- Sądzisz, że coś się wydarzyło? A może robią to z premedytacją, czekając aż się tu wykończymy?- burknął zafrasowany Jaebin. On nie denerwował Songa, on go doprowadzał do istnego szału.

- Nie odzywaj się do mnie.- zmarszczył brwi, po czym wyłamał kości. 

W tej samej chwili echem po korytarzu rozniosło się skrzypienie drzwi, a zaraz jego oczom ukazała się kobieta z rękoma założonymi na plecach oraz nosem dumnie uniesionym ku górze oraz mężczyzna o kędzierzawej brodzie, jakiego ciemnowłosy widział tylko raz, krótko po tym jak ich tu zamknęli. Zerknęła w stronę Mingiego, po czym uśmiechnęła się obrazkowo. 

- Miło mi cię widzieć, nie chciałbyś może ze mną pomówić na osobności. Mam kilka pytań, które powinny cię zainteresować.- zwróciła się wprost do niego z takim spojrzeniem, aż zmroziło mu krew w żyłach. 

Zabrano tylko jego, co spotkało się ze sporym protestem ze strony lekarza. Najwyraźniej spostrzeżono, iż ma on zdecydowanie mniej do zaoferowania niż pozostali więźniowie. Zazwyczaj ten, który krzyczał najgłośniej, w rzeczywistości miał najmniej do powiedzenia, przynajmniej rzeczy szczerych oraz wartościowych. Milczący skrywali tajemnicę, a to ją chciała wyjawić szatynka. 

Nie zaszli do żadnego pomieszczenia, zamiast tego przechadzali się korytarzem piętro wyżej, o dziwo pustym oraz opustoszałym. W zasadzie całe to miejsce wydawało się odrealnione. Żyli tu ludzie, a nie dało się odczuć ich towarzystwa. Spod progu czasem wyłaniał się czyjś cień, w czym nie uczestniczył żaden odgłos kroków, ani konwersacji. Ta atmosfera w niewyjaśniony sposób przerażała Mingiego. Jedynym czego się bał, było to czego do końca nie zna i nijak może przewidzieć. Człowiek na ogół nie jest skomplikowaną istotą, lecz jeśli ktoś postanowi wyjść ze schematu, posiadając tyle inteligencji oraz zdolności, by złamać z konwencją, stawał się nieobliczalny, a co za tym idzie, niebezpieczny. Brązowowłosa taka była, a to niezwykle chłopaka martwiło.

- Jak za pewne dobrze wiesz, pod kontrolą mam nie tylko ciebie, ale również twoich wspólników...- zaczęła, upewniając się, że Song jej bardzo uważnie słucha. Za nimi podążało dwóch, uzbrojonych jak na poważną bitwę strażników oraz tamten anonimowy mężczyzna, nie fatygujący się przedstawić. Niedorzecznie nieumiejętnie udawali niewidzialnych, co w innej sytuacji, rozbawiłoby bruneta.- Jak dobrze zakładam, zależy ci na ich losie, a przede wszystkim swoim własnym. Przyznam, dość nieczęsto przybywa tu ktoś spoza naszej osady i nie będę kłamać, nie jesteśmy zbyt gościnni. Aczkolwiek zarówno ja, ty oraz twoi znajomi, zdajecie sobie sprawę z istnienia waluty, jaka pomoże zapomnieć nawet o takich przewinieniach, jakich wy dokonaliście. Po co używać siły, gdy wszystko da się zakończyć polubownie. 

- Przejdźmy do sedna.- mruknął, zaskoczony taką mdłą oraz niepasującą do wyniosłej lider, przemowy. Marnotrawstwem czasu było dodawanie tej całej otoczki do zwykłej rządzy posiadania wiadomości, które mogłyby dać dla nich znacznie więcej. Byli w dość krytycznej sytuacji. Ruiny miasta były niczym innym jak pobojowiskiem. Wprawdzie, wyposażeni w broń, a także szczątki elektryczności (która nie jest wieczna, a akumulatory z jakich obecnie korzystają, wkrótce stracą swą moc), mieli niewielką przewagę. Ostatecznie jednak, władali tylko tym co kruche, nie mieli ugruntowanej pozycji, wybitnie wyszkolonych żołnierzy, tak dużo pożywienia, a przede wszystkim ludzkich zasobów, by móc coś zdziałać. Mingi zakładał, że obawiają się wychodzenia ze swojej bezpiecznej nory, ponieważ nie mają pojęcia jak źle, czy też jak dobrze jest poza ich nadmuchaną bańką. Tym różnili się od Fedory, że stamtąd ludzie nie chcieli odchodzić, przekonani przez władzę o świetności życia jakie prowadzą, o tym, iż jest to jedyny możliwy do przetrwania zakątek ziemi.  Tu marzono by odejść, lecz wątpliwości oraz lęk przezwyciężały pragnienia. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now