64

149 5 0
                                    

Było już koło 3 gdy zmęczona po całym dniu położyłam się spać. Po kilku minutach Hyler poszedł w moje ślady i przyszedłszy do mojego pokoju, położył się obok mnie, przytulając do siebie. Po krótkiej chwili już spał, sądząc po miarowym oddechu.

Mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Nawet bliskość Hylera mi nie pomagała. Każdy szelest, każde skrzypnięcie powodowało, że po plecach przechodziły mi dreszcze.

Bałam się tego domu. Potężna, warowna rezydencja Snowów mnie przerażała. Dodatkowo mózg wyolbrzymiał każdy dźwięk rozbrzmiewający w nocnej ciszy.

Za oknem robiło się widno, gdy wreszcie zasnęłam. Obudziłam się koło południa, a Hylera nie było obok mnie. Przeciągnęłam się i wstałam. Poszłam do łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Nie przespana noc zostawiła po sobie ślad w postaci cieni pod oczami.

Przebrałam się w czarne spodnie i ciemnoszarą koszulę i poszłam na śniadanie. W salonie tuż przy drzwiach stała rudowłosa dziewczyna, która gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła do mnie i zapytała, co życzę sobie na śniadanie. Grzecznie odmówiłam i poszłam do kuchni sama coś ugotować.

Padło na jajecznicę z pieczarkami i szynką. Szybko ją przygotowałam i poszłam do salonu zjeść. Wzięłam ze sobą też ciastka na deser. Włączyłam telewizor, poskakałam trochę po kanałach, ale oczywiście, jak to w Kapitolijskiej telewizji, leciały poradniki urodowe, telezakupy, jakieś durnowate seriale albo wiadomości. Nie wierzyłam swojemu szczęściu, gdy znalazłam kanał kulinarny. Jadłam więc moją przestygniętą już jajecznicę notując w głowie przepis na ciasto dyniowe z konfiturą śliwkową.

Gdy zjadłam, rudowłosa wzięła talerz, odniosła go do kuchni i od razu umyła wszystkie naczynia, sądząc po odgłosach dobiegających z kuchni. Owinęłam się kocem i skupiłam na oglądaniu.

~***~

- Wyspałaś się? - zapytał Hyler, zaraz po tym jak zakrył mi oczy i przestraszył na śmierć — Pytam, bo gdy wychodziłem, jeszcze spałaś.

- Wyspałam się, ale w nocy przez długi czas nie mogłam zasnąć. Ktoś chodził po domu.

- Awoksi sprzątali w salonie i innych pomieszczeniach. Robią to co drugi dzień, najczęściej właśnie w nocy. 

- Mogłeś mi powiedzieć o tym wczoraj. Spałabym spokojniej, nie bojąc się, że ktoś się włamał.

- Czasami zapominam, że nie jesteś stąd, ale to dobrze. Nie wyobrażam sobie Ciebie jako rozkapryszonej, kapitolińskiej laleczki — powiedział i usiadł obok mnie — Co oglądasz?

- Jakiś romans połączony z dramatem. Nie patrzyłam nawet na tytuł.

- Pokaż — wziął ode mnie pilota i nacisnął jeden z przycisków — A nie, nie muszę nawet sprawdzać tytułu. To "Straceńcy". Pierwszy odcinek, czyli ten nudny. Potem się rozkręci. Ale co do jednego masz rację-to romans. Miałem nawet przyjemność zagrać w jednym czy odcinkach.

- Rozwiń temat. Chciałabym dowiedzieć się o aktorskich podbojach narzeczonego — oparłam głowę o jego ramię — opowiesz mi coś?

- Chciałbym — spojrzał na zegarek — ale muszę lecieć. Za 15 minut mam spotkanie w Centrum Zarządzania Igrzyskami. Obiecuję, że wrócę tak szybko jak się da — wstał i dotknął ustami mój policzek — wrócę najpóźniej na kolację, a później coś obejrzymy albo porobimy, co będziesz chcieć. Kocham Cię, pa — powiedział i tyle  go widziałam.

Słyszałam, jak ubiera na dole płaszcz i wychodzi. Podeszłam do okna. Pod dom podjechała limuzyna, Hyler wsiadł i tyle go widziałam.

Znów zostałam sama w domu, oczywiście nie licząc milczącej służącej. Wyłączyłam telewizor i kazawszy rudej przynieść mi jakieś słodycze, poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i zaczęłam rysować w zabranym ze sobą z Dwunastki rysowniku. 

~***~

Hyler wrócił do domu po 21 wieczorem, a ja byłam już ubrana w piżamę i owinięta szlafrokiem, czekając na niego.

- Pozwolisz, że się umyję i przebiorę

- Jasne

- Wybrałaś już co chcesz oglądać?

- Nie, chce, żebyś Ty wybrał. Ja się nie znam.

- Okej. Zaraz wracam.

Zniknął za drzwiami swojego pokoju, a szczelnie owinęłam się kocem. Nagle, między odgłosami telewizora przebił się nieznany dotąd głos.

- Hyler, idioto, jesteś tam?!

Zmieszałam się. Mimo że nie wiedziałam, kto to powiedział, byłam zdziwiona, że ktoś tak zwraca się do Hylera. Właściciel głosu wbiegł po schodach i stanął u wejścia salonu. 

Głos należał do całkiem przystojnego bruneta o szarawych oczach i zawadiackim uśmiechu. Ubrany był bogato, ale luźno. Pod dość obcisłą koszulką rysowały się ładnie wyrobione mięśnie.

- Hyler, jesteś? O cześć — powiedział gdy mnie zauważył — Jest Hyler?

- W łazience. Poszedł się przebrać.

- Gdzie moje maniery. Raunulus Miles — skłonił się w pas — dla przyjaciół Raun. A Ty to.....? - wykonał ruch ręką jakby mnie poganiał.

- Jeanine Melark. Dla przyjaciół Jean.

- Aaa, narzeczona Hylera. Wybacz, że Cię nie rozpoznałem. Pozwolisz, że ukradnę Ci go na dzisiejszy wieczór.

- Przyjacielu, mama nie uczyła, że nie wolno kraść? - zapytał Hyler wchodząc do pokoju w szortach i koszulce.

- Sądząc po twoim ubiorze, nigdzie ze mną nie idziesz.

- Obiecałem Jean, że spędzimy razem wieczór.

- Jeśli chcesz, idź. Zostanę i sobie poradzę - powiedziałam

- Obiecałem, że obejrzymy film, więc to będziemy robić.

- To ja może jednak pójdę - powiedział Raun

- Zostań, jeśli oczywiście chcesz. Nie wiem jak Hyler, ale mnie nie będzie przeszkadzała twoja obecność.

~***~
Skończyło się na tym, że Hyler włączył jakiś film typu fantasy o wilkołakach i wampirach, ja spędziłam cały wieczór na jego kolanach, a moj narzeczony i jego przyjaciel przegadali cały film. Nie mam nawet pojęcia jak się skończył bo zasnęłam. Ale ostatnie co słyszałam to słowa Rauna:

- Czy ktoś wam kiedykolwiek mówił, że wyglądacie cholernie słodko, jak się przytulacie.

_________________________________

U góry zdjęcie jak wyobrażam sobie Rauna

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz