ROZDZIAŁ 1

31.7K 849 60
                                    

CLARA, jest książką jednotomową, ale... możecie tutaj spotkać Ricarda Toggaziego z Ucieczki od mafii :)

Książka nie jest romansem mafijnym :)

Motywy:

- hate-love

- dotknij ją = zginies

- he fell first, but he fell harder

- wątki biurowe - on jest jej szefem

- aranżowane małżeństwo

- tajemnica z przeszłości


I

Biegłam po chodniku w Central Parku z przyszłą żoną mojego kuzyna. Każdy stawiany następny krok powodował w moich mięśniach ból, coraz to większy ból. Na tę atrakcję zawsze, wyciągała mnie Sofia. Robiłam to tylko dlatego, że lekarz kazał mi się więcej ruszać po wypadku. Miałam bardzo mało czasu, ale zawsze podczas biegu mogłam sobie porozmawiać z dziewczyną. To chyba był jedyny plus uprawiania tego sportu.

– Matko... – Lekko zwolniłam, łapiąc się za klatkę, bo serce zaczęło wariować. – Urodziłaś rok temu dziecko, a masz lepszą formę ode mnie – rzuciłam do Sofii mocno zdyszana.

– Dziwisz się? Kiedy zawsze wyciągam cię na bieganie, masz milion wymówek albo co gorsza siedzisz po godzinach w tej swojej pracy – wytknęła mi. – I tak się dziwię, że dzisiaj wyciągnęłam cię na wspólne bieganie. – Lekko zachichotała i zwolniła, bo widziała, że nie dawałam już rady.

– No racja. – Stanęłyśmy, przy ławce. Od razu usiadłam, żeby odpocząć, a ona zaczęła się rozciągać. Zerknęłam na nią z ukosa i nie widziałam, po niej grama zmęczenia. – Może usiądziesz? Nie będę się tak głupio czuła, że ja prawie tu umieram, a tobie nawet oddech nie przyspieszył – zaśmiałam się pod nosem.

Usiadła obok mnie i rozejrzała się dookoła, jakby szukała czegoś albo kogoś. Byliśmy z ochroną, bo mój kuzyn no cóż... zajmował się rzeczami, o których głośno się nie mówi. Sofia była przewrażliwiona i nie dziwiłam się jej wcale...

– Przychodzisz z kimś na ślub? – zapytała, poprawiając sznurówkę w bucie.

Zawiało mocniej, poprzez co moje rozgrzane poliki lekko się ostudziły. Drzewa dość mocno zaszeleściły.

– Ummm... Nie mam z kim, tak prawdę mówiąc. – Podrapałam się po głowie lekko skonfundowana.

– A no, jak się tylko pracuje, pracuje i PRACUJE i nigdzie nie wychodzi, to się nikogo nie pozna. Nie masz żadnego przystojniaka w pracy, żeby go zabrać?

– Halo, a to, co? Nie można na ślub przyjść samemu? – Kąciki ust lekko drgnęły, bo chciałam się uśmiechnąć.

– No wiesz. Może kogoś poznasz i nie będziesz samotną jędzą. – Wytknęła mi język żartobliwie, a ja się głośno roześmiałam, po chwili tego żałowałam, bo byłam jeszcze mocniej zdyszana. – Dobra! – Wstała tak szybko, że mi aż się zakołowało w głowie. – Biegniemy jeszcze jedną milę i wracamy do posiadłości. Zjesz u nas dzisiaj śniadanie i nie chce słuchać odmowy!

– Co? Jedna mila? – jęknęłam. – To może, ja sobie tu posiedzę, ty zrobisz kółeczko i wtedy pojedziemy?

– Nie wciśniesz się w kieckę, na moje wesele! – Dziewczyna już truchtała w miejscu, bo rozpierała ją energia. Poprawiła jasne kosmyki, które przez wiatr wpadały jej na twarz.

– Wole być gruba niż konać w męczarniach! – Złapałam pomocną dłoń Sofii, którą do mnie wyciągnęła.

Postawiłam dosłownie kilka kroków i jęknęłam, kiedy poczułam, jak mięśnie palą się w środku. Jutro zapewne zakwasy zetną z nóg. Niestety nie mogłam pozwolić sobie na przeleżenie weekendu w domu, bo wzięłam sobie pracę do domu. Tak, byłam strasznie ambitna, zbyt ambitna, ale... chciałam dojść sama do wszystkiego, chciałam zdobywać wiedzę i się kształcić, a może w przyszłości otworzyć własną firmę. Mogłabym zrobić to bez problemu, bo pochodziłam z bardzo bogatej rodziny. Moi rodzice mieli w Los Angeles największą firmę z księgowością. Nie chciałam ich pieniędzy, chciałam dojść sama do wszystkiego.

Clara [PREMIERA 12.06.2024]Where stories live. Discover now