- Rosa! Rooosaaa!!
Dziewczynka odwróciła się w stronę, z której dochodziły nawoływania. Kilkanaście metrów za nią po miękkim piasku biegł złotowłosy, mały chłopiec z szerokim uśmiechem na ustach. Jego koralowe oczy błyszczały z ekscytacji, a w dłoniach trzymał coś, czego z takiej odległości nie była w stanie rozpoznać.
- Co się stało Luke?
Luke, chłopiec o roztrzepanej fryzurze, nietypowym dla osób w jego wieku zainteresowaniem do detektywów oraz, w pobliżu Rosy, najszczęśliwszy człowiek na świecie. Pomimo utraty obojga rodziców zachowywał pogodę ducha i niestrudzenie zapewniał, iż jest szczęśliwy, że to akurat ona i jej rodzice go przygarnęli i że to dzięki nim tak łatwo doszedł do siebie.
Chłopak mieszkał z nimi w południowej dzielnicy Stellis. Przyjaciółmi zostali jeszcze przed śmiercią jego rodziców, dlatego tak szybko podjęli decyzję o przygarnięciu sieroty do siebie. Traktowali się jak prawdziwa rodzina. Luke nigdy nie był wykluczany, zawsze zabierali go ze sobą na wycieczki lub w odwiedziny do babci.
Aktualnie byli na pierwszych wspólnych wakacjach nad morzem.
- Mam dla Ciebie prezent!! - powiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe. Dziewczynka nie była w stanie oprzeć się tym promykom szczęścia bijącym od niego na kilometr. Kąciki jej ust powędrowały prędko w górę.
- Ojej, a co takiego? - odrzekła ciekawsko, próbując podejrzeć tajemniczy obiekt zasłaniany przez jego palce. Złotowłosy zauważył to i szybko schował ręce za plecy.
- Musisz zgadnąć!!
- Hmm... - zastanowiła się przez chwilę - Czy to muszelka?
Twarz chłopaka posmutniała.
- Umm... Niestety nie... - zaczął niepewnie - Ale to dlatego, że wszyscy zabrali ładne muszelki przede mną! Zostały tylko połamane, a takiej nie chciałem Ci dawać... - usprawiedliwiał się - Ale mam dla Ciebie coś lepszego!!
Wreszcie wyciągnął do niej dłonie i ujawnił, czym był podarunek. Szatynka nachyliła się, aby dokładnie się przyjrzeć. Był to asymetryczny, czerwony kamień, który swoim kształtem przypominał serce. Wyglądał na świeżo wyciągnięty z wody, a jego mokra powłoka odbijała światło słoneczne, tworząc przy tym cudowny blask. Dziewczynka wpatrywała się w podarunek jak zaczarowana.
- Podoba Ci się? - zapytał niepewnie Luke, który nie do końca zrozumiał jej reakcję - Jeśli chcesz, to poszukam Ci jeszcze jakiejś muszelki albo—
- Jest wspaniały - przerwała mu - To najśliczniejszy prezent jaki w życiu dostałam.
Chłopak lekko się zdziwił jej odpowiedzią, jednak po chwili znowu się do niej uśmiechał z zaróżowionymi policzkami.
- Ten kamień pokazuje co do Ciebie czuję - orzekł z dumą - Jeśli go chcesz, musisz obiecać, że już na zawsze będziemy razem. Na zawsze.
Przełożył kamyk do jednej ręki, wolną zaś wyciągnął w stronę Rosy, wystawiając ku niej mały palec. Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Obiecaj. Na mały paluszek.
Szatynka niepewnie skopiowała gest chłopca, on zaś otoczył jej palec swoim i ścisnął mocno. Po chwili zawahania i opowiedziała mu tym samym.
- Obiecuję.
•••
Był niezwykle nieprzyjemny dzień. Słońca widać nie było od wielu godzin, ciemne chmury przykryły całe niebo jak gruba kołdra. Ogromne wodne krople spadały z nieba z zawrotną prędkością, co kilkanaście sekund słychać było grzmoty, a uderzające gdzieś błyskawice świeciły tak mocno, że wręcz oślepiały ludzi, którzy pomimo takiej pogody nigdzie się nie schowali.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Gdy zakwitną krucze róże...
FanficZbiór opowiadań z shipu LukeRosa z gry Tears of Themis. Wszystkie informacje odnośnie konkretnego one-shota znajdują się w zdjęciu nad tekstem (jeśli go nie widzisz, resetuj stronę do momentu pojawienia się go). Pisane w różnym odstępie czasowym, o...