95

80 3 0
                                    

Kolejne miesiące upływały na planowaniu zrywu. Podobało mi się to. Czułam się spełniona jako matka i jako współtwórczyni rebelii przeciwko despotycznej władzy. Uczucie tworzenia czegoś wielkiego uzależniało, ale wciąż trzeba było żyć normalnym życiem.

Nadszedł dzień pierwszych urodzin Noah. Nikogo chyba nie zdziwi wystawna impreza zorganizowana przez starego Snowa. Na tym punkcie był naprawdę upierdliwy. Hyler próbował wbić ojcu do głowy, żeby przestał wpychać się do naszego życia, ale nie był w stanie nic wskórać. Ja nawet się nie odzywałam w obawie przed konsekwencjami. 

Ale co bądź, to bądź, impreza była doskonałą przykrywką dla szerzenia się konspiracji. Zbędne towarzystwo się spijało, a główni gracze bez wzbudzania podejrzeń mogli rozmawiać na temat rebelii. Oczywiście należało uważać, by nic nie dotarło do niepowołanych uszu, ale ryzyko było i tak mniejsze niż w przypadku rozmów w pomieszczeniach Pałacu Prezydenckiego. 

Co do braku podsłuchu mieliśmy pewność tylko w gabinecie Hylera, gdzie mój mąż kazała zamontować specjalne urządzenie do zakłócania sygnału w różnego rodzaju podsłuchach i kamerach, więc nawet pluskwa podrzucona do kieszeni koszuli Hy’a była bezużyteczna. 

Potem nadszedł czas igrzysk. Szansa na wtajemniczenie dystryktów w działalność konspiracyjną. Wybór był oczywisty. Padło na Finnicka Odair’a, gdyż to z nim miałam najlepsze kontakty, jeśli chodzi o zwycięzców. Do niego również było najłatwiej dotrzeć. Wystarczyło wykupić usługi czarującego bruneta na kilka godzin i można było działać. 

Nadszedł wyznaczony dzień. Finnick miał zjawić się w apartamencie w samym centrum Kapitolu o 16. Ja zaś przyjechałam na wyznaczone miejsce godzinę wcześniej. Sprawdziłam, czy w apartamencie nie ma kamer i zamontowałam własne. 

- Widać? - zapytałam Hylera przez telefon. 

- Masz na myśli czy widać tę śliczną dziewczynę,  której jedno spojrzenie wystarczy by zmiękły mi nogi? 

- Macie chyba sprawdzać sprawność kamer, a nie romansować - w tle dało się słyszeć głos Rauna. 

- Nieładnie jest podsłuchiwać. - Odparłam wiedząc, że jestem na głośniku.

- Nie ładnie jest knuć przeciwko teściowi, ale Tobie jakoś to nie przeszkadza. - Przewróciłam oczami. - Widziałem to. 

- Może miałeś to widzieć. - Uśmiechnęłam się perfidnie w stronę kamery i zakończyłam rozmowę.

Spojrzałam na zegarek. Finnick miał się zjawić za 10 minut. Wyszłam z pokoju i zeszłam do recepcji. 

Chwilę później chłopak wszedł do środka. Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki, gdy mnie zobaczył.

- Mar, nie spodziewałem się Ciebie tutaj. - Powiedział, przytulając mnie.

- Właściwie to ja cię “wynajęłam” - spojrzałam mu w oczy.

- Ty stoisz za nazwiskiem Diany Meresse?

- Ta… Długa historia, o której wolałabym opowiedzieć Ci na osobności. 

Rozejrzałam się trochę w panice i pociągnęłam Finnicka na górę. Przed wejściem do apartamentu ponownie się rozejrzałam i wciągnęłam chłopaka do środka. 

- Tęskniłem za Tobą, Mar - chłopak pochylił się, żeby mnie pocałować. 

- Nie, Finnick. - Odepchnęłam go od siebie - Wiem że z naszą relacją było różnie, ale teraz chce, żeby to była tylko przyjaźń. 

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now