79

88 4 1
                                    

Między nami utworzyła się przepaść. Hylera prawie nie było w domu, a jeśli był, to mijaliśmy się w milczeniu.

Było mi z tym niezwykle źle. Brakowało mi jego obecności, samego faktu, że był przy mnie. Może i wystarczyło wyjść z pokoju i przejść przez salon, by móc wejść do jego pokoju, ale to nasze serca dzielił niewidzialny mur, którego nie mogłam przekroczyć.

Dwa dni po naszej kłótni siedziałam przed telewizorem, opatulona kocem, z kolanami podwiniętymi pod brodę, skacząc po kanałach, gdy w pewnym momencie natrafiłam na film z moich igrzysk.

Nagle moje ciało zostało sparaliżowane. Nie mogłam się ruszyć, zmienić kanału. Mogłam tylko patrzeć jak morduje mój sojusz. Na samo wspomnienie łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu.

Po kilkudziesięciu minutach w domu zjawił się Hyler i wyrwawszy mi pilot, wyłączył telewizor. Potem objął mnie w pasie, podniósł i usiadłszy na kanapie, posadził mnie na swoich kolanach. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko i zaczęłam płakać.

Gdy już się uspokoiłam, nie zostawił mnie, jak się tego spodziewałam.

- Przepraszam, Mar. - Wyszeptał wprost do mojego ucha. - Proszę, wybacz mi. Ja naprawdę nie chciałem.

Milczałam. Nie dlatego, że byłam na niego zła. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jego nagłe przeprosiny mnie zaskoczyły. Nie byłam na nie gotowa.

- Wybaczam - powiedziałam po chwili.

Nie wiem ja długo siedzieliśmy przytuleni do siebie. Przez te dwa dni obojgu nam dokuczyła samotność i mimo że pozycja, w jakiej siedzieliśmy nie należała do najwygodniejszych, żadne z nas nie odważyło się puścić tego drugiego z obawy, że stracimy się na zawsze.

~***~

Nasza relacja wróciła do normy. Co prawda Hyler nadal rzadko bywał w domu, ale jeśli był, to spędzaliśmy ten czas razem. Może i nie jesteśmy wzorem małżeństwa idealnego, dobrze nam razem.

Mimo tej „sielanki" coś było nie tak. Według moich obliczeń wynikało, że powinnam była dostać okres jeszcze w trakcie naszej podróży, ale miałam wtedy świadomość, że zmiana klimatu może go opóźnić.

Tyle że od początkowej daty minęło już 3 tygodnie, a mnie od kilku dni zaczęły nawiedzać ból głowy i mdłości. Oczywiście przez głowę przemknęła mi myśl o ponownej rozmowie z Hylerem, na temat powtórzenia badań. Bo w tym konkretnym położeniu zakładałam wyłącznie jedną rzecz - ciążę.

Może i miało to jakiś sens, ale wciąż w to nie wierzyłam. Wysłałam więc jednego z awoksów po test ciążowy, by raz na zawsze wykluczyć tę możliwość. Poszłabym sama, ale wolałam uniknąć plotek na mój temat, choć tak naprawdę krąży ich po Kapitolu wiele.

Gdy tylko czarnowłosy niemowa wrócił niosąc to po co go wysłałam, czym prędzej poszłam do łazienki, by mieć to jak najszybciej za sobą.

_________________________________

Dziś taki króciutki. Miłej niedzieli wszystkim!


Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now