Czterdzieści siedem 🌙

338 31 2
                                    

Tammer - Beautiful Crime

"Każdej nocy o coś walczymy Kiedy zachodzi słońce, jesteśmy tacy sami

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

"Każdej nocy o coś walczymy
Kiedy zachodzi słońce, jesteśmy tacy sami.
 W połowie w cieniu, w połowie w płomieniach.
 Po nic nie możemy się cofnąć.
Weź to, czego potrzebujesz, pożegnaj się.
Muszę to zakończyć, abyśmy mogli zacząć od nowa.
 Bym za wszelką cenę uratował swoją duszę..."




Zaraz po fali uścisków i pytań o powód naszych odwiedzin zostaliśmy oddelegowani do łazienki. Tak po prostu, bez zbędnego ględzenia, kiedy Daniel rzucił hasłem: „Sytuacja kryzysowa" jego matka oznajmiła, że za piętnaście minut wyciąga zapiekanką z piekarnika, więc jeśli nie chcemy jeść zimnej, musimy się sprężyć. Prawdę powiedziawszy to od osoby, której w tak okrutny sposób odebrano córkę, spodziewałam się nieco więcej, hm, dystansu. Oczywiście Daniel nie był nikim obcym i wpuszczenie go do środka czy zaoferowanie posiłku było wręcz czymś naturalnym. Ale co ze mną? Widziałam spojrzenie, którym matka Daniela dyskretnie mnie zlustrowała oraz jak zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła barwę moich oczu. Lecz mimo to wpuściła mnie do środka. Nie wiedziałam już, która z nas była głupsza – ja, narażająca rodzinę Shane na niebezpieczeństwo samą obecnością, czy Juliett, która pozwoliła przekroczyć próg domu istocie bliskiej tej, która odebrała jej jedyną córkę.

Usiadłam na krawędzi wanny, udostępniając Danielowi umywalkę. Podczas gdy ja rozczesywałam włosy, on próbował w jakimś stopniu zmyć z siebie zapach lasu, krwi i spalin. Żadne z nas się nie odzywało; jedynie szum wody mącił wszechobecną ciszę. Po chwili Shane zakręcił kurek i poprosił mnie, bym podała mu ręcznik. Zignorowałam jednak jego prośbę, skupiając się na uspokajających, niemalże mechanicznych ruchach dłoni. Moje milczenie miało jednak podwójne dno i Daniel doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Klęknął naprzeciwko mnie, odrzucając mokry ręcznik do znajdującego się w rogu pomieszczenia kosza na brudną bieliznę.

– Nie rób mi tego, Catherine. Nie odpychaj mnie znowu.

– Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? – zapytałam wprost, unikając jego przenikliwego, czarnego spojrzenia.

Chwycił mój podbródek dwoma palcami, dając tym samym do zrozumienia, bym zakończyła wszelkie niemające znaczenia podchody i na niego spojrzała. Zrobiłam to, nie ukrywając przy tym swojej niechęci. Chciałam zgrywać twardą i pewną siebie, a szło mi to kiepsko, gdy świdrował mnie swoim przenikliwym wzrokiem.

– Wiem, co myślisz – oznajmił cicho. – Ale to tylko tak wygląda. Ja wcale...

– Myślałam, że się przyjaźnimy – przerwałam mu szorstko, coraz bardziej zirytowana. – Po co były te całe podchody?

Twarz Daniela przeciął grymas niezadowolenia. Wiedziałam, że się zapędziłam. Mimo to nie czułam się winna. Co najwyżej... zraniona. I zdradzona. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że to właśnie Daniel pewnego dnia zabawi się mną i wykorzysta moje uczucia do niego, by osiągnąć własny cel. Nawet ja, potwór bez serca i morderczyni, miałam opory przed tym, by użyć daru perswazji na którymkolwiek z najbliższych. A on... On od tak zagrał na moich uczuciach i pozbawił wolnej woli.

Akademia Ciemności (1&2&3)Where stories live. Discover now