Rozdział 1

112 6 10
                                    

-Jest świetny! - zawołał Will, głaskając puszystą sierść szczeniaka.

-Cieszę się, że ci się podoba - odpowiedziała na to Livia - Teraz tylko wymyśl jej jakieś imię... - Will spojrzał na nią z cierpieniem w oczach i pokręcił powoli głową.

-Zapomnij! Wiesz ile zajęłoby mi wymyślanie imienia ostatniemu psu? A ostatecznie i tak wszyscy wypominali mi to przez... - urwał w połowie zdania i dokończył marudnym tonem - w sumie do dzisiaj mi nie odpuścili... - mruknął i rzucił się na ziemię, co okazało się złym pomysłem, bo jego nowy zwierzak od razu rzucił się na niego w celu wylizania jego twarzy. Z tego to powodu, Will od razu podniósł się z ziemi i znowu stanął na nogach. Całej sytuacji przyglądała się rozbawiona Livia.

-Przestań, Shadow! - zawołał Will, po czym zrozumiał, co właśnie powiedział.

-,,Shadow"? Nie mówiłeś czegoś o tym, że nie masz głowy od imion? - zapytała ironicznie brunetka.

-Eh... - Will westchnął na wspomnienie tego psiaka - To nie ja wymyśliłem to imię, dobra? - Następnie podszedł do szczeniaka i podniósł go z ziemi, by przekazać go w ręce Livii - Trzymaj go, bo jeszcze za mną pobiegnie.

Poszedł w stronę stajni i wrócił stamtąd jakieś 10 minut później z osiodłanym koniem. Wyrwija stracił już dawno temu, gdy wyrzucono go z korpusu, dlatego teraz musiał przemieszczać się na koniu Livii.

-Gdzie ty idziesz? - spytała.

-Na targ - odparł spokojnie, wsiadając na zwierzę - Kończy nam się jedzenie, nieprawdaż? - i z tymi słowami odjechał. Jego brązowa peleryna powiewała za nim, a chwilę później zniknęła między drzewami. Nie był to jego płaszcz zwiadowcy - nie miał pojęcia, co się z nim stało. Od swojego przebudzenia nie mógł znaleźć ani łuku, saksy czy właśnie płaszcza. Pytał o to parę razy Livie, ale nie dostał żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi.

Dziewczyna patrzyła za byłym zwiadowcą, aż ten nie zniknął z jej pola widzenia. Wtedy odwróciła się i razem z psem na rękach weszła do małej chatki. Nie znajdowało się tam wiele. Dwa pokoje, kuchnia i mały salon z kominkiem, który Will zabraniał jej zapalać. Nie chodziło nawet o to, że był środek lata, a - jak twierdził Will - dym, unoszący się z komina, zdradziłby ich położenie. Choć w sumie mu chyba na tym zależało...

Livia wiedziała, że Will chciał wrócić do Redmont i powiedzieć wszystkim, że żyje. Tak samo chciał założyć swoją pelerynę zwiadowcy i wrócić do obrony lenna, ale to nie było możliwe. Brunet rozumiał tą sytuację, nawet jeśli tak to początkowo nie wyglądało.

Livia przeprowadziła z nim dwutygodniową kłótnię w trakcie, które on upierał się, że musi dowiedzieć się, co się stało, a także zdobyć przebaczenie przyjaciół. Mówił, że wyruszy w drogę - z nią lub bez. Jednak, pomimo swoich słów, nic takiego nie zrobił. Pozostał tutaj i jedynie od czasu do czasu jeździł do wsi obok, by zdobyć jedzenie. Choć częściej polował na zwierzynę z lasu.

Czasami zdarzały się dni, gdy w środku nocy wychodził przed chatę i patrzył w gwiazdy. Livia widziała to tylko raz. Nie mogła spać i wtedy nie tyle usłyszała, co zobaczyła, jak drzwi od chatki się otwierają. Wyjrzała przez okno, by zobaczyć, co się stało. Wtedy zobaczyła go, wpatrzonego w nocne niebo. Miał założony swój nowy płaszcz, z którym kiedyś wrócił z targu.

Wiedziała, że nowa peleryna wynikała z jego tęsknoty za poprzednim życiem. Opowiadał jej kiedyś, że zawsze czuł się spokojnej w swojej cętkowanej narzucie.

-To dziwne - powiedział wtedy - Z jednej strony ten płaszcz przypominał mi o wszystkich obowiązkach i niebezpieczeństwach, jakie mogły mnie spotkać... A z drugiej strony, dzięki temu pamiętałem też o Halcie, Gilanie i wszystkich innych zwiadowcach. Większość z nich przechodziła przez to samo szkolenie, co ja i oni dają radę, więc myślałem sobie, że mi też się uda... - westchnął i nie dokończył myśli. Livia domyślała się, co chciał jeszcze powiedzieć. ,,Jak się okazało, byłem w błędzie. Nie wiem, na co ja liczyłem".

Od samego początku ich poznania, zachowywał się tak samo - gdy tylko ona patrzyła uśmiechał się i śmiał, ale kiedy tylko odwracała wzrok, stawał się smutny i ponury. To idealnie pokazywało, jak inteligentny i zraniony był.

Pomimo swojej ogromnej tęsknoty i bólu, nie uciekł wciąż z domu Livii i ukrywał się, tak jak powinien. Uczył się żyć z dala od rodziny i przyzwyczajał się do nowych warunków - choć Livia wiedziała, że w tajemnicy musiał szykować jakiś plan i wszystko obmyślać. Nie wierzyła, by tak po prostu pogodził obecną sytuacją.

Nie znała go długo, ale już zdążyła zauważyć, że kto, jak kto, ale Will się nie poddawał. Pierwszy raz zwróciła na to uwagę, w trakcie ich kłótni, kiedy nie chciała pozwolić mu iść po jedzenie. Mówiła, że sama może wyruszyć, ale on uparł się i nie odpuścił. Skończyło się to tym, że bez jej wiedzy pojechał sam nie wiedział gdzie. Nie znał terenów, a Livia nie posiadała map, bo nie były jej potrzebne. gdyż nigdy nie odjeżdżała daleko, a nawet jeśliby chciała to mogła ją zawsze kupić. W efekcie Will się zagubił na jakieś 3 dni, ale co ciekawie po tym czasie wrócił faktycznie z jedzeniem. Więc nie miała wyboru, jak tylko pozwolić mu tam jeździć i wskazać konkretną drogę. Wciąż miała jednak obawy, co do jego tożsamości. Co prawda było mało prawdopodobne by ktoś Seacliff znał jego twarz, ale wciąż wolała być ostrożna.

Co prawda powinna ufać mu od początku w kwestii kamuflażu, bo on kiedyś był zwiadowcą, a to było coś, co potrafili robić jak nikt. Byli w tym po prostu mistrzami i sama często w swoim życiu oskarżała ich o ciemną magię. Po zamieszkaniu z Willem, ten szybko jej wytłumaczył, że wcale nie posługuje się magią - choć samych technik nie zdradził, więc wciąż była w tej kwestii nieufna. Powiedział jej jedynie, że całym sekretem były lata treningów i jego czcigodna peleryna, którą utracił.

Twierdził, że nie pamiętał, co się z nią stało. Miał wiele luk w pamięci - jedynie widział przed oczami efekty swoich działań. Nie pamiętał swoich motywów ani czynów. Pozostawały mu jedynie obelgi i oskarżenia, z którymi się spotykał.

-...czy nie? - usłyszała nagle głos za sobą - Hej, Livia! - to był Will. Dziewczyna podskoczyła przestraszona i obróciła się przodem do współlokatora, jeśli tak można nazwać wroga kraju, ukrywającego się w twoim domu.

-Will! Nie strasz mnie tak! - zawołała na niego, a on zbadał ją czujnym spojrzeniem.

-Dobrze się czujesz? - spytał, po czym zaśmiał się głośno - Nie wiem czym miałem cię przestraszyć. Nie starałem się nawet być cicho, kiedy wołałem cię głośno. To była jakaś nowa forma protestu, przeciwko mojemu wychodzeniu na targ czy...? - nie dokończył zdania, tylko uniósł jedną brew w górę. Jednak potem przez jego twarz przeleciała krótka wątpliwość i zrezygnował z tego gestu na rzecz zwykłego uśmiechu. Livia nie skomentowała tego. Zamiast tego ruszyła w stronę kuchni i odburknęła...

-A weź się zamknij! - odpowiedział jej głośny śmiech.

...

14.02.2021 :D

Mówiłam, że najpierw skończę ,,Jestem Nieśmiertelny" zanim zacznę to pisać... hehe, coś nie wyszło (patrzcie na datę). Ale jestem! Dzisiejszy mój plan jest napisać, co najmniej 5 rozdziałów w przód zanim to wrzucę, ale czy mi się uda? Wątpię, tak szczerze mówiąc :D

Tak btw ktokolwiek pamięta jeszcze, co się tu działo? Bo ja musiałam czytać 2 tom, by sobie wszystko przypomnieć... Jak zawsze możecie pisać teorie - wprost uwielbiam je czytać :D

Teraz nadchodzi wielkie moment na ,,Przemyślenia z życia Joel Carter" - tak sobie czytam teraz komentarze, jakie nowi czytelnicy piszą w poprzednich częściach i tak jakoś wyszło, że przeczytałam sobie pare rozdziałów ,,Nie zawsze". I tu pojawia się moment, gdy zauważyłam, że napisałam tam ,,Sorry, ale Will nie przejdzie magicznego uzdrowienia, Będzie zły do końca". W sumie dobrze dla was, bo dzięki zmianie tego pomysłu są 3 tomy, ale ok :D

Bo nic nie dzieje się przypadkowo (ile to czasu minęło od kiedy ostatnio to pisałam), JC

Zwiadowcy - Nie uciekajDove le storie prendono vita. Scoprilo ora