11

600 36 7
                                    

-Dzień dobry, gdzie leży Xavier Hernández?- spytałam kobietę.

-A kim Pani jest dla pacjenta?- spytała klikając coś w komputerze.

-Córką.- skłamałam.

-Dobrze, piętro trzecie pokój 233.- odparła.

Pobiegłam od razu do windy, a chłopaki ruszyli za mną. Wybiegłam z windy i od razu zaczęłam szukać odpowiedniego pokoju. Gdy zobaczyłam w końcu Xaviego za szybą coś we mnie pękło.

Wyglądał tragicznie. Na krześle obok pokoju siedziała jakaś kobieta, która płakała.

-Ty jesteś Alicia?- spytała patrząc na mnie.

-Tak, to ja.- spojrzałam smutno na kobietę.

-Jestem Nuria, byłam na spotkaniu z Xavim i gdy patrzyłam jak odjeżdża na skrzyżowaniu wjechał w niego jakiś samochód.- powiedziała z łzami w oczach.

-On wyjdzie z tego, musi.- trzymałam kobietę za ręce.

-Alicia.- powiedział Gavi zachodząc mnie od tylu.- panowie chcą z tobą rozmawiać.

Obróciłam się, a za mną stała dwójka policjantów.

-Pani Alicio, zna Pani na pewno Carlosa Hernández.- zaczął jeden z nich.

-Niestety, to mój ojciec, a o co chodzi?- spytałam zmieszana.

-Samochód, który wjechał w Pani wujka, należy do Pani ojca.- oznajmił.- wyglada na to, że to wszystko było ustawione.

Nie mogłam uwierzyć w słowa mężczyzny. Wiedziałam, że mój ojciec mnie nie cierpi, ale Xavi w niczym nie zawinił. Dlaczego w ogóle się czegoś takiego dopuścił.

-Al, usiądź.- powiedział Pablo pomagając mi usiąść.- Jesteś cała blada.

-Dlaczego on to zrobił do cholery?- łzy spływały po moich policzkach.- wiecie co z moim ojcem?

-Jakimś cudem nic mu się nie stało, ale nasi koledzy go złapali.- odezwał się drugi.

Policjanci po jeszcze krótkiej rozmowie ze mną wyszli z budynku. Chłopaki cały czas siedzieli ze mną. Byłam im cholernie za to wdzięczna, bo gdyby nie oni byłabym zupełnie sama.

Lekarz, pod którego opieką jest Hernández, zapewnił mnie, że mężczyzna szybko dojdzie do siebie i szybko będę mogła z nim porozmawiać.

Pedri odwiózł mnie i Pablo do mojego domu. Gavira stwierdził, że nie ma opcji, że zostawi mnie samą i przez najbliższe dni będzie ze mną. Sama na pewno bałabym się zostać w domu.

-Chodź do tu do mnie.- powiedział chłopak, który siedział oparty na łóżku. Od razu położyłam się obok i wtuliłam się w niego.

-Proszę chociaż ty nie zostawiaj mnie.- powiedziałam a mój głos się załamał.

-Nie zostawię Cię mała, nie zamierzam, obiecuję Ci to.- odparł całując moją głowę i gładząc mnie po plecach.- nie martw się wszystko się ułoży i nie będziesz musiała się przejmować tymi psycholami.

-Mam nadzieję.- powiedziałam cicho.

Gdy tak leżeliśmy w pewnym momencie chłopakowi zadzwonił telefon. Zerwał się jak poparzony i wyszedł z pokoju zostawiając mnie oszołomioną.

-Kto dzwonił, że tak szybko wyszedłeś?- spytałam gdy chłopak wrócił do pokoju.

-A nikt ważny.- machnął ręką i wrócił na swoje miejsce.

Nikt ważny? Dlaczego więc tak szybko wyszedł? Ukrywa coś?

-No okej.- powiedziałam.- dobranoc Gavi.

ONE CHANCE - Pablo „Gavi" GaviraWhere stories live. Discover now