Dochodziła siedemnasta, gdy zasunęła zamek ostatniej walizki. Miała nadzieję, że wzięła wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Teczkę z najważniejszymi dokumentami włożyła do aktówki Marka. Reszta dokumentacji i laptop znajdowały się w jednej z walizek. Odetchnęła głęboko. W głowie odhaczała po kolei wszystko to, co mieli ze sobą zabrać.
- Gotowa? - spytał Marek, opierając się o futrynę drzwi prowadzących do ich sypialni.
- Tak. Nie. Nie wiem... - westchnęła - Nie wiem czy wszystko mamy.
- Masz tą nową błękitną sukienkę?
- Nie - zmarszczyła czoło - Ja mówię o dokume...
- A tą czerowną z rozcięciem? - spytał podchodząc do szafy.
- Nie, ale Marek...
- Jak to? - spytał niedowierzając w to co słyszy - A jakie wzięłaś sukienki?
- Żadne? Po co mam brać sukienki, nie będę miała przecież gdzie się stroić - powiedziała bawiąc się brzegiem koronkowej bluzki.
- A na pokazie? - odwrócił się ze zdziwioną miną.
- O nie, nie. Nie ma mowy. Ja i pokazy to zawsze źle się kończy - chrząknęła nerwowo.
- Co ty opowiadasz - powiedział podchodząc do niej i łapiąc ją za dłonie - Te pokazy zawsze nam świetnie wychodziły - uśmiechnął się zaraźliwie.
- Nie opowiadaj głupot - spuściła wzrok rumieniąc się.
- Nie opowiadam głupot, wstydziochu. Potrzebuję Cię. Ktoś musi mnie chwycić za rękę i pomóc, gdybym nie mógł się wysłowić po angielsku.
- Nie wymyślaj, umiesz mówić po angielsku tak jak ja, a nawet lepiej. Masz lepszy akcent. Taki niewymuszony.
- Lubisz niweczyć moje plany, prawda? - pocałował ją w odsłonięty obojczyk.
- Nic nie niweczę.
- A właśnie, że tak. No Ulka - westchnął - Nie daj się prosić. Weź te sukienki. Przecież lubisz je nosić, zrób nam trochę przyjemności.
- Nam?
- No nam. A komu? Jak ty się dobrze czujesz, to ja jestem szczęśliwy.
- Ale ty mi słodzisz.
- Słodzić to będziemy kawę w samolocie, a teraz dopakuj kilka sukienek, bo oprócz targów mam kilka innych planów - uśmiechnął się tajemniczo.
- Marek, jedziemy do pracy, a nie.. Co ty znowu kombinujesz, hm?
- Oj tak od razu kombinuję. Żal nie skorzystać z okazji i nie spędzić moją cudowną żoną wspaniałych chwil w mieście zakochanych.
- Nie będziemy mieli czasu. Nie możemy zostawiać Pshemko, on sam zwiaruje. Musimy trzymać rękę cały czas na pulsie.
- Nie przyjmuję odmowy, już wszystko mam zaplanowane - pocałował ją szybko w usta i uciekł, zanim zaczęłabym ciskać w niego błyskawicami w oczach.
CZYTASZ
LA CHASSE AUX PAPILLONS EXTRÊME
FanfictionLA CHASSE AUX PAPILLONS EXTRÊME "Niech ten zapach, budzi w Tobie najmilsze wspomnienia"