Ja też cię czasem potrzebuję!

1.4K 122 75
                                    

Heeeej, mam nadzieję, że jesteście jeszcze tutaj? 💖💖

Wiem, że ten rozdział będzie trochę pokręcony, ale mam nadzieję, że go zrozumiecie tak, jak chciałam, bo myślę, że jeszcze 2 i pożegnamy się z L&H.

Dlatego zostawcie masę komentarzy! 💖💖

Miłego czytania.

Louis czuł się dziwnie po tym, kiedy Harry wyszedł, ale czy mógł coś zrobić? Nie chciał go osaczać ani na razie zmuszać do tego, aby się tłumaczył. Wiedział, że brunet zrobił i tak wielki krok do przodu, przychodząc do niego w nocy, ale jednak bał się, że to nie będzie na tyle mocne, aby móc go tutaj zatrzymać.

Próbował o tym nie myśleć, bo na dobrą sprawę, to chyba nie powinien. Dlatego zajął się pracą i powoli kompletował prezenty dla swojego rodzeństwa na święta, aby niczego nie zapomnieć. Kupił na szczęście kilka ozdobnych pudełek i papierów, więc udało mu się większość rzeczy dość sensownie spakować, aby wyglądało na to, że naprawdę się starał.

Wymienił kilka wiadomości ze swoimi siostrami, dowiadując się, że jego mama szykuje mi tort na urodziny, chociaż przyjedzie dzień później. Wywrócił na to oczami, bo już dawno wyrósł z imprez urodzinowych, ale wysłała na to tylko śmiejącą się emotkę i powiedział dziewczynom, aby lepiej zaczęły sprzątać w jego pokoju (doskonale wiedział, że urządzały sobie tam wspólne picie wina, ale kto mógł je winić).

Resztę dnia spędził w swoim mieszkaniu, pakując się powoli do wyjazdu i rozmawiając z Olivią na temat kilku zleceń, które musieli dzisiaj domknąć, aby dziewczyna mogła spokojnie wziąć jeden dzień wolnego jeszcze przed świętami.
Oczywiście dziewczyna nie szczędziła sobie komentarzy co do wolnego tygodnia szatyna, ale ten wywracał tylko oczami, próbując skończyć temat.
Nie poruszył też tematu Harry'ego, ale tak było po prostu lepiej. Musiał wiedzieć, o czego ich to zaprowadzi, jeśli chłopak naprawdę chciał się postarać, aby ich relacja w jakiś sposób się rozwinęła. Wolał nie mówić o tym swoim przyjaciołom, bo oni od razu zaczęliby mówić o wiele za dużo, a tego na pewno nie chciał.

Jednak kiedy dwa dni upłynęły na leniuchowaniu i zjadaniu pizzy w swoim mieszkaniu, a Harry nie dał po sobie żadnego znaku życia, zaczął się niepokoić. Nie słyszał również żadnych odgłosów z mieszkania, odkąd Styles wyszedł tamtego ranka.
Próbował się do niego dodzwonić, ale telefon nie odpowiadał. Miał nadzieję, że po prostu okres przedświąteczny był trudny w jego firmie lub sam musiał przygotowywać się do wyjazdu do Anne, chociaż nigdy nie wspominał, że zamierza spędzać z nią święta.

Spędził kolejny dzień, czekając na jakikolwiek odzew, bo również nikt nie odpowiadał, kiedy dzwonił do drzwi chłopaka.
Było to co najmniej dziwne i coś osiadło na jego żołądku, co jeszcze bardziej go niepokoiło, ale nie miał pojęcia, co mógł zrobić. Może Harry potrzebował czasu po tym, co się stało? A może po prostu wyjechał do rodzinnego domu?
Chyba nie byli jeszcze na takim etapie, aby jeden spowiadał się drugiemu, ale byłoby miło, gdyby młodszy napisał chociaż jakiegoś SMS-a.

Próbował o tym nie myśleć, aby nie zwariować i spędzał godziny na czytaniu lub oglądaniu seriali.
Prawdopodobnie przysypiał, bo aż podskoczył przestraszony, spadając z kanapy, kiedy usłyszał dźwięk swojego telefonu.

Wziął go nieprzytomnie do dłoni, masując swoje plecy i przyłożył go do ucha.

— Słucham? — spytał, wstając z podłogi i usiadł na kanapie, pozbywając się ze swojego ciała koca.

— Louis? — spytała jakaś kobieta. — Tutaj Anne, mama Harry'ego. Czy możesz mu powiedzieć, aby łaskawie odebrał ode mnie telefon, kiedy wróci z tej przeklętej delegacji?

To musiał być wiatr.Where stories live. Discover now