190. Wyrażone słowami 5

1.9K 54 18
                                    

/pół roku później/

- Ma pan ślicznego synka - powiedziała pielęgniarka, wychodząc z sali.

Rudy chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się od ucha do ucha. Cały stres uleciał z niego jak powietrze z nadmuchanego balona. Wstał z fotela i jeszcze na miękkich nogach wszedł do sali, gdzie od ponad dwóch godzin leżała jego ukochana. Obok niego siedział jego brat z niedawno poślubioną żoną, którzy byli w szpitalu razem z Charlie'm. Ron uśmiechnął się do swojej żony, a ona odwzajemniła uśmiech. Nie musieli nic mówić. Szczęście było namacalne w powietrzu.

Po piętnastu minutach z sali wyszedł Charlie razem ze swoim nowo narodzonym synkiem na rękach.

***

Właśnie pakował ostatnie dwa kartony do samochodu, gdy z mieszkania wyłoniła się jego dziewczyna. Miała w rękach torbę podróżną, książki i odkurzacz. Nie mógł się nadziwić, jak taka mała istotka może unieść taki ciężar. Uśmiechnął się do niej, gdy tylko wpakowała wszystko do samochodu i trzasnęła drzwiami.

- Mam nadzieję, że to już wszystko, bo nie chce mi się już po nic wracać - oznajmiła ciężko, a chłopak podał jej butelkę wody.

- Zobaczysz, że w Kalifornii będzie dużo lepiej - powiedział i pocałował ją w czoło.

Luna spojrzała na chłopaka. Nigdy by nie pomyślała, że będzie kiedyś tak szczęśliwa. Jej terapia zakończyła się sukcesem, dzięki czemu mogła zacząć nowe życie. U boku George'a.

***

Stał właśnie nad ekspresem do kawy, gdy za jego plecami stanęła młoda sekretarka i oznajmiła, że potrzebują go pilnie w biurze. Westchnął ciężko i wyłączył urządzenie, po czym udał się do swojego kąta w wieżowcu.

W biurze czekało na niego dwóch aurorów, jeden z nich trzymał w ręku teczkę, obok stał minister magii. Harry zerknął na nich, po czym usiadł za biurkiem. John położył teczkę przed swoim szefem i uśmiechnął się.

- Znaleźliśmy ich.

...

- Zrozumiała pani oskarżenia?!

- Zrozumiałam.

- Przyznaje się pani do winy?

- Nie.

...

Po długiej naradzie sąd najwyższy skazał Cho Chang i jej kolegę na dożywocie w Azkabanie. Przyznali się do winy - zabicia Hermiony Granger i Daphne Greengrass.

***

Wieczorem, gdy wrócił już do domu, od razu nalał sobie whisky do szklaneczki, włączył telewizor w salonie i usiadł w swoim ulubionym fotelu. Jutro miał iść na obiad z koleżanką. Nie wiedział jak ma się znowu zachować, ponieważ poprzednim razem nie umiał się oprzeć by jej nie dogryźć. Przetarł twarz dłonią. Czemu on się zgodził na rozejm? Od czasu zabicia Czarnego Pana stał się strasznie emocjonalny i to dlatego dał drugą szansę Pansy. Przy niej czuł się swobodnie, lecz przeszłość wracała do niego jak boomerang. Miał nadzieję, że drugi raz dziewczyna go nie wykorzysta i nie zdradzi z przyjacielem.

***

Szła długim, białym korytarzem. W ręku trzymała reklamówkę, w której miała świeże owoce. Przeszła przez małą recepcję, która obejmowała tylko ten korytarz, i skinęła głową do pielęgniarki za ladą. Podeszła do ostatnich drzwi i zajrzała do środka.

W sali było bardzo minimalistycznie. Jedno łóżko, szafka, krzesło i wielkie okno naprzeciwko drzwi. Mężczyzna siedział na krześle przed oknem, wpatrując się w dal. Był ubrany tylko w długą, szpitalną koszulę nocną. Włosy miał ulizane do tyłu. Obok krzesła stało wiaderko - na sprawy fizjologiczne.

- Witaj synu. Widzę, że nie zmieniłeś od wczoraj scenografii - powiedziała bez wyrazu i zaczęła rozpakowywać reklamówkę.

- Proszę się nie trudzić, i tak tego nie zje - usłyszała za plecami, a gdy się obróciła, zobaczyła doktora Hardera.

- Witam doktorze. Coś idzie do przodu? - wiedziała, że jej syn i tak jest w swoim świecie i już od dawna nie zwraca uwagi na to, co się dookoła niego dzieje.

- Przykro mi, pani Malfoy. Powiedziałbym, że nie chce z nami współpracować - doktor podszedł do mężczyzny i poświecił mu latarką w oczy. - Ostatnio ugryzł jedną z pielęgniarek - oznajmił.

Narcyze przeszedł dreszcz, po czym przeprosiła doktora za swojego syna. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie odwiedziać go w szpitalu psychiatrycznym.

***

Stała na plaży w blasku słońca. Stopy miała zanurzone w wodzie. Za jej plecami stał mały domek, który wynajęli na te kilka dni relaksu. Nagle poczuła na swoim ramieniu dotyk męskiej dłoni. Odwróciła się i ujrzała Seamusa, który trzymał butelkę wina.

- Szkoda, że już wyjeżdzam. To były cudowne dni - oznajmiła blondynka, upijając trochę wina z butelki.

- Mam nadzieję, że odpoczełaś.

- Bardzo, ale i tak najbardziej będę wspominać wczorajszy dzień - w odruchu wyciągnęła prawą rękę przed siebie i jeszcze raz spojrzała na pierścionek.

Do samego wieczoru siedzieli na plaży, oglądając zachód słońca i popijając alkohol z butelki. Astoria od teraz miała na głowie dopilnowanie wszystkiego na ich ślub.

***


























I to jest już koniec... - jak to tam leciało w tej piosence 😅

Wybaczcie, że dopiero teraz rozdział, ale wypadły mi pewne sprawy, więc nie zmieściłam się w czasie, ale już jest!

Ostatni post z życia naszych postaci 😢 Pęka mi serduszko, ale to musiało kiedyś nastąpić 😢

Dziękuję wam wszystkim za tyle wyświetleń, serduszek, no i oczywiście komentarzy 😎😎 Na początku nie wiedziałam, że to się tak rozwinie i jestem bardzo szczęśliwa za taki odzew 💖

Tak jak wspominałam w poprzednich rozdziałach, możecie mnie tutaj obserwować, ponieważ może coś mnie najdzie kiedyś na jeszcze jeden instagram 😅😂

Zapraszam także na mój Instagram -> @czytamyrazem_kessi

Nie przedłużam, tutaj możecie wylewać swoje żale, swoje przypuszczenia co do fabuły itp 😄 ---->

Do zobaczenia,
i cześć!

K.

INSTAGRAM [Kolejny Z Kolei] || Harry PotterWhere stories live. Discover now