65

159 4 0
                                    

Następnego dnia obudziłam się po 10. Hylera nie było, czego można było się spodziewać. Usiadłam na łóżku i zauważyłam, że na stoliku leży pudełko w kształcie prostopadłościanu. Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć, ale moja wrodzona ciekawość zwyciężyła. W połowie drogi do łazienki zawróciłam i skierowałam się w stronę stolika.

Pudełko było zapakowane w ozdobny papier prezentowy i przewiązane wstążką, przez którą przewleczona była karteczka, niemal w całości zapisana pochyłym pismem Hylera:

„Należy Ci się trochę swobody.

H."

Zaintrygowana dziwnym liścikiem, rozwiązałam wstążkę i rozwinęłam papier, starając się go nie uszkodzić. Prezentem okazał się być telefon, taki sam, jak zawsze nosił przy sobie Hyler. Niepewnie wzięłam go do ręki. Nie miałam pojęcia jak uruchomić telefon, więc odłożyłam go do pudełka i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wróciwszy z łazienki pościeliłam łóżko. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. To nie tak, że musiałam. Ruda stała w rogu salonu czekając na każde moje żądanie.

Miałam ochotę na coś słodkiego. Padło na naleśniki z czekoladą. Do tego zrobiłam sobie kakao i poszłam do salonu zjeść w spokoju.

Nagle drzwi wejściowe trzasnęły i po schodach wbiegł Raun.

- Jeśli szukasz Hylera, to nie wiem gdzie jest - powiedziałam nie odrywając się od jedzenia.

- Właściwie to on mnie tu przysłał. Mam Cię zabrać na zakupy

- Po co?

- Żebyś, cytuję, kupiła wszystko, czego potrzebujesz, by w Kapitolu czuć się jak w domu.

- Przewidział bankructwo? Żartuje przecież - dodałam widząc wyraz twarzy Rauna - Co dokładnie mam sobie kupić?

- Nie wiem. Ciuchy, jakieś dekoracje do pokoju. Hyler mówił, że lubisz rysować. Może jakieś rysowniki, ołówki, kredki, pędzle i farby. Co tylko będziesz chcieć.

- Mogę chociaż zjeść śniadanie?

- Jasne. A podzielisz się naleśniczkiem? - zapytał, siadając obok mnie na kanapie

- Nie?! Spadaj - odepchnęłam go - Moje naleśniki! Jak chcesz to są jeszcze w kuchni. Weź sobie.

- Patrzcie, jaka ona łaskawa - sarknął i wstał, kierując się do kuchni

- Coś Ci nie pasuje? - zapytałam, czując narastającą złość skierowaną w stronę jego osoby

- Nie, nic - cmoknął, posyłając mi całusa - Ta czekolada jest do tych naleśników?

- Tak - odpowiedziałam, kończąc śniadanie - Pomożesz mi z czymś? - zapytałam idąc do sypialni.

- Jasne. Co się stało?

- Hyler podarował mi telefon, tyle że nie mam pojęcia jak to uruchomić - usiadłam na sofie obok Rauna - Pomożesz?

- Pewnie. Tym przyciskiem włączasz i wyłączasz. Żeby odblokować, przeciągasz kłódkę...

Ogólnie to Raun tłumaczył mi obsługę urządzenia przez następne pół godziny. Powiedział też, że Hyler konfigurował urządzenie jeszcze długo po tym jak zasnęłam w jego ramionach.

Gdy skończył, poszłam się przebrać i po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam jeszcze znalezioną w komodzie, skoczyłam do garderoby po buty oraz płaszcz i wróciłam do salonu. Raun leżał rozwalony na  kanapie i coś pisał w telefonie. Gdy mnie zobaczył, wstał i podał mi urządzenie, które zostawiłam na stole.

Wzięłam od niego telefon i oboje wyszliśmy z Pałacu Prezydenckiego.

~***~

Zakupy chyba się udały. Wyszliśmy ze sklepów obładowani (czyt. wynajęci awoksi) torbami z ubrań, dodatków i dekoracji do pokoju.

Gdy wróciłam do domu było już późno. Raun nawet nie wychodził z limuzyny. Lekkim krokiem weszłam do środka budynku. Hyler był już w domu, ale spał na kanapie w salonie. Pocałowałam go w policzek i okryłam kocem, a następnie poszłam do siebie. Awoksi zaczęli przynosić wszystkie kupione rzeczy do pokoju, a ja poszłam się szybko umyć.

Po ekspresowym prysznicu wróciłam do pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam grzebać w jednej z toreb w poszukiwaniu zapachowej świeczki.

- Zakupy się udały? - usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie stał oparty o framugę Hyler.

- Jak widzisz. Wydałam całkiem sporo. Obudziłam Cię? - zapytałam, przestając grzebać w torbie

- Nie. Raun zadzwonił, poinformować, że Cię odstawił do domu.

- Mówił Ci ktoś, że wyglądasz katastrofalnie? Powinieneś się wysypiać, a po twojej twarzy widać, że tego nie robisz. Wyglądasz jak truposz. Dzisiaj śpisz ze mną... - zaczęłam, ale nie pozwolił dokończyć

- Zawsze z Tobą śpię 

- I źle Ci z tym? 

- Nie - odparł i usiadł na łóżku - Jestem chyba najszczęśliwszym facetem w całym Kapitolu. Mam piękną narzeczoną, która jest dla mnie wszystkim i którą kocham nad życie - objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.

- Też Cię kocham, ale pozwól że dokończę myśl, którą mi przerwałeś. Śpisz ze mną i jutro, jak się obudzę, chce mieć Cię przy sobie. Nie lubię budzić się sama - powiedziałam i dotknęłam przelotnie jego ust.

Objął mnie jeszcze mocniej, niż wcześniej i pocałował w czubek głowy. Posiedzieliśmy tak chwilę, ale zaczęło być mi zimno w nogi, więc położyłam się i okryłam się kołderką. Niewiele później Hyler poszedł w moje ślady.

Zasnęłam przytulona do niego i wsłuchana w jego równy oddech i miarowe bicie serca.

____________________

Wreszcie się udało. Umęczyłam  ten rozdział. Oczywiście znów zajęło mi to prawie 2 tygodnie.

Wesołych świąt wszystkim 😘

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now