1/4
_______________________
31 lipcaDo ślubu został jeden dzień. Suknia ślubna wisiała ukryta w szafie, biżuteria dobrana, kwiaty wybrane, wszystko dopięte na ostatni guzik. Dzień zapowiadał się raczej spokojnie.
Jak zwykle wstałam z łóżka około 10. W ogrodzie trwały prace nad kwiatowym łukiem. Roztrzepana Allysa całkiem ciekawie wyglądał biegając wszędzie z podkładką i ustawiając wszystkich i pouczając ich co mają robić.
O 12 poszłam na umówione wcześniej paznokcie, a około 13:30, gdy wróciłam już do domu, poszłam do pokoju malować.
Zaczęłam już rozkładać farby i pędzle, gdy usłyszałam stłumiony warkot limuzyny. Założyłam, że to Hyler po coś pojechał, ale gdy pojawił się w drzwiach mojego pokoju cała ta wersja poszła w łeb.
- Przebierz się. Mój brat przyjechał - powiedział Hyler, wtykając głowę w szparę między drzwiami a framugą.
- Przecież goście mieli przyjeżdżać dopiero jutro rano - odparłam, odkładając pędzel.
- Przecież mówiłem, że przyjedzie wcześniej.
- A tak, pamiętam. Mam ubrać się jakoś specjalnie?
- Nie, po prostu zmień tylko te ubrudzone w farbach ciuchy na jakieś czyste i starczy. Masz poznać mojego brata nie ubrać się na spotkanie z jakaś ultraważną osobistością - uśmiechnął się kpiąco.
Odpowiedziałam uśmiechem i szybkim krokiem skierowałam się w stronę komody. Wybrałam czarne spodnie i jasnożółtą koszulę. Włosy rozpuściłam i przeczesałam szczotką. Przejrzałam się jeszcze w lustrze, poprawiłam niesforny kosmyk i wbiegłam do salonu.
Hyler czekał przy schodach, co jakiś czas spoglądając na czającego się przy balkonie Rauna.
- Jestem - powiedziałam stając obok Hylera.
- To dobrze, bo właśnie wchodzą - powiedział Raun, stając obok nas - Trzy, dwa, jeden, wychodzicie na wizję - poganiająco machnął ręką, udając Caesara Flickermana.
Hyler wziął mnie pod ramię i zeszliśmy po schodach. Byłam w niezłym szoku, gdy zobaczyłam Crassusa. Wiedziałam, że to brat bliźniak Hylera, ale nie spodziewałam się, że będą identyczni.
- Hyler - powiedział.
- Crassus - odparł Hy bezbarwnym głosem.
- Miło Cię widzieć, bracie. Minęło wiele lat.
- Masz rację - powiedział Hyler zimno.
- Może zacznijmy od początku. Miło mi poznać narzeczoną mojego brata. Crassus - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Marsylia - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Podchodzisz z dystryktu, tak?
- Masz z tym problem? - uniosłam brew. Jak ten gość zacznie mnie definiować miejscem pochodzenia, to nie zdzierżę.
- Nie, wybacz. Uraziłem Cię?
- Nie. Wszystko ok.
- Eileen - podała mi rękę żona Crassusa.
- Miło mi. Chodźmy na górę, nie stójmy tak w korytarzu - powiedziałam, starając się trochę rozluźnić napiętą atmosferę. Jak powiedziałam, tak zrobiliśmy.
Chłopaki usiedli w salonie i nakazali Lyrii przynieść kawę, a ja postanowiłam dać im trochę czasu, zważywszy, że mieli sporo do nadrobienia. Poszłam więc do siebie, zabierając ze sobą Eileen.
STAI LEGGENDO
Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierci
FanfictionFANFICTION IGRZYSKA ŚMIERCI Witam w 3-częściowej historii Jeanine Melark. Zwykłej dziewczyny z własną historią, która została wylosowana do udziału w 66. Głodowych Igrzyskach. Chciała zniknąć w tłumie, ale nie było jej to dane za sprawą pewnego bar...