𝐬𝐚𝐜𝐫𝐢𝐟𝐢𝐜𝐞

940 93 54
                                    

Mogą wystąpić niezgodności z kanonem!
.
.
.

Theodor nie miał pojęcia, że dożyje tej chwili, w której będzie musiał postawić się rodzinie i wszystkim jej ideałom. Miał zaledwie osiemnaście wiosen i całe życie przed sobą. Nie chciał go marnować na służenie Voldemortowi. Czystość krwi czystością krwi, ale jego przekonania wydawały się Ślizgonowi sadystyczne. Poza tym już i tak zdążył zrobić coś co zawiedzie jego rodzinę czystokrwistych.

Jednak się tym nie przejmował. Stawiał swoje szczęście ponad to co od urodzenia mu wpajano. A jego szczęściem był ten, który miał wszystkich ocalić. Harry Potter.

Wszystko zaczęło się tak niespodziewanie. Szlaban u Snape'a. Potem wspólne dekorowanie sali na Święta w Hogwarcie. Jakoś tak wyszło, że oboje poczuli coś więcej niż tylko wzajemną Ślizgonsko-Gryfońską nienawiść.

Ale Theodor podejrzewał, że związek z Wybrańcem nie będzie łatwy. Nie ułatwiał tego wieczny konflikt pomiędzy Slytherinem a Gryffindorem.

Pomimo tego wciąż byli razem i wciąż kochali się tak samo mocno. Jednak przyszedł ten dzień, który miał wszystko zniszczyć. Bitwa o Hogwart.

Wszystko ucichło. Ślizgon wyszedł ukrycia widząc jak każdy wychodzi na dziedziniec Hogwartu. Ciemnowłosy wahał się jednak po chwili podążył za resztą ocalałych uczniów i nauczycieli. Ustawił się z tyłu czekając na to co miało nadejść za chwilę.

Na dziedziniec wkroczył Lord Voldemort w całej swej gadziej okazałości. Za nim podążał Hagrid niosąc coś, a raczej kogoś na rękach. Theodor poczuł jak jego serce łamie się na kawałki kiedy zrozumiał kim jest osoba w ramionach gajowego

— Harry Potter nie żyje! — obrzydliwy głos i równie obrzydliwy śmiech rozniósł się po dziedzińcu.

Śmierciożercy wybuchli śmiechem wraz ze swym Panem. Odgłos stał się jeszcze głośniejszy kiedy przebił go krzyk najmłodszego dziecka Weasley'ów, Ginny. Theodor jednak nie zwrócił uwagi na ślepo zakochaną (w jego chłopaku dodając) dziewczynę. Nie zwrócił nawet uwagi na państwo Malfoy, którzy namawiali swego syna by ten przyszedł do nich, co też uczynił. Oczy Nott wciąż patrzyły na Harry'ego, który leżał w ramionach Hagrida.

— Theodor — ciemnowłosy spojrzał na swoją matkę stojąca wśród reszty śmierciożerców. — Theodor chodź do mnie — głos kobiety był niemal płaczliwy, a oczy napełnione były troską o swoje jedyne dziecko.

Ślizgon przełknął ślinę czując na sobie wzrok Hermiony i Rona. Pamiętał jak Harry sprzeczał się z nimi o ich związek. Gryfoni bali się, że kiedyś Theodor go skrzywdzi. W końcu jednak widząc, że Nott nie ma złych zamiarów odpuścili i nawet zdołali zaakceptować go jako chłopaka swojego przyjaciela. Teraz oczekiwali od niego ruchu by sprawdzić czy się wtedy nie pomylili.

Theodor podjął decyzję. Jedną z najważniejszych w swoim życiu i jak przypuszczał ostatnią. Wystąpił kilka kroków w przód. Matka chłopaka wyciągnęła rękę w jego stronę by do niej podszedł. Nott jednak zatrzymał się i spojrzał na Voldemorta oczekującego na przejście Ślizgona w swoje szeregi.

— Theo proszę cię chodź — błagała pani Nott.

— Theodorze? Czemu nie podchodzisz do swojej rodziny? — brunet wzdrygnął się po raz kolejny słysząc ten sam oślizgły głos Czarnego Pana. Pomimo strachu uczeń domu Salazara nie miał zamiaru zrezygnować z wcześniej podjętej decyzji.

— Nigdy nie zdradzę Harry'ego — powiedział pewnie patrząc wprost w czerwone oczy. — Jestem gotów poświęcić swe życie. Dla niego zrobił bym to drugi raz!

Hermiona spojrzała na Ślizgona, ściskając lekko dłoń Rona. Była zła na siebie, za to, że pomyślała iż Theodor może przejść na ciemną stronę. Ona posadziła go o zdradę, a on był gotowy poświęcić swe życie dla Harry'ego.

— A więc tak... — Voldemort uniósł swą różdżkę wymierzając nią w Ślizgona. Ten zamknął oczy czekając na pewną śmierć.

Cóż nie do końca pewną.

W jednej chwili wydarzyło się coś niesamowitego można było rzec.

— Nie! — ten znajomy krzyk sprawił, że Theodor jak najszybciej mógł otworzył swoje oczy i dostrzegł swojego chłopaka uciekającego przed Voldemortem.

Walka rozpoczęła się na nowo. Ron i Hermiona podbiegli do Notta i otoczyli go wiedząc, że jako zdrajca stanie się celem śmierciożerców. Ślizgon złapał swoją różdżkę i ramię w ramię wraz z Gryfonami odpierał ataki nieprzyjaciół. Razem szybko udali się do zamku by pomóc reszcie. Za sobą usłyszeli syk. Wielki wąż Voldemorta pełzł prosto da nich zapędzając w róg. Ron objął mocno Hermionę próbując ochronić ją jak najdłużej.

Jednak nadeszła pomoc. Neville Longbottom  za pomocą miecza Godryca Gryffindora zdołał pozbawić gada życia. Theodor od razu zwrócił uwagę na to, że to co ze śmierciożerców pozostało, zaczęli uciekać.

Ślizgon od razu wybiegł na dziedziniec i z radością stwierdził, że jego chłopak pokonał Czarnego Pana.

— Harry!

Szybko podbiegł do ukochanego łapiąc go za policzki i całując mocno w usta. Oboje nie zwracali uwagi na przyglądającym się im uczniów Hogwartu.

— Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Myślałem, że nie żyjesz — mówił Ślizgon znów całując usta bruneta.

— Nie pozbędziesz się mnie tak szybko skarbie.

— Nawet sobie nie żartuj. Masz być przy mnie zawsze.

— Harry! — Hermiona podbiegła do Gryfona u rzuciła mu się na szyję. — Nie strasz mnie tak więcej.

— Chyba zapomniałaś Hermiono, że to Harry — odezwał się Ron zza swojej dziewczyny.

— Dobra Granger starczy — warknął Theodor widząc, że Gryfonka za długo przytula się do jego chłopaka. Ciemnowłosy złapał Harry'ego za rękę i przyciągnął do siebie. Potter zaśmiał się i pocałował go w policzek.

— Spokojnie. Nie zabiorę Ci go — zaśmiała się Gryfonka.

— No ja myślę.

— W końcu możemy zacząć żyć bez strachu — odezwał się Harry patrząc na swojego chłopaka.

— Przeżyłbym wszystko byle by z tobą — uśmiechnął się Theodor po raz kolejny całując bruneta.

____

Skończyłam!

Jak się podoba? Bo mi całkiem całkiem

SACRIFICE; theodor x harry Where stories live. Discover now