90

91 6 0
                                    

Rano obudziłam się przed Hylerem i poszłam do łazienki. Ślad po jego uderzeniu nadal był widoczny, odznaczał się od mojej bladej skóry czerwonym kształtem trzech palców. Wzięłam najbardziej niewidoczny na skórze korektor i zamalowałam ślad. Nie chciałam, żeby Hyler miał wyrzuty sumienia, zwłaszcza że zrobił to pod wpływem alkoholu.

Wciąż myślałam o słowach Rauna. Znałam go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że to dobry chłopak i mimo swoich wad zasługuje na miłość. Szkoda tylko, że ulokował swoje uczucia w niewłaściwej osobie.

Noah zaczął płakać więc wzięłam go na ręce, przebrałam i poszłam do kuchni zrobić mu mleko, a sobie śniadanie. Kilkanaście minut później ręce Hylera oplotły mnie w pasie, a jego usta złożyły pocałunek na moim policzku.

Na tym samym, w który wczoraj Cię uderzył, podpowiedział mój umysł. Odgoniłam tę myśl. Nie zrobił tego specjalnie, więc nie będę go obwiniać.

- Jak się czujesz? - zapytałam, odwracając się do niego. Twarz miał zmęczoną, jakby w ciągu nocy wcale nie spał. Worki pod oczami odznaczały się na jego nieskazitelnej skórze.

- Koszmarnie. - Wymruczał i pogładził mnie po policzku. - Dlaczego się pomalowałaś?

- Idę na miasto, a mam strasznie przebarwioną skórę. - Powiedziałam, wymyślając to na poczekaniu.

- Nie kłam. Odwracasz wzrok gdy to robisz. Uderzyłem Cię, prawda?

- Hyler, ja też Cię uderzyłam. Nic się nie stało. Byłeś pijany i nie myślałeś logicznie.

- To żadne usprawiedliwienie. Uderzyłem Cię. Podniosłem na Ciebie rękę.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Miał trochę racji, ale ja nie miałam do niego żalu. Nie był świadomy, gdy mnie uderzył.

Złapał mnie u podstawy czaszki, a drugą ręką zmoczył ręczniczek i starł korektor. Potarł kciukiem ślad po uderzeniu. Spojrzałam mu w oczy. Na jego zmęczonej twarzy, jak na kartce, wymalowane były wyrzuty sumienia. Bolało od samego patrzenia.

- Przepraszam. - Wyszeptał i wyszedł.

- Hyler, zaczekaj! - krzyknęłam i poszłam za nim.

Jak na skacowanego poruszał się całkiem sprawnie i nie zdołałam dogonić go nim wszedł do pokoju. Zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku.

- Hyler, otwórz. -  Powiedziałam, pukając w drewnianą płytę. W odpowiedzi usłyszałam głuche uderzenia w worek. Oparłam się o drzwi i westchnęłam.

Tego właśnie chciałam uniknąć. Hyler zawsze jak coś odwali, zamyka się w pokoju i nie rozmawia z nikim, gryząc się z wyrzutami sumienia.

Chciałam móc mu pomóc, ulżyć. Objąć, pocałować, wytłumaczyć, że nic się nie stało. Przeczesać palcami jego piękne blond włosy. Pozwolić, by wtulił się w moją szyję, wyszeptać że zawsze będę przy nim, nie zależnie od wszystkiego. Choćby wszechświat chciał nas rozdzieli. Choćby los wziął sobie za punkt honoru, żeby zniszczyć to, co wybudowaliśmy.

Westchnęłam ciężko i wróciłam do kuchni. Zrobiłam ciasto na babeczki czekoladowe. To zawsze działało. Po kilkunastu minutach miałam dwie blachy pięknie pachnących muffin. Polałam je przygotowaną w międzyczasie polewą.

Przełożyłam kilka na talerz i zaniosłam na komodę obok drzwi do pokoju Hylera. Wróciłam do kuchni umyć naczynia i już po chwili usłyszałam, jak klucz w drzwiach Hylera się przekręcą i jak skrzypią zawiasy. Kilka minut później w drzwiach stanął Hyler, umazany czekoladą w lewym kąciku ust.

- To jest szantaż. - Powiedział unosząc jeden kącik ust.

- Wiem. Ale zawsze działa. - Odparłam, podchodząc do niego. Otarłam resztkę czekolady z kącika jego ust i z lubością oblizałam palec.

- Gdyby nie to, że boli mnie głowa, ukarałbym Cię.

- Jak Ci przejdzie to wiesz gdzie mnie szukać. - Powiedziałam, przygryzając wargę.

- Nie kuś, bo ukarzę Cię nawet z bólem głowy.

- Już nie mogę się doczekać. - Uśmiechnęłam się wyzywająco, unosząc lewy kącik ust.

- Idę się położyć, zanim temu ulegnę. Obudź mnie przed 17. - Powiedział i pocałował Przelotnie moje usta. Smakował czekoladą z babeczek.

Oddzieliliśmy się od siebie i pozwoliłam mu iść do sypialni. Zajrzałam do wózka, gdzie Noah leżał na pleckach i z zaciekawieniem próbował złapać wiszące nad nim zabawki. Zaledwie godzinę temu go karmiłam, a pieluszka nie była przemoczona, więc poszłam za Hylerem.

Spał już słodko, zwrócony bokiem do drzwi. Jego umięśniona klatka piersiowa okryta pod kołdra równomiernie podnosiła się i opadała w rytm jego oddechów.

Położyłam się obok niego i uśmiechnęłam się spoglądając na jego spokojną twarz, przesłonioną delikatnie niesfornymi kosmykami blond włosów. Przysunęłam się do niego i włożywszy rękę pod jego głowę, odgarnęłam mu włosy znad czoła. Mruknął coś przez sen i przysunął się bliżej, pozostając pogrążony w głębokim śnie.

Nie wiem nawet kiedy powieki mi opadły. Obudziłam się jakąś godzinkę później. Hyler nadal spał głęboko,  przytulony do mojej piersi. Apartament spowity był w ciszy.

Delikatnie wyjęłam ścierpnięta rękę spod głowy Hylera i zdjęłam jego ramię z mojej talii.

- Zostań. - wychrypiał, nie otwierając oczu.

- Muszę zrobić obiad.

- Lyria przyniesie. Zostań. - Otworzył oczy,  ukazując zamglone spojrzenie błękitnych tęczówek i położył mi rękę z powrotem na brzuch.

- Idę zrobić Noah mleko. Wrócę do Ciebie, mój skarbeńku, jak tylko go nakarmię.

- Trzymam Cię za słowo. Wracaj szybko.

- Wrócę. 10 minut i już jestem. - Podniosłam się do siadu i pocałowałam go w czoło. Mruknął, zamknął oczy i odwrócił się na plecy. Wstałam i poszłam do kuchni.

Zgodnie z zapowiedzią, przygotowałam mleko dla syna. Zrobiłam to w idealnym momencie, bo Noah akurat się obudził. Przewinęłam go i nakarmiłam. Później wystarczyło że chwileczkę pokołysałam go w ramionach i już spał.

Położyłam go do gondolki i przeciągnęłam wózek do pokoju Hy'a. Upewniłam się że z chłopcem wszystko w porządku i wpełzłam pod kołdrę obok męża.

- Trzy minuty spóźnienia. - Mruknął Hyler przysuwając się do mnie. - Jesteś dziś bardzo niegrzeczna.

- Więc mnie ukarz. Chętnie przyjmę karę z twojej ręki.

- Może kiedy indziej. - Wymruczał, wtulając się w moją szyję. - Cudownie pachniesz czekoladą. - Pocałował mnie u podstawy szczęki. - Tak cudownie pachniesz. - Wymruczał i chwilę później głową opadła mu na moje ramię.

- Dobranoc. - Powiedziałam i ucałowałam jego blond czuprynę. 

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now