3. Kawałek mojej duszy.

195 9 0
                                    

"You know how the time flies

Only yesterday was the time of our lives..."*

      Sama byłam zaskoczona własnym postępowaniem, ale postanowiłam iść na urodziny Liama. Podjęcie decyzji nie było dla mnie łatwe, ale dla Alex i Andrei owszem. Przekonywały mnie, że powinnam spróbować naprawić z nim relacje, bo inaczej później bym tego żałowała. Zawsze mogłam się z tego wycofać, a jeśli powiedziałabym 'nie' od razu, nie byłoby już odwrotu. Oczywiście teoretycznie był, ale każdy, kto mnie znał, wiedział, że przyznawanie się do błędów nie przychodziło mi z łatwością i prędzej wylewałabym kolejne hektolitry łez z tęsknoty, niż poszła do chłopaka i powiedziała, że zmieniłam zdanie. Carmen radziła mi to samo, lecz nie naciskała, a po prostu prosiła bym wszystko dobrze przemyślała. 

       Mimo, że znałam Alex dopiero od paru dni, byłam z nią naprawdę blisko, biorąc pod uwagę to, jak niewiele czasu spędziłyśmy razem. Może to dlatego, że w środę musiałam jej opowiedzieć o całej sprawie z Liamem? Potrzebowałam się komuś zwierzyć, a ponieważ ona i nasza trójka, stałyśmy się nierozłączne, powiedziałam jej wszystko. W głębi serca czułam, że mogę jej zaufać. W kilka dni zdobyła sympatię całej klasy. Każdy ją uwielbiał, a i tak spędzała większość czasu z nami. Ze mną. Osobą, ostatnimi czasy mającą problemy z komunikowaniem się z ludźmi.

       Kiedy wciąż zastanawiałam się co zrobić, wszystkie trzy zmówiły się przeciw mnie i powiedziały, że jeżeli zostanę w domu, przyjadą do mnie i zrobimy sobie babski wieczór. Nigdy nie byłam mściwą osobą, a nieobecność całej naszej czwórki na urodzinach Liama, bardzo by go zraniła i nie mogłam na to pozwolić. Był dla mnie zbyt ważny, a nawet gdyby nie był... nienawidziłam sprawiać innym przykrości.

       Odniosłam wrażenie, że dziewczyny chciały w ten sposób pokazać, że stoją po mojej stronie, a nie potrzebowałam tego. Nie prowadziłam z Liamem wojny, więc nie musiałam też zbierać przeciw niemu wojska.

       W piątek po szkole poszłyśmy na zakupy. Kupiłam tylko sukienkę i buty, ale ze względu na moje towarzyszki, musiałam oprócz sklepów odzieżowych i obuwniczych odwiedzić również wszystkie kosmetyczne i wiele innych, gdyż jak się okazało, Andrea nadal nie miała prezentu dla Liama. Po obejściu całego miasta, postanowiła kupić mu zegarek, po który musiałyśmy wracać na drugi koniec Newcastle. W międzyczasie postanowiłyśmy zrobić mu również album. Pomysł wydawał się być świetny, tak więc zaczęłyśmy wydzwaniać do wszystkich znajomych po kolei i prosiłyśmy o ich zdjęcia z Liamem, wraz z datami ich wykonania, ponieważ miałyśmy w planach wklejenie ich chronologicznie, od czasów, kiedy blondyn był małym bobasem, do dzisiejszego dnia, kiedy to był już pełnoletni. Jak się okazało, porwałyśmy się z motyką na słońce.

       O godzinie ósmej rano w sobotę, byliśmy już w domu Horanów, lecz gromadzenie zdjęć i robienie odbitek zajęło nam mnóstwo czasu. O osiemnastej miałyśmy stawić się u solenizanta, więc już sześć godzin wcześniej zaczęłyśmy panikować, że się nie wyrobimy. W dużej części pomógł nam Niall, który jeździł co chwila do fotografa i cierpliwie czekał tam na kopie zdjęć. Z układaniem ich chronologicznie (oczywiście połowę dat musieliśmy zgadywać) również nam pomógł, czym byłam zaskoczona. Moje zdziwienie minęło dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam zdjęcie przedstawiające brata Alex z Liamem. I to stare zdjęcie. Jak się okazało zarówno Niall, jak i jego siostra znają blondyna od ładnych paru lat. Ich babcie są sąsiadkami i widywali się co roku, kiedy to rodzeństwo przyjeżdżało do pani Horan, a Liam do ciotki, która mieszkała z mężem i córką u jego dziadków. Wtedy mój mózg się obudził i przypomniało mi się, że Liam rzeczywiście mówił mi kiedyś o jakimś chłopaku z Londynu.

Where Love Is Lost (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz