17. Nieudana randka

176 3 0
                                    

Było gdzieś koło godziny 17 A ja co robiłam? Siedziałam na łóżku i myślałam co założyć na moją pierwszą randkę z Bryanem. Totalnie nie wiem w co się ubrać. Czy ubrać coś obcisłego czy może coś luźniejszego.
Stoję tak przed tą szafą chyba z 15 minut i dalej nie wiem co założyć.

Gdyby chociaż powiedział gdzie idziemy to bym nie musiała tyle się zastanawiać nad ubiorem,ale nie. Musiał zostawić mnie z tym problemem. Oszaleje tu zaraz.

Do pokoju weszła Betty,przeraziła się widząc praktycznie wszystkie moje ciuchy walące się po pokoju.

- Boże,co Ty wyprawiasz?! Oszalałaś?! Twój pokój wygląda jakby przeszło przez nie tornado!

- Betty,powiedz mi w co mam się ubrać. Bo na prawdę nie mam pojęcia - załamałam ręce.

- Chyba mogę ci doradzić. W czym czujesz się najlepiej? - zapytała skupiając się na ciuchach leżących na ziemi.

Wyglądała jakby skanowała wszystkie moje ubrania i wybierała te odpowiednie.
Mogę przysiąść,że nawet nie mruga! Nie ukrywam to trochę straszne. Nagle odwróciła się w moją stronę,aż dygłam.

- No to odpowiesz mi?

- Emm no tak. Najlepiej to chyba czuje się w spodniach,jeśli chodzi o dolną część ubioru. A jeśli chodzi o górną część, to chyba jest mi to obojętne.

- W takim razie, ubierz to...

Podała mi różowe dżinsy,czarną koszulkę na ramiączkach i szaro-różowy sweterek. Do tego dobrała mi czarne vansy. 

- Dziękuję,jesteś najlepsza! - Uścisnęłam ją.

- No przecież wiem. A teraz idź się przebrać. I zaraz mi powiesz dlaczego tak chcesz się dziś wy stroić,choć już chyba się domyślam - zrobiła dziwną minę. I po chwili się zaśmiała.

Dziwne jakby coś ją rozbawiło. Choć tak na prawdę sama nie wiem co mogło ją roz śmieszyć. W tej sytuacji nie ma nic śmiesznego. Kurde nie wiem,co się z nią dzieje. Jest jakaś inna,dziwnie się zachowuje. Jak nie ona. Od tygodnia jakby jest innym człowiekiem,robi dziwne miny. Lustruje każdego wzrokiem jakby dopiero co to poznawała. 

Ale dobra, nie czas na myślenie o tym. Muszę się przygotować na randkę. Poszłam do łazienki,
Ubrałam przygotowane wcześniej ubrania, włosy polokowałam. Zrobiłam delikatny makijaż i gotowa wyszłam z łazienki. Popatrzyłam się na lustro połączone z szafą. Skromnie mówiąc,Wyglądałam świetnie.

Rozejrzałam się po pokoju. Betty już nie było,wzruszyłam ramionami. Pewnie musiała coś załatwić,choć nie chce mi się w to wierzyć.

Carly uspokój się,przestań szukać problemów tam gdzie ich nie ma. Spokój.

Cały czas se powtarzałam te słowa w głowie.
Bo przecież na pewno,nic się nie stało Betty,nie mogła się tak zmienić z tygodnia na tydzień.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Po nie całej  sekundzie do środka wszedł brązowooki.

- Jesteś gotowa moja Lady? - powiedział poważnym tonem.

Odłożyłam do szafy poskładane ciuchy i chwyciłam Bryana za rękę.

- Możemy iść mój dżentelmenie.

Dałam mu szybkiego buziaka w policzek i czekałam aż powie mi gdzie mnie zabierze. 

- Za wiąż sobie ją na oczach - powiedział wyciągając z kieszeni czerwoną chustę.

- Ale dlaczeg... - nie dał mi dokończyć.

- No zrób to proszę.

- No dobra.

Po  minucie chusta wylądowała zawiązana na moich oczach. A ja dałam się prowadzić,wierząc,że nic mi się nie stanie.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk zdejmującej się blokady samochodowej. Poczułam ciepłe ręce na swoich ramionach,zostałam delikatnie usadowiona,zapewne na miejscu pasażera.
Po chwili ruszyliśmy.

- Mogę już ściągnąć tą chustę? Śmierdzi.

- Tak możesz.

Ściągnęłam chustę,przyzwyczajając swoje oczy do światła. Po chwili odzyskałam widzenie,zdążyłam jeszcze zauważyć znak oznaczający,że wjeżdżamy do miasta.

Usłyszałam w radiu znajomą piosenkę. Nie wierzę!!

- To wasza piosenka! - Krzyknęłam szczęśliwa,ale i rownie zszokowana.

- Zapomniałem ci powiedzieć,że nagraliśmy z chłopakami piosenkę i wstawiliśmy ją na Youtube. Zyskaliśmy dużą ilość wyświetleń,komentarzy i lajków. Odezwali się do nas sponsorzy. - jego twarz nabrała smutnego wyrazu.

- Czemu zrobiłeś taką minę? Powinieneś się cieszyć.

- Carly,jeśli chcemy coś osiągnąć. Być kimś sławnym to musimy jechać i grać koncerty w różnych miastach.

Nagle zrozumiałam do czego dążył. Spochmurniałam. Łzy zgromadziły sie w koncikach moich oczu.

- To znaczy,że będziesz musiał wyjechać.

- Nie chce... - przerwałam mu.

- Zrób to Bryan. 

Łza spłynęła po moim policzku. Starłam ją wierzchem dłoni i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Carly, ja nie chce się z Tobą rozstawać.

Za parkował na parkingu. Nie zwraciłam teraz nawet uwagi gdzie jesteśmy,musze mu to teraz powiedzieć do póki jeszcze mam siłę.

- Bryan,zrób to proszę. Wyjedź...to oznacza dla Ciebie lepsze życie. Nie będziesz już się musiał bać o to czy jutro nie dostaniesz kartki z pogruszkami lub czy wszystko u mnie w porządku. Bryan wyjazd jest teraz dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem. Odpoczniesz trochę od tego życia, od tych zmartwień.  Zostaw za sobą to wszystko. Rozwijaj z chłopakami swój talent i rób to co kochasz. Bo na prawdę,nie chce żebyś tu został i cierpiał. Bo Ty na to nie zasługujesz. Wyjedź.

Powiedziałam to próbując się uśmiechnąć. Słabo mi to wychodziło.

- Carly....Nie chce z Tobą zrywać. Nie chce kończyć z nami.

Mówiąc to chwycił mnie za ręce i namiętnie pocałował. Przerwałam to,wiedząc że później nie dałabym rady go pożegnać. 

- Bryan,zabierz mnie stąd. Chce wrócić do pokoju.

Powiedziałam to odwracając głowę do szyby,oczy miałam pełne łez. Płacze bo wiem,że muszę go chronić,że on musi spełnić swoje marzenia,które od tak dawna planował spełnić. Teraz ma szansę, nie chce żeby za przepaścił ją przeze mnie. A po za tym jeśli teraz nie wyjedzie niepostrzeżenie to oni dalej będą go szantażować. Nie mogę na to pozwolić. Za bardzo go kocham.

***
Od razu kiedy wjechaliśmy na teren szkoły poszłam i zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam się na łóżko i starałam się nie płakać.

Carly licz do dziesięciu. Jeden...dwa...trzy...cztery...

Muszę zapomnieć,ale jak? Nie da się!
Walnęłam ręką o ścianę. Z ręki zaczęła sączyć się krew. Usłyszałam spanikowany głos Kary.

- Ej wszystko tam u ciebie w porządku?!

- Tak,po prostu książka mi spadła z półki!

Usłyszałam westchnienie i oddalające się kroki.

Sama poszłam do łazienki i wyciągnęłam z szafki apteczke. Odkaziłam rękę i przez jakieś 10 minut próbowałam ją sobie zabandażować. Na szczęście udało mi się.

Weszłam do pokoju i popatrzyłam na ekran w telefonie. Była godzina 21 A ja już miałam dość tego wszystkiego. Tego dnia.

Wzięłam czystą bieliznę i piżame i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Ciepły strumień wody ogżewał moje ciało  i odprężał. Zaczęłam wcierać w swoje ciało olejek. Potem go spłukałam,zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. Wytarłam dokładnie swoje ciało A potem ubrałam się w przygotowane przez siebie ciuchy.
Po wyjściu z łazienki od razu położyłam się na łóżku,przykryłam kołdrą i próbowałam usnąć.

Sen przyszedł dopiero po tym jak zmęczona płakaniem i myśleniem,odpłynełam do krainy Morfeusza.

Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now