Wszystko stało się jaśniejsze, kolory bardziej nasycone, a dźwięki bardziej wyraziste. Wszystko wróciło do względnej normy. Co prawda budziłam się często w nocy, ale bliskość męża pomagała mi ponownie zasnąć.
Hyler dość szybko stanął na nogi, ale musiał znosić moją nadmierną opiekuńczość. Odwdzięczałam się mu za jego nadopiekuńczość po postrzale i narodzinach Noah.
Trzy tygodnie później Hyler musiał jechać gdzieś jechać na polecenie ojca, a ja postanowiłam zostać w domu z Noah. Hy proponował mi, żebym towarzyszyła, ale nie uśmiechało mi się spędzić kilka godzin na jakimś nudnym spotkaniu, a, zwłaszcza że Noah przez większość nocy nie mógł spać. Z drugiej strony musiałam na nowo przyzwyczaić się do chodzenia na obcasach, więc od rana popylałam po domu w spódniczce i 10-centymetrowych szpilkach.
Noah drzemał w gondoli, podczas gdy ja siedziałam na fotelu czytałam książkę. Nagle drzwi na parterze trzasnęły i z dołu dało się słyszeć znajomy głos.
- Mar, jesteś w domu?
- Nie ma mnie! - odpowiedziałam, przewracając oczami.
- Nie śmieszne - odparł Raun, pojawiając się w salonie.
- Nikt się nie śmieje. - Spojrzałam na niego znad książki. - W jakim celu przywiało Cię w moje skromne progi?
- Te dni w miesiącu, co? - spytał mężczyzna, siadając naprzeciwko mnie.
- Nie?! - uniosłam brew i odłożyłam książkę na stolik- Noah miał kolkę przez większość nocy, więc nie spałam razem z nim.
- Niewyspana Mar jest gorsza niż Mar z okresem. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Po. Co. Cię. Przywiało. - Warknęłam i spojrzałam na niego spod byka. Nużyła mnie ta pseudorozmowa.
- Dobra, będę się streszczał. Hyler ma urodziny za niecały miesiąc i mam pytanie, czy już nad tym myślałaś?
Spojrzałam na niego zmieszana.
- Nie wiedziałam, kiedy ma urodziny. Nigdy mi nie mówił.
- Jesteście ze sobą już dwa lata i ty do dziś nie wiedziałaś, kiedy Hyler się urodził?!
- Wybacz, ale jakoś nigdy nie było okazji zapytać. A jak była, to wychodziły ważniejsze sprawy do obgadania.
- Rozumiem. Więc co robimy z wiedzą, że urodziny Hylera przypadają 24 września?
- Najpierw powiedz mi co robiliście, zanim się pojawiłam w jego życiu.
- Gdy Sophie jeszcze kręciła się w naszym gronie, jak i później, chodziliśmy do klubu. Moja pamięć kończy się niedługo po rozpoczęciu świętowania, bo zwykle byłem już pijany albo lądowałem w czyimś łóżku. - Uśmiechnął się po swojemu - W końcu jakoś trzeba było zapracować na swój status. - W odpowiedzi przewróciłam oczami.
- W końcu status największego kapitolińskiego playboya nie bierze się znikąd. Wracając. Jeśli chcesz możemy wrócić do waszej starej tradycji. Nie będę robić problemu. Powinien się rozerwać.
- Ty pójdziesz z nami. Nie ma że nie idziesz. Fajnie by było, gdyby królowa melanżu do nas wróciła. Nie wymigasz się, bo wiem, że już nie karmisz.
- Hy nie umie utrzymać języka za zębami.
- Typowy Kapitolijczyk - podsumował Raun.
- Wracając do meritum. Oprócz nas, kto poszedłby z nami?
- Hil, Claudius i Brutus. Znasz ich. Oprócz tego pewnie Alyssa i dziewczyny.
- Pójdę z wami pod warunkiem, że ktoś znany mi zostanie z Noah. Jeśli nie będę mieć opiekunki, nigdzie nie idę.
YOU ARE READING
Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierci
FanfictionFANFICTION IGRZYSKA ŚMIERCI Witam w 3-częściowej historii Jeanine Melark. Zwykłej dziewczyny z własną historią, która została wylosowana do udziału w 66. Głodowych Igrzyskach. Chciała zniknąć w tłumie, ale nie było jej to dane za sprawą pewnego bar...