53. Wyrażone słowami 1

2.8K 74 8
                                    

Rano, gdy jeszcze wszyscy smacznie spali, ona już była na nogach. Nic nie dało wzięcie tabletki na ból głowy, bo nadal czuła się kiepsko. Była właśnie u siebie w domu i szykowała walizkę. Wczoraj, na imprezie, dostała wiadomość od anonimowego autora, że znalazł jej rodziców i chce się z nią spotkać. Szybko nałożyła dresy, za dużą koszulkę i gdy jej walizki wyleciały z pokoju na korytarz, stanęła na schodach przed zdjęciem jej rodziny. Mama ubrana w kwiecistą sukienkę i słomiany kapelusz, śmiała się do aparatu, trzymając córkę za rękę. Mała Hermiona w spodniach 3/4 i sportowym, dziecięcym staniku śmiała się z taty. Pan Granger, uśmiechnięty, leżał na piasku, ponieważ poślizgnął się, aby zdążyć przed mignięciem światełka w aparacie.

Pamiętała to zdjęcie doskonale. Było zrobione tam, gdzie ona się wybiera. W Rzymie.

Nie chciała nikomu mówić, gdzie jedzie, ponieważ dziewczyny by jej nie puściły samej, więc wolała załatwić to po cichu. Zabrała potrzebne rzeczy do swojej torebki i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz. Gdy była obok bramki, spojrzała ostatni raz na dom. Tutaj spędziła swoje dzieciństwo. Wsiadła do taksówki i po 20 minutach stała już na lotnisku.

Gdy przeszła przez odprawę i weszła na pokład, usiadła jak najbliżej okna. Szybko wyjęła słuchawki i zatopiła się w swojej ulubionej muzyce. Nie wiedziała, że tym samym samolotem leci znana jej osoba.

***

Nad ranem obudziła się obok Blaise'a. Przerażona szybko wybiegła z pokoju, zapominając, że ma na sobie tylko majtki i biustonosz.

- Siemka, Ruda - usłyszała za sobą, gdy stała w drzwiach salonu.

Odwróciła się i ujrzała uśmiechniętego Draco. Bardzo powoli przejechał wzrokiem od dołu do góry i posłał jej "ten" uśmiech. Przewróciła oczami i złapała za czyjąś koszulkę, która leżała na oparciu fotela. Gdy już ją nałożyła, usiadła na kanapie i włączyła telewizor.

- Muszę jechać do biura - powiedział jej towarzysz, ni z gruszki ni z pietruszki.

Ona wiedziała dlaczego to powiedział. Wyjdzie zaraz z mieszkania Luny i chce, aby to ona powiedziała Hermionie gdzie się znajduje. Nie była pewna czy dobrze robi pozwalając im na coś więcej niż wczorajszy pocałunek przy butelce. Ale on trwał kilka minut! Blaise i Nott byli ucieszeni, Luna przerażona, a ona obojętna, na to co się wydarzy później.

Kiwnęła tylko głową i oglądała dalej dopóki nie usłyszała, że ktoś schodzi po schodach. Po paru sekundach w salonie znalazł się Blaise z Lavender. Chłopak usiadł obok niej, a Lav na fotelu. Nikt nie odezwał się słowem. Dziewczyna jej brata wyglądała strasznie blado, a pod oczami miała wory. Siedziała, podpierając ręką brodę i prawie zasypiała. Spojrzała ukradkiem na Zabiniego, ale on nie ukrywał się z tym i wywiercał jej dziurę w brzuchu.

- Czego? - warknęła.

- Masz na sobie moją bluzkę - uśmiechnął się, a ona z nerwów zaczęła miętosić brzeg t-shirtu.

- Mogę ją zdjąć, ale ostrzegam, że mam pod spodem tylko bieliznę - oznajmiła i zaczęła brać bluzkę do góry.

- Nie, nie! Tak jest dobrze - wrzasnął Blaise, spoglądając na blondyna, który miał na twarzy wymalowany głupi uśmieszek.

Ginny wzruszyła ramionami i podkuliła nogi, obejmując je. Całą czwórką oglądali jakiś beznadziejny film, dopóki Draco wstał i oznajmił, że musi już iść. Pożegnał się z nimi i wyszedł, ruszając do swojego biura.

Po kilku minutach Lavender zaproponowała, aby zrobić wszystkim śniadanie, a oni się na to zgodzili. Przeszli do kuchni i po godzinie gotowania, stwierdzili, że nie nadają się do tego. Więc zamówili pizzę.

- Cześć wam - w drzwiach stanęła Luna, która wyglądała dość znośnie jak na kogoś kto wypił najwięcej shotów.

- Hej - odpowiedzieli chórem, a za Luną stanęła Pansy.

- Nie ma Hermiony. Przeszukałam cały dom Luny - oznajmiła. - I Draco gdzieś zniknął.

- Spokojnie, Pans - Ginny podała jej szklankę z sokiem. - Draco pojechał do biura. Wiesz... miał jakieś sprawy. A Hermiona pewnie też wróciła do domu.

- Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. Po śniadaniu do niej pojadę i zobaczę jak się czuje - wypiła sok i udała się do salonu.

***

- Jak to nie ma? - Luna siedziała w fotelu i przyglądała się zdenerwowanej Ginny, która stała trzymając słuchawkę przy uchu. - Mhm... Co?! Trzeba ich znaleźć... Nie. Pans, to okropne! A jak on jej coś zrobił?! Zabije tego chuja!... Tak... Jesteś pewna?... Oczywiście!... Dobra, do zobaczenia. - odłożyła słuchawkę i padła na sofe. - Draco i Hermiona jadą do Rzymu.

- Co? Jak to? - Blaise przez cały czas jej rozmowy stał z Nevillem przed kominkiem.

- Nie mam pojęcia. Pans zajrzała do niej do domu i znalazła kartkę z zapiskami. A Teo dostał wiadomość od Draco, że musi wyjechać w pilnej sprawie do Rzymu.

- No i co teraz? - do salonu weszła reszta przyjaciół, ale to Harry zadał pytanie.

- Jak to co? Jedziemy za nimi! Macie godzinę na ogarnięcie ciuchów i wiz - oznajmiła młoda Weasley'ówna.

- A jak mamy to zrobić? - zapytał Ron.

- Jesteś czarodziejem, do cholery!






















To mój pierwszy taki rozdział tutaj, mam nadzieję, że wam się spodobał... Przepraszam, że tak długo 😢

Ps. Akcja tego rozdziału i poprzedniego "zdjęcia" Blaise'a dzieją się w tym samym momencie... Zrobił zdjęcie, gdy robili śniadanie 😏

INSTAGRAM [Kolejny Z Kolei] || Harry PotterWhere stories live. Discover now