05. Klub Farciar

14.5K 1K 70
                                    

            Tak intensywna styczność z dawną miłością zasłużyła na zwołanie wyjątkowego spotkania Klubu Farciar.

            Składał się on z czterech osób: mnie, Cass, Grace Bowen i Maddison Humpfrey. Z Cassie znałam się oczywiście od zawsze, Ge poznałam w pracy, a Maddie kupiła kiedyś obraz z galerii Moon. Nazwałyśmy się Klubem Farciar, ponieważ kariery całej naszej czwórki były spowodowane odrobiną szczęścia, no i to również za pomocą niego spotkałyśmy się w tym ogromnym mieście i zostałyśmy przyjaciółkami.

            Kiedy weszłam do naszej ulubionej restauracji „REVE”, wszystkie już siedziały przy zwyczajowym stoliku. Wyglądały świetnie, zresztą jak zawsze. Na mój widok Madd i Grace zerwały się i zaczęły wypytywać jedna przez drugą o powód nagłego spotkania, ale Cass siedziała tylko wyprostowana na krześle, czujnie mnie obserwując, wiedząc więcej niż moje dwie pozostałe przyjaciółki.

            Z westchnieniem opadłam na krzesło.

- Nicholas Fitz.

            Żadna z nich nie była z Nowego Jorku, więc nie znała go jako „najlepszej partii” ani „złotego chłopca”. Ge i Maddie nie znały go w ogóle, więc teraz tylko wpatrywały się we mnie, nie za bardzo wiedząc o czym mowa.

- Kto?

- Nicholas Fitz – powtórzyła po mnie Cassie, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie, a jej oczy zasnuły lekką mgiełką, zupełnie jakby wspominała i wiedziałam, że tak było. Wróciła w myślach do tamtego pamiętnego lata, wspólnie spędzonych dni, wspólnie spędzonych nocy.

            Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i teraz ze zdziwieniem zrozumiałam, że nie tylko ja wtedy coś straciłam. Cassie również. Nicholas, jakby nie patrzeć, był także jej przyjacielem.

- Powinnam go znać? – Madd wypiła łyka wody gazowanej z eleganckiego, kryształowego kieliszka. Była w trzecim miesiącu ciąży, więc nie mogła pić alkoholu.

- Nie sądzę – pokręciłam głową. – Nicholas Fitz jest spadkobiercą największej firmy prawniczej na Manhattanie.

            Grace uśmiechnęła się szeroko, a Maddison pokiwała głową z aprobatą.

- Kurczę, Mary, masz już idealnego Rettera! Chcesz kolejnego? – Ge szturchnęła mnie lekko i przyjaźnie. Założyłam kosmyk włosów za ucho.

- Właśnie chodzi o to, że ja już go kiedyś miałam…

            Moje przyjaciółki wbiły we mnie spojrzenie, ale ja odwróciłam się do młodej kelnerki, która przyszła odebrać zamówienie. Podziękowałam jej w myślach za danie odrobiny czasu na przemyślenie co dalej.

- Mów – teraz wszystkie były poważne. Wzięłam głęboki wdech.

- To krótka historia. Poznaliśmy się sześć lat temu, spędziliśmy razem lato, zakochaliśmy w sobie…A potem on wyjechał. A teraz znów się spotkaliśmy…I ja…I on…

            Wbiłam wzrok w solniczkę stojącą przede mną.

- To nie była zwykła młodzieńcza miłość – mruknęła Cass, zwracając na siebie uwagę Madd i Ge. – To było prawdziwe, szalone, ogromne – uśmiechnęła się, patrząc mi w oczy i widziałam w nich to co można dostrzec tylko w oczach prawdziwego przyjaciela: zrozumienie. Cass znała moją przeszłość jak nikt, była ogromną częścią mojej teraźniejszości jak i przyszłości. Obie o tym wiedziałyśmy. – Długo się leczyła po tym rozstaniu. I uwierzcie mi na słowo, nigdy tak na dobrą sprawę nie uzyskała zadowalającego rezultatu.

Znów mnie pokochaj...Where stories live. Discover now