Podzielimy łóżko na pół?

1.3K 127 111
                                    

Heeej! <3

Rozpoczęłam ferie, więc może skończymy opowiadanko w ciągu tych dwóch tygodni! Ale to już zależy od was <3

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, więc miłego czytania <3


Jechali jakieś trzy godziny, co i tak było dobrym czasem, patrząc na to, że przecież większość ludzi to właśnie dzisiaj opuszczało Londyn. Przynajmniej mogli oglądać, jak słońce wstawało nad horyzontem i ogrzewało delikatnie ich twarze, chociaż Louis musiał ubrać okulary przeciwsłoneczne, co tylko go wkurzało.

Harry siedział na miejscy pasażera, spędzając czas na ustawianiu radia na świąteczne piosenki, na które namówił go szatyn, bo jak powiedział: w tym samochodzie na święta słucha się tylko świątecznych piosenek, na co Harry odpowiedział: Louis, to nawet nie jest twój samochód. Ale i tak wygrał szatyn, przez co właśnie słuchali Snow is falling, kiedy dojeżdżali pod dom szatyna. Harry również zajmował się swoim telefonem, sprawdzając, którą drogą jechać, aby ominąć korki lub drzemał. Wtedy Louis patrzył na niego chwilami, uśmiechając się lekko, ale również z niepokojem, bo nie wiedział, jak Harry oraz jego własna rodzina zareaguje na takie święta. 

Nie chciał nikogo wystawiać na jakiś stres - najbardziej Harry'ego, ale przecież nikt nie powinien spędzać tego czasu sam. A jeśli miało to spowodować, że brunet w jakiś sposób poczuje się jak w  domu i pozwoli mu to na otworzenie się, to czy miał być zły? Na pewno nie zamierzał pozwolić na to, aby chłopak czuł się wykluczony lub znowu stał się zamknięty w sobie. Już to przerabiali i na pewno nie chciał przechodzić przez to ponownie... Przynajmniej nie teraz, kiedy miał naprawdę dobry humor i chciał spędzić ten czas ze swoimi bliskimi.

- Dojeżdżamy? - spytał nagle Harry, kiedy się przebudził i otworzył lekko sklejone oczy.

Louis spojrzał na niego, uśmiechając się lekko i pokiwał głową.

- Będziemy za jakieś trzy minuty. Obudziłeś się idealnie - odpowiedział wracając wzrokiem do drogi.

Przez chwilę w samochodzie panowała cisza, nie licząc radia oraz szelestów od strony Harry'ego, który w lusterku poprawiał włosy oraz przetarł twarz, aby nabrała trochę kolorów, chociaż na prawym policzku widniała odciśnięta dłoń.

- Myślisz, że naprawdę twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko, że tam będę? - spytał nagle Styles, opadając na fotel.

- Harry, u mnie w domu zawsze jest masa ludzi. Jedna osoba nic nie zmieni, a mi sprawi to przyjemność, że nie będę skazany na swoją mamę. - Wytłumaczył, uśmiechając się lekko.

- Ona wie... - Zaciął się przez chwilę brunet, na co szatyn podniósł brew. - Ona wie, że jesteś gejem?

Louis zarumienił się lekko, nie spodziewając się takiego tematu.

- Tak dokładnie nigdy się nie określałem. - Wzruszył ramionami. - Rzadko przyprowadzałem kogoś do domu... Ale wie, że spotykałem się również z dziewczynami i chłopakami. Więc w ten sposób na pewno jej nie zaskoczysz.

Harry przytaknął tylko, patrząc w okno, na co Louis spojrzał na niego. zatrzymując się w końcu pod swoim rodzinnym domem. Nie należał on do największych, ale również nie do najmniejszych, ponieważ musiał pomieścić prawie dziesięć osób. Jego rodzice - Jay i Dan mieli swoją oddzielną sypialnię z własną garderobą, chociaż połowę miejsca zajmowały zimowe ubrania wszystkich domowników, więc i tak ledwo się tam mieścili. Bliźniaczki miały pokój razem rozdzielony ścianką, aby miały trochę przestrzeni dla siebie, bo jak każde rodzeństwo kłóciły się czasami i wtedy lepiej, aby trzymały się z dala od siebie. Fizzy i Lottie miały swoje sypialnie oraz wspólną łazienkę. Pokój Louisa był najmniejszy, ale w najdalszym kącie domu, więc miał trochę prywatności i mały balkon, na którym w lecie spędzał najwięcej czasu, czytając książki i słuchając muzyki. Na dole mieściła się kuchnia, w której Jay robiła swoje najlepsze dania i obiady, potem jadalnia z połączonym salonem oraz wielka łazienka z wanną. Louis uwielbiał swój dom.

To musiał być wiatr.Where stories live. Discover now