1

14 0 0
                                    

Każdy mój dzień wyglądał tak samo.  

Przez dwa lata, sześć miesięcy i dwanaście dni. Od tak dawna jestem w zamknięciu. Nie pamiętam jak się tu znalazłam. Nikt nie odpowiada na moje pytania. Jedyne co słyszę to polecenia. Idź tam, zjedz to, połóż się zrobimy tylko kilka badań.

Od momentu, w którym się obudziłam odpowiedzieli tylko raz. Podali mi moje imię. Rose.

Wszystko jest ściśle tajne, poufne. Wiem tylko, że trafiłam do jakiegoś szpitala. Wiem, że chcą mi pomóc. Wyleczyć mnie. Nie powiedzieli tylko co jest ze mną nie tak.

Zaufałam im. Nie było to trudne kiedy pokazali mi zgodę z moim własnym podpisem. Przynajmniej tak twierdzili. 

Od tamtego czasu przeprowadzili szereg badań i testów. Spotkania z psychologiem, ćwiczenia na hali, nie zapomnijmy o moich ulubionych. Spotkania z Doktorem. 

Nie wiem jak ma nazwisko. Z reguły się nie odzywa. 

Każde nasze spotkanie wywołuje u mnie przerażenie. Jest to chyba jedyna część "terapii", której nigdy nie podejmę się dobrowolnie.

Już nie potrafię zliczyć ile razy pieścił mnie prądem, otwierał moje ciało czy podawał jakieś płyny po których jedyne co czułam to ból. 

Jest to jedna z tych form leczenia, które teoretycznie mają ci pomóc, ale powodują u mnie tylko wielogodzinny sen z wycieńczenia. 

Myślałam, że już do śmierci moje życie będzie tak wyglądać. Wtedy zdarzyło się coś co jednocześnie napawało mnie lękiem i wywoływało uśmiech na mojej twarzy.

Pewnego dnia powiedzieli.

- Będziesz miała współlokatora. 

Nie wiedziałam co mam myśleć. Od początku mojego pobytu byłam sama. Mówiłam do siebie, chodziłam wokoło sali. Nic mnie nie zajmowało, nie przeszkadzało.

- Nie stresuj się. Jesteśmy pewni, że to pomoże w twojej terapii - powiedzieli.

Nie sądziłam tylko, że ów osobnik może mnie znać. Nie znałam swojej przeszłości, nie wiedziałam kim byłam i do czego byłam zdolna...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Pewnego ranka obudziłam się pod wpływem hałasu. Wokoło była obecna tylko biel. 

Jedynie ten kolor jest obecny w mojej sali.

Po chwili zrozumiałam, że dźwięk, który słyszę to nie alarm jak co rano. To krzyk...

Pierwsze co zobaczyłam po obudzeniu to mężczyzna. Był mniej więcej w tym samym wieku co ja. Nie byłam pewna ile mam lat, ale obstawiałam, że około 20.

Był wysoki i umięśniony. Jego oczy były szafirowe. Nie mogłam tego nazwać zwykłym niebieskim.  Natomiast jego włosy były tak czarne, że nie potrafiłam tego do niczego porównać. Niestety najważniejszym aspektem, który rzucał się w oczy był wyraz jego twarzy. On był przerażony.

Z początku nie zrozumiałam co go tak wystraszyło. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to ja. Mój widok go tak przestraszył.

- To wariatka, zabierzcie mnie stąd! Nie mogę tu być! Ona mnie zabije jak innych! - wtedy zrozumiałam, że przez cały czas to on krzyczał.

Nie mogłam tylko pojąć co takiego mu zrobiłam. Jak mogłam skrzywdzić tak drugą istotę. Nie potrafiłam znaleźć w sobie uczuć, które doprowadziły by mnie do tak ostatecznej decyzji. Mimo to wiedziałam...

Musiałam popełnić jakieś straszne przestępstwo. Nikt nie mógłby tak reagować na widok obcej osoby. On mnie znał. Wiedział co zrobiłam i mógł wiedzieć dlaczego trafiłam w to miejsce.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 08, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ZaginionaWhere stories live. Discover now