- Nie, nie, poczekaj - zatrzymał ją. - Chciałbym ci pomóc. Mogę pójść z tobą na policję. Ewidentnie widać, że masz ślady po papierosach na ręku, twój ojciec już nie zasłoni się tym, że upadłaś.

- Jeśli uda mi się zarobić na muzyce - zaczęła. - Pierwsze, co zrobię, to się od niego wyprowadzę. Nie chcę słyszeć o żadnej policji.

- Mówisz, że chciałaś mi się wygadać - przypomniał. - Okej, zrobiłaś to. Ale co z tego, skoro nie chcesz mojej pomocy?

Laura pośpiesznie okręciła szyję jasnoróżowym szalikiem i ruszyła w kierunku wyjścia. Powiedziała na odchodne:

- Nie można mi pomóc, Filip. Chciałam tylko, żebyś wiedział.

Wyszła z sali. Nie poszedł za nią - został w pomieszczeniu, myśląc nad wszystkim, co powiedziała. Co za sytuacja... był przekonany, że Laura była po prostu kolejną, młodą dziewczyną zapatrzoną w Taco Hemingway'a, lecz ona widziała w nim kogoś więcej niż idola - i bynajmniej nie chodziło o obiekt westchnień, tylko osobę, która mogła jej pomóc. I chciał to zrobić, naprawdę - lecz jak, skoro dziewczyna broniła się przed ową pomocą?

***

Tego samego dnia, późnym popołudniem, Warszawę zasypał gęsty śnieg. Julia weszła do swojego biura i westchnęła ciężko na widok tego, co działo się za oknem. Gdy pięć minut temu wyszła do pokoju socjalnego, by odnieść naczynia, nic nie zapowiadało, że będzie padać. A teraz wszystko wskazywało na to, że jeszcze tego wieczora Julia zamieni się w bałwana.

Wkrótce skończyła pracę i wyszła z biura. Dlaczego Filip akurat dzisiaj miał jakieś super ważne spotkanie i nie mógł po nią przyjechać? Nie miała nawet parasolki, by schronić się przed sypiącym śniegiem. Warunki atmosferyczne przestały mieć jednak znaczenie, kiedy zobaczyła, kto czekał na nią pod budynkiem.

- Zuza? - Julia zatrzymała się wpół kroku. Patrzyła na stojącą na chodniku przyjaciółkę zupełnie jakby zobaczyła ducha.

- Hej - powiedziała ze skruchą Zuza, mocniej ściskając rączkę ciemnozielonej parasolki. - Pójdziemy na kawę?

- Skąd wiedziałaś, o której kończę? - spytała Julia podejrzliwie?

- Patka mi powiedziała.

Julia kiwnęła niepewnie głową. Zuzia, patrząc na nią zachęcająco, chwyciła ją pod rękę, by uchronić przyjaciółkę przed sypiącym śniegiem. W milczeniu przeszły na drugą stronę ulicy i schowały się w kawiarni Caffè Nero.

- Przepraszam - powiedziała skruszona Zuza, kiedy usiadły przy stoliku z kubkami gorącej kawy z mlekiem. - Nasza kłótnia była durna i totalnie bezsensowna.

- Oj, była - skomentowała Julia.

- Za tę imprezę halloweenową też cię przepraszam - dodała. - Nie wiem, co sobie myślałam. Obiecuję, że już nigdy nie stanę między tobą a Filipem.

Julia słuchała jej z uwagą, czując narastającą ulgę. Od ich kłótni minęło tak dużo czasu, że zaczynała tracić nadzieję, iż kiedykolwiek się pogodzą.

- Powiesz coś? - spytała Zuza, gdyż Julia milczała przez dłuższy czas.

- Jestem po prostu mile zaskoczona - wyznała. - Cieszę się, że między nami jest już okej.

W torebce Zuzy zaczął dzwonić telefon. Dziewczyna wyciągnęła go na chwilę, ale odrzuciła połączenie.

- Krystian? - spytała Julia. - Nie ma sprawy, odbierz.

- Nie, to nie on. Rozstaliśmy się.

- Co? - Julia wbiła w nią wzrok. - Kiedy?

- Po sylwestrze - wyjaśniła Zuzia. Zrobiła dłuższą pauzę, jakby biła się z myślami. - Wiesz, od dłuższego czasu miałam wrażenie, że on nastawia mnie przeciwko wam. Po naszej kłótni wmawiał mi, że nie jesteś warta mojej przyjaźni, ale wtedy byłam wściekła i nawet mu uwierzyłam... jak wracaliśmy z sylwestra, zaczął rzucać jeszcze jakieś krzywe teksty o Patrycji i Arturze i nie wytrzymałam, pokłóciliśmy się, szkoda gadać. Powiedział o dwa słowa za dużo i dotarło do mnie, co z niego za człowiek. Nasz związek to była pomyłka.

Twoja skóra || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now