Rozdział pierwszy

Zacznij od początku
                                    

-Możecie nas stąd wyciągnąć?! – warknęłam do głośnika.

-Problem jest odrobinę poważniejszy. Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości – odpowiedział ochroniarz.

-Ale ja jestem bardzo cierpliwa, proszę pana. Po prostu trudno czuć się komfortowo w zablokowanej na trzydziestym piętrze windzie! – odpowiedziałam i zerknęłam na mojego towarzysza, który się nie odzywał.

Brunet stał pod ścianą, miał zamknięte oczy, a dłońmi trzymał się kurczowo poręczy. Tętnica na jego szyi pulsowała coraz szybciej.

Światło znowu zaczęło migać.

Zgasło na kilka chwil, potem włączył się tryb awaryjny, a następnie winda osunęła się w dół dosłownie o kilka centymetrów, ale to wystarczyło bym poczuła strach.

-Wyciągnijcie nas stąd! – wrzasnęłam do głośnika i również chwyciłam się poręczy.

Kilka kolejnych minut to były najgorsze chwile mojego życia. Wyobraźnia podpowiadała mi przerażające scenariusze, w których winda zrywa się i roztrzaskuje na dole szybu, a ze mnie i z bruneta zostaje jedna wielka krwawa miazga. Chyba naoglądałam się zbyt wielu filmów...

Światło przestało migać. Wtedy dostrzegłam, że mojego współpasażera oblał pot. Mężczyzna miał całą mokrą twarz, a jego palce zbielały od tego, jak mocno zaciskał je na barierce.

-Dobrze się pan czuje? – zapytałam, ale mężczyzna nie odpowiedział – Halo, proszę pana? – podeszłam.

Brunet był blady, jakby zaraz miał zemdleć.

-Duszno tu. Spada poziom tlenu. Udusimy się – odpowiedział po chwili.

Skrzywiłam się.

-To niemożliwe, proszę się uspokoić – dotknęłam jego ramienia, a wtedy mężczyzna otworzył oczy.

-Proszę mnie stąd wyciągnąć... - powiedział błagalnie.

Miał w oczach totalną panikę.

-Mam wodę, musi się pan napić – chwyciłam za swoją torebkę w której miałam dosłownie wszystko.

Wyjęłam z niej butelkę wody i podałam mężczyźnie.

-Proszę – wcisnęłam mu ją w dłoń.

Facet drżącą ręką ledwo przystawił butelkę do ust. Upił kilka łyków i spojrzał na mnie.

Nigdy nie widziałam u kogoś takiej reakcji, ale nie trzeba było być specjalista, by określić, że mężczyzna miał atak paniki. Próbował nad tym zapanować, ale to najwidoczniej nie było takie proste.

-Jak masz na imię? – zagadałam go.

-Słucham?

-Jak ma pan na imię? – powtórzyłam.

-Harry, a pani?

-Olivia – chwyciłam go za dłoń, która bardzo drżała – Harry, usiądźmy na podłodze – poprosiłam i kucnęłam, a mężczyzna osunął się po ścianie.

Zdjęłam szpilki i znowu podałam mu wody.

-Czym się zajmujesz, Harry? – próbowałam odciągnąć jego myśli od sytuacji w której się znajdowaliśmy.

-Teraz? Próbuję przeżyć... - odpowiedział, i to całkiem poważnie.

-Nic się nie stanie. To tylko mała awaria. Zaraz nas wyciągną – sama bardzo chciałam w to wierzyć.

-Mam klaustrofobię – wyjaśnił.

Wszystko stało się jasne.

Wszystkie takie fobie były trudne do zrozumienia dla kogoś kto tego nie doświadczył. Ja panicznie boję się pająków i mam lęk wysokości. Na myśl o np. lataniu oblewał mnie zawsze zimny pot.

Dyrektor generalny - ZOSTAŁA WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz