództwo. Ja za to nie mogę znieść twojej obecności i fałszywych uczuć co do ojca. A po trzecie... nie wiem co zrobiłaś, że tata się ode mnie oddalił, ale szczerze cię za to nienawidzę.- Moje oczy przepełnione są jadem. A wszystko przez nią i jej obecność. Odkładam jabłko na, które straciłam ochotę. Rzucam jej ostatnie pełne nienawiści spojrzenie i wychodzę z pomieszczenia kierując się na schody.
Słyszę, że za mną idzie. I gdy chce mnie złapać za ramię, przechodzę na brzeg, a ona traci równowagę i potyka się. Nie zwracając na nią większej uwagi wymijam ją i idę do pokoju. Zamykam drzwi na klucz i siadam na łóżku. Trzy... Dwa... Jeden...
-Co ty sobie myślisz?! – krzyczy i próbuje wejść do pokoju.- Wyłaź z tego cholernego pokoju!
-Wal się! Idź lepiej zajmij się swoim synkiem.- odpowiadam i biorę telefon chowając go do tylniej kieszeni. Podchodzę do okna i czekam na jej odpowiedz.
- Ale teraz to twój brat i masz się nim zająć!- Próbowała dobić się do mojego pokoju. Uderzała w drzwi i wydzierała się niewyobrażalnie głośno. Dla mnie to prawie codzienność. Krzyk, który rozwala bębenki.
-Może następnym razem!- przekrzykuje ją i otwieram okno na oścież. Mimo że mój pokój był na drugim piętrze wyskoczyłam bez wahania. Pobiegłam do lasu przemieniając się w między czasie w ogromnego wilka. Usłyszałam za sobą wołanie, ale zignorowałam je i przyspieszyłam.
***
-Emma! Ty to masz przerąbane- powiedziała Jeny siedząc na fotelu naprzeciw mnie.- Ja to bym już dawno jej tą mordę obiła!
-Jakbym nie wiedziała...- opowiedziałam jej o kolejnym darciu się Claudii. Zawsze do niej idę, gdy pokłócę się z Claudią, jest moją jedyną przyjaciółką i ona też jest wilkołakiem należy do naszej watahy. Ogółem to jest nas wszystkich szesnastu.
-Ok zmieńmy temat, mam nowinę- na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Znając ją tyle lat, wiem, że cieszy się jak dziecko i musi naprawdę się wstrzymywać, by nie powiedzieć wszystkiego na jednym tchu, krzycząc z radości.
- Więc słucham- upiłam łyk mojej herbaty i spojrzałam na nią spokojnie dając jej krzyczeć.
-Matt umówił się ze mną na randkę!!!- Matt to nasz przyjaciel, ale już dawno widziałam że podoba mu się Jeny. Dziwi mnie, że ona sama wcześniej się nie zorientowała.
-Serio? W końcu się odważył- mówię i patrzę jak jej mina wyraża tysiąc przemyśleń i emocji na sekundę.
-Ty! Wiedziałaś!- krzyczy rzucając we mnie wcześniej trzymanym misiem.
-Trudno było się nie zorientować- odpowiadam śmiejąc się. Po chwili ciszy znów się odzywa.
-Nie wiem w co się ubrać, przeszukałam całą szafę i nic nie znalazłam- spojrzała na mnie z nadzieją- Pożyczysz mi jakąś sukienkę?
-Mam tylko jedną sukienkę, wiesz o tym...
-Nadal ją masz?- zapytała uważnie mi się przyglądając.- Nie umiesz jej wrzucić, prawda?
-Tak mam ją i nawet nie próbowałam jej wyrzucić- powiedziałam cicho spuszczając głowę.
-Oh Emma ...przepraszam- usłyszałam w jej głosie skruchę.
-Spoko ...jest ok- oparłam łzę, której nie umiałam zatrzymać i spojrzałam na przyjaciółkę - Jutro pójdziemy na zakupy i coś ci wybierzemy. Kiedy masz się z nim spotkać?
-Jutro wieczorem- na jej twarzy był wieki uśmiech.
-To jutro z samego rana idziemy na zakupy.
-To może zanocujesz u mnie? Rodzice powinni się zgodzić- wstała i poszła do kuchni gdzie byli jej rodzice.
Usłyszałam ich rozmowę przez wilczy słuch, który instynktownie wyostrzył się wraz z odejściem przyjaciółki.
-Mamoo Emma może przenocować?
-Pytaj się taty...
-Tatoo Emma może zanocować?
-Pytaj się mamy...
-No ej! Nie bądźcie wredni.
-Oczywiście ,że może tylko nie rozwalcie pokoju jak ostatnio- wszyscy się zaśmiali. Pamiętam tę noc. Wtedy miałyśmy po szesnaście lat i było blisko pełni. Nas roznosiła energia, a piłko-pufa okazała się idealną zabawką. Nie zważając na meble i inne rzeczy zaczęłyśmy się nią bawić, rzucać w siebie i o nią walczyć. My zmęczone poszłyśmy spać, a pokój był w opłakanym stanie. Meble były poprzewracane, a okno wybite.
-Kocham was!- powiedziała zanim wyszła.- Możesz nocować, ale tym razem to ty śpisz na podłodze.
-Dzięki... chociaż twój dywan jest lepszy niż łóżko- przytuliłam ją, śmiejąc się jednocześnie.
Wzięłam kołdrę i poduszkę od Jeny, położyłam się na mięciutkim dywanie, który szczerze mówiąc jest trochę wygodniejszy od mojego łóżka.
Zanim poszłyśmy spać obejrzałyśmy film i gadałyśmy. Gdy w końcu stwierdziłyśmy, że mamy tylko cztery godziny snu, Jeny zasnęła, a ja patrzyłam w sufit i myślałam. Zamknęłam oczy i zobaczyłam twarz mamy. Automatycznie uświadomiłam sobie jaka kłótnia z moim tatą się jutro szykuje. Kilka minut potem odpłynęłam do krainy Morfeusza.
![](https://img.wattpad.com/cover/40671055-288-k15983.jpg)
YOU ARE READING
Ucieczka [Zawieszone]
WerewolfStanęli naprzeciw siebie. On - alfa. Ona - jego córka. Śmierć zabrała nie tylko matkę, ale i uczucia ojca. Krążyli wokół siebie jak obcy. Zaatakował pierwszy, odskoczyła, nie chcąc walczyć z własnym ojcem. Ale nie miała wyboru. Wydziedziczył ją, poz...