Oh nooo a man! He's broken!

35 5 34
                                    

Noc była zadziwiająco spokojna jak na miasto Discorda. Na drogach nie było słychać tyle zdenerwowanych krzyków i klaksonów, a wszechobecne sygnały służb mundurowych były słyszalne tylko okazjonalnie z drugiego końca miasta.

Normalny mieszkaniec północnej części miasta byłby wręcz zaniepokojony brakiem martwego ciała na środku ulicy, wraków samochodów ciągle próbujących cię przejechać i okazjonalnych losowych obiektów wyrzucanych przez równie losowych ludzi za okno.

Byłby zaniepokojony gdyby w jednej z wielu ciemnych i podejrzanych alejek nie rozlegały się błagalne krzyki o pomoc, a na dachu pobliskiego sklepu nie byłoby słychać zażartej kłótni dwóch przemieszczających się postaci.

- Mówiłam, że to zły pomysł! Co teraz z nią zrobisz? Będziesz walczyć jedną ręką? - krzyczała dziewczyna w krótkich czerwonych włosach przeskakując z jednego dachu na drugi, całkowicie zapominając o fakcie, że powinny być raczej cicho. Pomimo tego, nikt nie zwracał raczej uwagi na dziwnie ubranych skłóconych ludzi skaczących po dachach. Nie był to bowiem rzadki widok, szczególnie w północnej części miasta.

- A miałaś lepszy?! Nie mogła zostać w domu! Ten dziwak znów próbowałby wejść przez okno i ją porwać czy z nią 'porozmawiać'! - niska dziewczyna z dziwną, owalną maską zasłaniającą całą jej głowę odpowiedziała równie nerwowo, a opos na jej rękach zawarczała coś nie zrozumiałego dla ludzkiego gatunku.

- Ale to ty się uparłaś, by wyjść dziś na patrol! Poza tym nigdy nic nie zrobił, oprócz bycia przerażającym i zostawiania nam na parapecie czekolady - mruknęła czerownowłosa z mniejszą, bardziej karnawałową maską na twarzy i zatrzymała się, by rzucić przyjaciółce zirytowane spojrzenie - Opos umie komuś *dosłownie* odgryźć rękę poradziła by sobie.

- Nigdy nic nie zrobił?! Wchodził do naszego domu przez okno! I rozmawiał z moją córką! - odpowiedziała nerwowo niższa dziewczyna, ale nie zostawiła drugiej czasu na odpowiedź, ani na wypomnienie jej, że też wchodzą do domu przez okno, bo zgubiły cholerny klucz do drzwi.
- Colly... - brunetka od razu kontynuowała, podejrzliwie szybko zmieniając ton na łagodny, ale poważny i położyła jej na ramieniu lewą rękę. W drugiej bowiem dalej trzymała przytulone do siebie szare zwierzę, które chwilowo gryzło jej palca jak gumowy gryzak - rozumiem, że masz rodzeństwo od niedawna, ale nie możesz zachowywać się jak sześciolatka próbująca zostawić nową siostrę na parkingu pod przedszkolem. Obie jesteście moimi dziećmi i bardzo was kocham - dokończyła, a Colly musiała złapać się za głowę, żeby nie uderzyć nią o pobliski mur.

- Vanilla! To nie czas na żarty! Człowiek w alejce obok jest prawdopodobnie mordowany, a ty wyzywasz mnie od sześciolatek?! - wybuchnęła w końcu, gestykulując na ciemną drogę za budynkiem, a Vanilla szybko wciągnęła powietrze śmiertelnie urażona.

- Nie takim tonem do matki! Nie możesz zasłaniać naszych problemów rodzinnych jakimś umierającym facetem! Zresztą przestał krzyczeć jakieś dziesięć minut temu więc pewnie i tak nie żyje. - dziewczyna z dużą okrągłą maską z twarzą kaczki odpowiedziała groźnie, choć na ostatnie zdanie tylko wzruszyła ramionami. Między nimi zapadła krótka cisza, której tym razem nie towarzyszyły odgłosy agonii, a przyjaciółki wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Vanilla wykorzystała ten moment by podać  szarego futrzaka swojej towarzyszce, która na początku przez zdenerwowanie nawet się nie zorientowała że go trzyma.

Nie zorientowała się dopóki Opos nie ugryzła jej w palca. Tak z miłością.

- KUR-- Vani! Czemu ja mam ją trzymać?! - marudziła niezadowolona, a druga dziewczyna posłała jej denerwujący uśmieszek

- Mam małe rączki, a ty potrzebujesz pogodzić się z siostrą - stwierdziła dumna z siebie choć tak na prawdę po prostu nie chciało jej się ciągle nosić Oposa, który traktował jej rękę jak zabawkę dla niemowląt.

Colly mruknęła pod nosem coś przedrzeźniającego i razem z niską brunetką podeszła do krawędzi dachu, by na ziemi zobaczyć resztki człowieka prawie pływające we własnej krwi.

- Yikes.

- ... Na pewno nie żyje?

- Jeśli jakimś cudem przeżył z takimi obrażeniami to życzę mu, żeby szybko zginął - odpowiedziała krótko brunetka i szybko odeszła od krawędzi. Jeśli będziesz ignorować problem wystarczająco długo to w końcu zniknie! Jeśli nie zniknie problem to znikniesz ty, ale w obu przypadkach problemu nie będzie więc jest to czysta wygrana.
- To idziemy do Burger Kinga?

- Wolę KFC

- Wydziedziczam cię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 08, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Our Heroes || Solarosekta ff Where stories live. Discover now