Rozdział 13

6.2K 178 142
                                    

DYLAN

Włosy na ciele stanęły mi dęba, gdy poczułem jej zapach. Wystarczyła słodka woń truskawek, aby wszystkie moje zmysły zostały pobudzone. Zachowałem odpowiedni dystans, nie chcąc kusić losu. Chociaż tak bardzo pragnąłem zatopić palce w jej gęstych włosach. Poczuć jej ciało przy moim. Chciałem wszystkiego co mogłaby mi dać, ale to było nierealne. Brzydziłem się sobą. Brzydziłem się tych wszystkich myśli, które pojawiały się w mojej głowie.

Czułem wyrzuty sumienia przez wczorajszy dzień. Wyładowałem na niej swoją frustrację. Wczorajsze korepetycję były dla mnie męką. Znajdowała się tak blisko mnie, a ja nie mogłem nic zrobić.

Coraz częściej myślałem o niej, jak o kimś więcej niż mojej uczennicy. Myślałem o niej jak o kobiecie, a to mi się nie podobało.

Byłem na siebie wściekły, że zamiast się skupić, myślałem o niej. Wydawało mi się, że na stałe zamieszkała w mojej głowie. To zmierzało w złym kierunku. Najchętniej rzuciłbym to wszystko i wyjechał. Zapomniał o pannie Wilson i o tym co dzieję się z moim ciałem, gdy znajduje się blisko.

W nocy nie zmrużyłem oka. Żałowałem, że nie potrafiłem nad sobą zapanować. Straciłem kontrolę i oberwała niewinna dziewczyna. Byłem na siebie wściekły. Nigdy nie traciłem nad sobą opanowania. Ale wystarczyło, że panna Wilson pojawiała się w zasięgu mojego wzroku, a traciłem wszystkie zmysły.

Zobaczyłem ją już, gdy wchodziła do szkoły. Miałem właśnie odwiedzić dyrektora, ale uznałem, że mężczyzna może zaczekać. Teraz miałem tylko jedno zadanie. Przeprosić pannę Wilson i mieć nadzieję, że nie zraniłem jej aż tak bardzo.

Wczoraj, gdy pakowała swoje rzeczy jej ciało całe drżało. Widziałem jak dolna warga niebezpiecznie drga, a oczy lśniły od wstrzymywanych łez. Widok jej w takim stanie, sprawił, że poczułem się jak największy kutas. Potem spojrzała w moje oczy. Ból jaki zobaczyłem, uświadomił mi, że nie mogłem jej tego zrobić.

Była zbyt niewinna.

Nie mogłem jej skrzywdzić.

Musiałem ratować ją przede mną samym.

- Przepraszam.

- Przepraszam. – Powiedziała w tym samym momencie. – Zachowałam się wczoraj nieodpowiednio.

Ściągnąłem brwi. Odwróciłem twarz w jej stronę, chcąc na nią spojrzeć. Uparcie wpatrywała się w swoje dłonie, unikając mojego spojrzenia. Była blada na twarzy, a oczy miała lekko opuchnięte. Żółć podeszła mi do gardła na myśl, że to ja byłem powodem jej łez.

- Nie zrobiłaś nic nieodpowiedniego. – Odparłem. Zwróciłem uwagę jak wzdrygnęła się ledwo zauważalnie. Już wcześniej zaobserwowałem, że często jej się to zdarzało. – Jedyną winną osobę jestem ja. Miałem zły dzień i wyżyłem się na tobie. To nie powinno mieć nigdy miejsca. – Śledziłem wzrokiem reakcję jej ciała. Lekko zmarszczone brwi, zgarbiona postawa, zaciśnięte pięści. Była spięta, co bardzo mi się nie podobało. W ostatnich tygodniach zauważyłem, że czuje się swobodniej w moim towarzystwie. Nie chciałem, żeby znowu się zamknęła. Chociaż może tak byłoby lepiej. – I nigdy nie pomyślałem, że jesteś głupia, panno Wilson. Jesteś mądrą i wspaniałą dziewczyną. Jeżeli przeze mnie poczułaś, że jest inaczej to bardzo przepraszam.

- Nie mogłam się skupić. – Ja też.

- Wiem i dlatego nie powinienem się na tobie wyładowywać. – Mimo słabego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy nadal była smutna. – Czasem zachowuję się jak kutas.

Dziewczyna parsknęła, a moje serce szybciej zabiło na ten dźwięk. Mimowolnie sam się uśmiechnąłem i zaśmiałem pod nosem. Clara wyglądała już na spokojniejszą.

Beauty and the Beast Where stories live. Discover now