3

1.5K 51 9
                                    

Jastrzębska hala była wypełniona maksymalną ilością kibiców, na jaką pozwalały aktualne obostrzenia związane z tym przeklętym wirusem. Od kiedy rozpoczęły się rozgrywki w siatkarskiej PlusLidze, starałam się być na każdym meczu. Jak zawsze; jak co roku. Uwielbiałam oglądać mojego kuzyna oraz jego kolegów z drużyny w akcji. Zawsze darłam się jak kretynka, uznając to za prawidłową definicję dopingu.

Teraz dodatkowo wcielałam w życie plan, który uknułam razem z moją przyjaciółką, a dodatkowo wciągnęłam w to biednego Adama. A skoro już o nim mowa, to trzymanie go za rękę oraz przytulanie się do niego, było najdziwniejszą i najmniej naturalną rzeczą z jaką miałam do czynienia. Na co dzień przecież widywaliśmy się w pracy. Tam nie łączyło nas nic poza uprzejmą wymianą zdań, plotkami o naszych współpracownikach, albo narzekaniem na pogodę (która poważnie była w tym roku do dupy). Adaś był miły. Starszy ode mnie dwa lata. Cierpliwy, uczynny, dobrze wychowany. Typ faceta, z którym zanudziłabym się na śmierć. A jednak w akcie desperacji, by odzyskać swoją Magdalenkę, zgodził się na mój plan.

Klub z Zawiercia nie był zbyt wymagającym przeciwnikiem dla drużyny z Jastrzębia. Szybkie trzy do zera i można było wracać do domu. Zgodnie z tradycją postanowiłam poczekać na Kubę.

– To ja będę leciał – oznajmił Adam, całując mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.

– Do zobaczenia

Najwytrwalsi kibice zgromadzili się przy płycie boiska, czekając na swoich sportowych idoli. Kilku dziennikarzy przeprowadzało wywiady. Ekipa telewizyjna zbierała sprzęt. W tym niewielkim zamieszaniu od razu zauważyłam długonogą brunetkę, która z telefonem w ręku najwidoczniej relacjonowała swój pobyt na hali. Prychnęłam głośno, a kilka osób odwróciło się w moją stronę. Machnęłam na nich ręką.

– Jesteś zazdrosna?

Aśka podkradła się do mnie jak jakiś pieprzony nindża. Miałam ochotę zabić tą rudą małpę.

– Nie jestem. Po prostu wiem, że ona jest z nim tylko dla tych pięciu minut marnej sławy.

Poważnie. Laska właśnie się kleiła do Tomka na tym parkiecie i niewiele brakowało, by przeleciała go na boisku. Na oczach wszystkich pozostałych na tej głupiej hali!

Zerwałam się z miejsca. Nie miałam pojęcia dlaczego to robię, ale Kuba siedział jeszcze pod siatką, więc postanowiłam go wykorzystać jako pretekst do wtargnięcia na boisko. Mijając zakochaną parę rzuciłam:

– Znajdźcie sobie jakiś pokój, tu są dzieci.

Po czym wkurzona do granic możliwości, usiadłam obok kuzyna.

– Jak tam twój nowy chłopak? – Zapytał od razu.

– Wszystko układa się znakomicie.

– Tosia, co ty kombinujesz?

Rozłożyłam się na parkiecie jak żaba na liściu. W którym momencie moje życie zaczęło się tak komplikować?

– Zabierz mnie już do domu – poprosiłam błagalnie.

– Chodź, mała.

Byłam od niego młodsza tylko o rok i jedynie pięć centymetrów niższa. Ale lubiłam kiedy się tak do mnie zwracał. Mój przyrodni brat zbyt często ze mną nie rozmawiał, więc cieszyłam mając Kubę obok siebie. Nie mówiąc już o tym, że kiedy w lodówce nie znajduje się nic prócz światła oraz butelki wina, a on zgłasza się jako chętny na zrobienie zakupów. Chociaż równie dobrze można by zamówić na kolację jakąś pizzę albo coś równie niezdrowego.

Nazwać nienazwane [ff - Tomek Fornal]Where stories live. Discover now