Rozdział 1

491 59 2
                                    

Czułam jak magia niebieskiego, gładkiego kamienia smaga mnie po moich zimnych palcach. Zamknęłam piękna bryłkę w moich dłoniach i odetchnęłam z uśmiechem na ustach. Tak, to jest to.

- Chcę ten - powiedziałam do pulchnej sprzedawczyni, która posłała mi lekki uśmiech, kiedy podałam jej pieniądze. - Dziękuję.

Rozejrzałam się dookoła, szukając ciekawych i użytecznych rzeczy. Byłam prawdziwą sroką - wszystko co świeciło, przykuwało moją uwagę. Na targu ciężko było znaleźć coś, co emanowało magią, ale zdarzało się, że właścicielami straganów byli zmiennokształtni, dlatego starałam się jak najczęściej odwiedzać takie miejsca. Dla przeciętnych ludzi były to nic nie znaczące bibeloty, a dla mnie totemy, które pomagały mi we wróżeniu.

Miejsca jak te były prawdziwą mieszanką kulturową. Szczególnie ciekawe były stoiska Romów, którzy magią zajmowali się od początku swojej egzystencji. To jedyna grupa etniczna, która miała dostęp do sił nadnaturalnych, oczywiście poza moją rasą. Większość Romów nie była świadoma, ale nauczyłam się szukać odpowiednich osób i jak najlepiej wykorzystywać ich wiedzę oraz potencjał.

Tylko niektóre z licznych opowieści, mitów i legend były prawdziwe, tak samo jak zaklęcia oraz przepisy na eliksiry. Naprawdę mało osób wiedziało, że totemy nie były dla każdego - to one wybierały właściciela, któremu mogą użyczyć mocy. Na tym świecie magia została wyparta przez technologię i naukę, ale cały czas tętniła w pozostałościach po danym świecie.

Ja ze swoją się urodziłam. Byłam wybranką Księżyca i tą, którą obdarował swoją mocą. Kochałam swoje powołanie i to, że mogłam pomagać przez to innym. Pielęgnowałam swoje zdolności już od samego początku, nawet wtedy, kiedy nie do końca zdawałam sobie sprawy z moich możliwości. Nie protestowałam, kiedy rodzice oddali mnie do świątyni po opiekę proroka, ani wtedy, gdy musiałam ciężko pracować nad okiełznaniem moich zdolności. Każde, nawet najmniejsze efekty przynosiły mi siłę do dalszej samorealizacji.

Byłam wilkołakiem uzależnionym od sukcesu.

Spojrzałam na mój telefon, uświadamiając sobie, że spędziłam na targu trzy godziny. Słońce już zachodziło, a moja rozgrzana słońcem skóra zaczynała pokrywać się gęsią skórką przez wpływ chłodnego, wieczornego wiatru. Uwielbiałam przebywać na słońcu i cieszyłam się z mojej ciemnej karnacji, która skutecznie chroniła mnie przed oparzeniami.

Kiedy dotarłam do mojego domu, sklep zielarski, w którym pracowałam był już zamknięty. Wyciągnęłam, więc klucze i wgramoliłam się ze swoim wiklinowym koszykiem do pomieszczenia, przy okazji depcząc po materiale swojej długiej, letniej sukienki. Od razu uderzył mnie intensywny zapach egzotycznych roślin i alkoholu. Uwielbiałam pracę z ziołami, ale na dłuższą metę ich woń była zbyt intensywna dla mojego wrażliwego nosa.

- Dlaczego wracasz tak późno?

Odwróciłam się w stronę męskiej głosu i posłałam mężczyźnie szeroki uśmiech. Judd uniósł swoją bujną brew, widząc mój entuzjazm.

- Byłam na targu. Patrz co znalazłam - zaśmiałam się, pokazując mu przepiękny kamień.

- Zawsze miałam nosa do totemów. Ja chyba zostanę przy samych runach - postanowił, przeciągając się na fotelu, stojącym za ladą.

Judd nie był prorokiem, ale miał w sobie na tyle magii, by moc czerpać z przedmiotów, które posiadały swoją. Uwielbiał pracować z runami, dlatego jego umięśnione ciało całe było nimi pokryte. Czerpanie siły ze znaków było jak używanie zaklęć, ale każdy rodzaj pozyskiwania mocy miał swoje wady i zalety. Nie każdy potrafił dopasować się do skomplikowanej formy zaklęć lub niestabilności run. Każdy sługa Księżyca, więc posiadał swój odmienny od wszystkich innych styl.

Full Moon: The KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz